Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Hmmm...


Przeprowadzka na tak zwane "stare śmieci" daje mi się we znaki. I to jak! :D Pozbyłam się 3/4 rzeczy, dlatego też nie mam kołdry, poduszki, balsamu do ciała, ukochanych waniliowych kadzidełek, czy licznych ślicznych bluzek i bluzeczek. Nie wspomnę o tym, że większość rzeczy, które używam, to mam właściwie na wykończeniu :P Kończy mi się krem do rąk, szamponu już nie posiadam, pasta do zębów się kończy, jedzenia w szafek również się pozbywam... Miało być mi lżej zabrać się stąd, ale gdy się tego pozbywałam, to planowałam wracać około środy wieczór, ewentualnie czwartku rano. A tu co? W piątek impreza pożegnalna ;) Impreza, to za wiele powiedziane. Prawdopodobnie siedzenie na kanapach, podłodze i picie piwa lub czegoś mocniejszego. Nie wiem na co postawić, bo próbuję jakoś zachować resztki zdrowego trybu życia na ten ostatni tydzień życia w stolicy Dolnego Śląska ;) Chociaż i tak odbiega to od wzorca - mam za mało ruchu. Do tego przyszła @, więc jestem obolała i na nic nie mam ochoty. Spełniam za to swoje zachcianki, więc kupiłam połowę ananasa oraz orzechy ziemne ;) 

Ale wracając do imprezy, to chciałabym wyglądać jakoś ładniej niż zwykle :) Mam po prostu taką ogromną ochotę - podobać się otoczeniu. Dawno tego nie robiłam, mniej o siebie dbałam, więc teraz chciałabym to nieco zmienić. Myślałam nad cienkim, skromnym, błękitnym sweterkiem (pasuje do mnie ten odcień) lub jasno-brzoskwiniową koszulą. Mam też jakieś inne koszule w kratkę, ale nie wiem już sama na co się zdecydować. Obawiam się, że jasna koszula może być zbyt elegancka... Mogę za to postawić na nieco mocniejszy makijaż - kosmetyczkę mam pełną po brzegi ;)

Dziś wyjaśniło się też milczenie Pawła. Nikola po prostu porozmawiała z nim na mój temat z takiego powodu, że denerwowało ją to, że przychodził do mieszkania do niej, ale rozmawiał cały czas ze mną. Niby zrozumiałe, ale teraz w ogóle się nie odzywa. Wszelkie sprawy załatwia przez nią, a nie bezpośrednio ze mną, nawet gdy dotyczy to tylko mnie. Niestety nic nie poradzę. Problem w tym, że w piątek też tu będzie. Będę musiała się pilnować chyba, by z nim w ogóle nie rozmawiać. Bo znowu będzie to za długo dla zazdrosnej dziewczyny... Gdy przyjechałam na mieszkanie w niedzielę, to zapytał koleżanki, z którą mieszkam, gdzie jestem. Byłam wtedy u kolegów, więc słysząc, że mnie nie ma zaczął narzekać, że specjalnie szedł po schodach, wszedł do mieszkania by się przywitać. Nikola tego nie słyszała. Podobno też narzekał, że nie będzie miał już do kogo przyjść i porozmawiać. Eh... Męczy mnie ta sytuacja. Wtedy widzę, że czasem lepiej jest być singlem :P