No hej.
Trochę mnie tu nie było, ale chyba już powoli wracam na stałe. U mnie bez większych zmian. Ciągle pochłonięta pracą... sierpień mi minął strasznie. Przez cały miesiąc może miałam z 5 dni wolnych. A tak to codziennie po 8 h lub czasem po 10,11 + dojazdy 20 km w tą i z powrotem.... To była masakra ale wypłata to wynagrodziła. Wrzesień jest już trochę lżejszy bo mam inne obowiązki niż wykładanie towaru i się tak nie męczę no i dzień wolny czasem wpadnie. Umowa mi się kończy we wtorek a potem uczelnia.. ale dzisiaj dostałam od kierowniczki propozycję że jeszcze by mnie chętnie przyjęła do 23 października ale to zależy ode mnie i od mojego planu. Plan się pojawił narazie na 2 tygodnie i jest średnio więc się okaże. Chciałabym żeby się udało :)
Co do diety no to nie bijcie ale poszła sie ... no nie będę brzydko pisać :D przez tą pracę zaczęłam jeść różnie. Miałam straszne parcie na słodycze i inne rzeczy. Teoretycznie brałam do pracy jakiegoś banana czy jabłko 1,5 l wody no i jakiś kefir lub bułke pełnoziarnista warzywami i jakas szynka i warzywem. No ale w praktyce zjadałam połowę z tego a uzupełniałam a to jakas pachnaca białą kajzerka z oselka... no bo chodzac po sklepie takie zapachy sie unosily ze az kusilo zeby zjesc taka cieplutka z masełkiem... a to pizzerką a to bagietką z czosnkiem. A to jakiś wafelek czy ciastka w pracy były a to coś a to coś... przyjeżdżając wieczorem do domu też nie miałam chęci żeby jeszcze stać przy garach. No i a to tutaj spaghetii z miesem mielonym i sosem z opakowania... a to gołąbki... pierogi itd. No nie było ciekawie. Jak miałam dzien wolny to zdrowo sie odzywiałam ale poza tym mialam takie ciągoty że ech... jedyny plus jaki mi pozostał nawyk to codziennie rano jem owsianke z mlekiem i orzechami + suszona zurawina no i pije 1,5 l czasem wiecej wody dziennie.
No ale coz... teraz juz powoli wracam na dobry tor i odstawiam slodycze. Musze... bo jak nie teraz to nigdy. Juz troche osiągnęłam więc szkoda by było to zaprzepaścić... wagę kontrolowałam co jakiś czas i nie wiem czy się zepsuła czy o co chodzi. Ciągle mi pokazuje między 75 a 78.5... nie wiem czy się popsuła czy ja tak ważę. Wiem, że na pewno straciłam trochę mięśni, bo czuję się taka rozlazła i osłabiona. Wszystko wiem... gorzej z praktyką i zapobieganiem temu.
Na urodziny dostałam od mamy i brata orbitrek. I to jest to!!! już parę razy ćwiczyłam w wolne dni i jest mega. Włączam na tablecie serial ubieram dresy butki wskakuje na orbiego tablet w ręce i jeżdzę.. 40 minut leci jak z palca strzelił :D teraz tylko tą dietę ułożyć grrrr !! Nie potrafie tego ogarnac.. a jak czytacie moje wczesniejsze posty to wiecie, że nie mogę jej ogarnąć od dłuższego czasu :(
Ostatnio przeglądałam zdjęcia na komputerze i natknęłam się na zdjęcia z Sylwestra... "selfie" w lustrze i postanowiłam ubrać się w to samo co wtedy i zrobić porównanie. Efekt na zdjęciach widzę, ale na pewno nie jest to -10 kg które pokazuje mi waga. A wy jak uważacie?
kamaopr
26 września 2014, 09:34ty nie gadaj, spojrz na nogi jak ci zlecialo, bedzie - 10 bez kitu, gratsy, pozdr