Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jak pies z podkulonym ogonem wracam...


No cześć. 

Tak wiem znowu mnie długo nie było. Na moje szczęście (lub nieszczęście) przedłużyli mi we wrześniu umowę do 22 października. Tak więc w środę idę ostatni dzień i koniec :) już mam dość tego psychicznie. Jeszcze zaczęła się uczelnia a ja pracowałam.. ciężko było ale na szczęście ten etap już za mną. 

Postanowiłam że OD JUTRA wracam do diety i ćwiczeń!

Będzie ciężko wiem. Bo przebimbałam wszystko to co schudłam  :( na wadze 78,8 (wynik z rana). Czyli waga paskowa bez zmian... dziwne bo 2 miesiące jest bez zmian. Waha się kg w przód lub w tył. Inne pomiary tłuszczu, wody, mięśni bez zmian tylko kościec mi się waha. Dziwna sprawa serio. Może waga się popsuła. Trzeba się zważyć w najbliższym czasie na innej. Boję się że wtedy się okaże że waże 85 kg i będzie wielki szok... Bo w sumie tak się czuję. Przytyłam na pewno. Widzę to. Ciało zrobiło się galaretowa i bez mięśni. Ech jaka jestem zła na siebie. Jak mogłam do tego dopuścić to tylko i wyłącznie moja wina. Teraz trudno będzie mi wrócić do prawidłowego odżywiania i ćwiczeń ale mam Was. Mam Narzeczonego. Mam motywację. Najgorzej jest z mamą. Ona nie rozumie tego że się odchudzam i chcę jeść zdrowo. Kupuje ciągle a to naleśniki, pierogi a to coś słodkiego a to sosy w torebkach lub słoikach. Sama chemia. Nie da się jej przetłumaczyć nic. Gdybym mieszkała sama już dawno bym była szczupła. Oczywiście staram się tego nie jeść ale jak wracałam zajechana po 10 h pracach to bądźmy szczerzy jadłam te odgrzewane naleśniki czy pierogi, bo nie miałam najmniejszej ochoty stać przy garach i gotować coś zdrowego. Ale nie ma co biadolić. 

Postanawiam: 

- zakładam zeszyt w którym będę codziennie wypisywać co jadłam

-nie liczę kalorii ani b/t/w bo zwariuje. Staram się jeść zdrowo i mniej, z rozwagą (wcześniej tak chudłam więc robiłam dobrze)

-piję 1,5 l wody dziennie a nawet i więcej, dokładam herbatki (zieloną, ochudzającą, pokrzywę lub miętę)

-ćwiczę na orbitreku (40 minut) lub cardio z zumbą  w domu (30 minut) maksymalnie 6 dni w tygodniu jeden dzień na odpoczynek. W praktyce nie wiem czy uda mi się ćwiczyć codziennie ale minimum 3 razy w tygodniu muszę zrobić trening

-staram się więcej ruszać i nie siedzieć (leżeć) w domu przed kompem

-kontroluję wagę raz w tygodniu, a raz w miesiącu robię pomiary


Trochę dużo tych założeń ale jak nie nawalę sobie obowiązków to nic z tego nie będzie. Muszę ćwiczyć silną wolę i determinację. Wcześniej chudłam stosując się do tego więc teraz też dam radę! Z ćwiczeniami nie będzie problemu gorzej z dietą. Po tych obżarstwach pewnie będzie mnie kusić dalej do słodyczy ale będę się musiała powstrzymywać. Pozbędę się wszelkich słodyczy z domu albo chociaż z pokoju i damy radę.


JESTEŚCIE ZE MNĄ?!

Potrzebuję Waszego wsparcia kobity!!  

  • kamaopr

    kamaopr

    19 października 2014, 21:21

    3mam kciuki za realizacje planu dzialania, ja jestem i sie pisze do teamu!! xD 3maj sie cieplo