‹ wróć
Znów masz ten paskudny katar i zatkane zatoki? Bierzesz antybiotyk. Nareszcie poczułeś się dużo lepiej. Ale co z tego, skoro po kilku tygodniach dolegliwości wracają. I tak przez całą jesień i zimę, choć robisz wszystko, żeby się nie przeziębić - ubierasz się odpowiednio do pogody, unikasz skupisk ludzi, myjesz ręce po powrocie do domu.
A może byś tak przestał faszerować się antybiotykami i zaczął zdrowo się odżywiać? Przeszedł na urozmaiconą dietę, w której nie zabraknie jogurtów i kiszonek? Naukowcy z University of California w San Francisco wykazali właśnie, że przewlekłe problemy z zatokami mogą być spowodowane niedoborem dobrych bakterii, które regulują procesy metaboliczne. - W przewodzie pokarmowym znajduje się aż 70 proc. komórek układu odpornościowego. Gdy zabraknie przyjaznych nam bakterii, nie tylko będziemy mieć dolegliwości żołądkowe, lecz także zaczniemy łapać wszelkie infekcje - mówi dr Olivier Goulet z uniwersytetu w Paryżu. Dodaje, że bakterie to nasz partner, od którego zależy funkcjonowanie całego organizmu. - Musimy nauczyć się o nie dbać i nie niszczyć ich złą dietą i antybiotykami - podkreśla dr Goulet.
Pracowita menażeria
O tym, jak cenne są dla nas niektóre bakterie, przekonywał już na początku XX wieku Ilja Miecznikow, rosyjski mikrobiolog. W 1907 r. przedstawił pracę, w której twierdził, że Bułgarzy i Ukraińcy długie życie zawdzięczają bakteriom Lactobacillus obecnym w kwaśnym mleku i jogurtach (za swoje badania rok później został uhonorowany Nagrodą Nobla z medycyny). Zasugerował również, że dla zdrowia warto każdemu proponować taką jogurtową kurację. Z tego pomysłu skorzystano po latach, gdy nastała era antybiotyków. Do dziś osobom, które muszą być nimi leczone, zaleca się zażywanie probiotyków, czyli preparatów zawierających zestaw dobrych bakterii.
Wtedy też zaczęto intensywnie badać mikroby zamieszkujące naszą skórę, narządy płciowe, jamę ustną i przede wszystkim jelito. Efektem tych badań było wiele prac naukowych, z których wynika, że brak bakterii powoduje zaburzenia w pracy wszystkich organów, nie tylko układu pokarmowego. Bakterie są niezbędne do trawienia pokarmów (np. przekształcają złożone węglowodany w proste, łatwo przyswajalne cukry), pomagają w tworzeniu witamin K i B12 oraz bronią przed atakiem złych bakterii, które mogłyby wywołać choroby bakteryjne. Obliczono, że żyje w nas 10 bilionów bakterii, czyli jest ich dziesięć razy więcej niż komórek naszego ciała, wszystkie ważą od 1,5 do 2 kg i należą do ponad tysiąca gatunków.
Każda praca przynosiła rozwiązanie jednej zagadki, ale jednocześnie rodziła kolejne pytania: jakie znaczenie mają dla nas poszczególne gatunki bakterii, jaką każda z nich pełni rolę w organizmie, które z nich są dobre, a które złe i wreszcie, jak je wykorzystać do wzmocnienia organizmu.
Delikatna równowaga
By odpowiedzieć na te pytania, w 2009 roku rozpoczęto pięcioletni międzynarodowy projekt, którego celem jest poznanie wszystkich żyjących w nas i na nas drobnoustrojów. W badaniach bierze udział 200 naukowców z 80 instytutów naukowych, którzy analizują materiał genetyczny bakterii pobranych od 250 zdrowych osób. Projekt nazwano Human Microbiome Project, na wzór przeprowadzonego ponad 10 lat temu projektu sekwencjonowania ludzkiego genomu (Human Genome Project).
O tym, jak ważny jest to temat, świadczy także to, że w tym roku po raz pierwszy zorganizowano światowy kongres Gut Microbiota for Health - "Drobnoustroje układu pokarmowego dla zdrowia". Spotkało się na nim kilkudziesięciu naukowców, którzy prowadzą badania nad wpływem bakterii i diety na nasze zdrowie. - Żyjące w nas mikroby tworzą z naszym organizmem system naczyń połączonych. Jeśli zaburzona zostanie równowaga w tym układzie, zaczynamy chorować. Na razie nie wiemy jednak dokładnie, jak ten system działa - mówił dr Jeremy Nicholson z Imperial College w Londynie, jeden z uczestników kongresu Gut Microbiota for Health.
Dotychczas ustalono, że tę delikatną równowagę zaburzają przede wszystkim coraz bardziej sterylne warunki życia. - Za wszelką cenę eliminujemy z naszego otoczenia wszelkie drobnoustroje, m.in. nadużywając środków czystości i antybiotyków. Tymczasem coraz mniejszy kontakt z mikroorganizmami sprawia, że układ odpornościowy przestaje prawidłowo pracować - mówi prof. Fernando Azpiroz z uniwersytetu w Barcelonie. Jednych nękają wtedy przewlekłe infekcje, a innych choroby, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu były niezwykle rzadkie, np. stwardnienie rozsiane, astma, alergie czy cukrzyca typu 1. Naukowcy nazywają je schorzeniami autoimmunologicznymi, bo wszystkie łączy jedna cecha. Dochodzi do nich wówczas, gdy układ odpornościowy z braku prawdziwego wroga - chorobotwórczych wirusów czy bakterii - walczy z komórkami własnego organizmu.
Mikroby otyłości
Unikając antybiotyków, możemy odnieść jeszcze jedną korzyść - jest duża szansa, że zachowamy szczupłą sylwetkę. - Nadużywanie antybiotyków i stosowanie ich przy każdej, nawet najbardziej błahej infekcji mogło wywołać obecną epidemię otyłości - uważa prof. Martin Blaser, mikrobiolog z New York University School of Medicine, który od 25 lat bada zachowanie Helicobacter pylori. Jej obecność w przewodzie pokarmowym jest uważana za przyczynę choroby wrzodowej. Prof. Blaser odkrył, że antybiotyki niszcząc bakterię, leczą chorobę wrzodową, ale jednocześnie zwiększają apetyt i sprzyjają otyłości. Helicobacter pylori hamuje bowiem wytwarzanie hormonu zwanego greliną, który daje sygnał do mózgu, że trzeba coś zjeść.
Do podobnego wniosku doszedł w 2006 r. Jeffrey Gordon z Washington University School of Medicine. Wykazał on, że osoby otyłe mają zdecydowanie więcej bakterii Firmicutes, zaś u szczupłych przeważają Bacteroidetes. Na trop tego odkrycia naprowadziły go obserwacje zwierząt hodowlanych. Bydło karmione antybiotykami szybciej przybierało na wadze niż to, które leków nie dostawało.
Po tym odkryciu wydawało się, że problem otyłości będzie można bez trudu rozwiązać. - Ludzie uwierzyli, że wystarczy łykać zestaw odpowiednio przygotowanych bakterii, jeść to co dotychczas, nie ruszać się, a nadmiarowe kilogramy same znikną - mówi dr Dariusz Włodarek z Wydziału Nauk o Żywieniu Człowieka i Konsumpcji warszawskiej SGGW. Przyznaje, że od tego czasu miał już kilku pacjentów, którzy zwracali się do niego z prośbą o taki preparat.
Chudnij z głową
Tymczasem tak łatwo schudnąć się nie da. Skład bakterii zależy bowiem od tego, co jemy. - Jeśli chcesz być zdrowy i szczupły, musisz dbać o swoje bakterie. Jeść to, co służy tym dobrym - mówi Dorota Osóbka, dietetyk z Poradni Żywieniowej Food Line. Nie wiadomo jednak, jakie produkty są dobre dla bakterii. Ustalono na razie, że na pewno przyjazne nam mikroby lubią błonnik. Tymczasem ludzie zjadają średnio zaledwie połowę zalecanej dziennej dawki błonnika, która wynosi 30-35 gramów.
Jednocześnie Dorota Osóbka przestrzega przed lewatywami, które ponoć mają pomóc w odchudzaniu. - Lewatywy są niebezpieczne i niepotrzebne. Wprawdzie błyskawicznie traci się po nich na wadze - nawet do dwóch kilogramów, ale to tylko dlatego, że zostają wypłukane dobre bakterie zasiedlające jelito - mówi Dorota Osóbka.
Naukowcy przestrzegają jednak przede wszystkim przed nadmiernym stosowaniem antybiotyków u dzieci. - Dochodzi wówczas do zmian składu bakterii i ich zdolności metabolicznych. W efekcie zaburzony zostaje metabolizm i powstają warunki sprzyjające m.in. magazynowaniu energii, czyli mówiąc inaczej, tyciu - tłumaczy prof. Blaser.
Wraz z zespołem przeanalizował on stan zdrowia ponad 11 tys. brytyjskich dzieci urodzonych w latach 1991-1992. Ustalił, że im wcześniej podawano dzieciom antybiotyki, tym szybciej one tyły. Te, które były faszerowane lekami w ciągu sześciu pierwszych miesięcy życia, miały nadwagę już w wieku trzech-czterech lat.
Zanim więc przy banalnym przeziębieniu znowu sięgniesz po antybiotyk, pomyśl o zmianie diety. Przede wszystkim wzbogać ją w kiszonki i jogurty. Bo monotonnej, pełnej śmieciowego jedzenia diety przyjazne nam bakterie na pewno nie lubią.
Autor: Dorota Romanowska Źródło: NewsweekData utworzenia: 24 października 2012 09:24Skopiowałem z: https://kobieta.onet.pl/zdrowi...