Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
32


Poleglam na calej linii:/ Jedno dobre zrobilam na rowerze 30km, a warunki byly serio ciezkie. Padal snieg i wial straszny wiatr, ale nie skrocilam trasy.
Ale jadlam duzo i pilam duzo alko. Na dodatek rozladowala mi sie bateria w wadze i dwa dni nie sprawdzalam ile waze. Dzisiaj kupilam baterie i efekt jest taki, ze wlasnie w tej chwili waze 64,9 !!! Nie wpisuje tego nawet do pamietnika, bo zakladam ze to po prostu pelne jelita i ze jutro juz bedzie o duzo mniej. 
No i w zwiazku z tym, musze zmienic moje postanowienie. No to cel na najblizeszy pt to dojsc do 62,2. Mysle ze to jest realne. Bo obzarstwo bylo tylko jednodniowe, a alko tez tylko w jeden dzien. Ale w masakrycznych niestety ilosciach. W sensie - wypilam butelke Sheridan'a sama. A to ma 1300kcal. A potem sie doprawilam mega slodkim winem. Nawet nie chce wiedziec ile to moze miec kalorii.
No a wczorajsze jedzenie w sumie nie bylo jakies masakryczne - bo zjadlam w sumie 2300kcal. Ale bylam na rowerze i spalilam 750. Czyli ogolnie nie powinno byc zle. Po prostu, musze to wszystko strawic i jedziemy dalej :)
Ale jak nadejdzie tak weekend kiedy nie zawale dietowania to chyba obwieszcze to calemu swiatu.