Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Podsumowanie dnia #3


Dzisiaj mały sukces - mała E. zjadła kalafiora i brokuła. Trzeba dzieciom wpajać od najmłodszego dobre zwyczaje, nawet kiedy jest się nianią. Ale chyba ciągnie ją bardziej do ładnego koloru brokuła. 

A dzisiaj ja zjadłam:

kawałek mięsa 100 kcal

chleb chrustowy 80 kcal

3 czerwone winogronka 30 kcal

zupa wielowarzywna na kostce 300 kcal

(policzę na oko i zawyżę, bo jakoś nie mam pojęcia, ile może mieć talerz takiej mojej zupy, dużo warzyw, dwie kostki bulionowe wołowe, zawyżanie działa na mnie motywująco)

pół kromki z masłem 100 kcal

 mleko po mlecznym odwyku 300 kcal 

(mleko swojskie, od tłuszczu prawie żółte :D)

marchewka 60 kcal

ciasto 400 kcal

ziemniak w mundurku 90 kcal

mięso 300 kcal

sałatka 100 kcal

RAZEM: 1760 kcal

(widzę, jak bardzo zawyżam, a jednak mi z tym dobrze)

Nie mam pojęcia, jak liczyć mięso. No zielonego pojęcia mi brak.

Kawka rano i w południe, jedzenie dopiero po 12, zielona herbata jakiś litr i 2 litry wody (wody może nawet więcej). Wkurzona na siebie za ciasto, ale wybaczam sobie. Wieczorem moje ćwiczenia, niestety spaceru brak, bo aura nie sprzyja (wichura, pewnie będzie sztorm ... :/).

Macie jakiś pomysł, jak oduczyć się używania słodzika? A może powinnam zamienić go na stewię? Nie umiem wypić gorzkiej kawy, jak babcię kocham :(

Trzymajcie się, Babeczki :)

  • Emilia2510

    Emilia2510

    6 stycznia 2015, 21:07

    Ja jeszcze pół roku temu piłam kawę rozpuszczalną z mlekiem i cukrem. Najpierw odstawiłam mleko, kiedy próbowałam diety kopenkadzkiej. Jakoś po tych paru dniach, już z mlekiem nie smakowała :) Następnie jakiś czas później rozchorowałam się i brakło mi cukru. Nie miałam siły wygrzebać się do sklepu a nie wyobrażam sobie dnia bez kawy. I tak oto do dziś piję czarną ( sypaną) :)

    • Whiff

      Whiff

      7 stycznia 2015, 11:18

      Dolalam sobie dzis stewii. No nie moge odpuscic sobie tej dawki porannej niby-slodyczy... a przeciez nic innego nie slodze!