Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Problemiki.


Zastanawiałam się, czy Wam o tym pisać. Ale napiszę, może dla przestrogi. Przegięłam z dietą. Jak widzicie, mam 91 kg, czyli ponad 13 kilogramów mniej w niecałe 3 miesiące. Ale przy okazji strasznie się zaniedbałam. Bo widzicie, odchudzanie, gdy ważysz 130 kilogramów nie może wyglądać tak samo, jak to w momencie, gdy ważysz 90-kilka. W niedzielę zemdlałam, brak cukru. Nie wspomnę o tym, że zatrzymał mi się okres. Dzisiaj już jest wszystko dobrze, bo wróciłam do normalnego odżywania. Nie przejadania się, ale od kilku dni jem normalnie - dzisiaj wrócił okres, który spóźnił mi się 2 tygodnie. Jem ciastka, popijam sokiem. Może kilka kilogramów wróci - ale mam to gdzieś. jestem głupia koza. Stara baba, a zachowywać się jak 14-letnia anorektyczka? Dziewczyny, nie róbcie tak. To nie jest Trzeci Świat, żeby mdleć z głodu. Mam więcej energii, nie liczę kalorii. Jem zdrowo. Wyjechałam daleko od domu i zaczęłam świrować. Nadal nie cieszy mnie moja figura. Muszę schudnąć jeszcze 15 kilogramów, ale równie dobrze mogę zrobić to w rok, a nie w trzy miesiące.. Serio, straciłam zdrowy rozsądek, który jest dużo ważniejszy niż "3 kilogramy w tydzień". Zawsze powtarzałam, że żeby schudnąć trzeba jeść? I ja się pytam - gdzie ta dziewczyna, która zawsze była taka mądra i rozsądna? Dieta chyba wyżarła mi mózg. Tak się zaniedbać... Ale. Wszystko powoli wraca do normy, do lekarza idę po świętach, na badania. Pogadam sobie z nim tez trochę. Bo niby biorę witaminy, omega-3 w tranie, ale tubylcza dieta jest dość uboga, może trzeba mi czegoś więcej. A już nawet nie chcę mówić o tym, że jak zemdlałam to strzeliłam kością ogonową o posadzkę w łazience, dupa mnie boli, że ojezu. Matula moja śmieje się, że chociaż nie musi przyjeżdżać, zeby sprać mi tyłek na kwaśne jabłko za głupotę. 

Dziewczyny. Zdrowy rozsądek. Żeby nam go już nigdy nie zabrakło :)