Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
kryzys


Wczoraj dopadł mnie kryzys, nie tylko z powodu braków wyników z moich starań, złożyły się też inne rzeczy. Niestety albo stety ale dietowo nie było dobrze, ale chyba tego potrzebowałam. Jeden dzień totalnej rozpusty. Humor od razu lepszy. Nawet powróciła moja stara motywacja. Zrobiłam porządne zakupy, wszystko zdrowe :) Muszę chyba jeszcze bardziej patrzyć na to co jem. Bo jadłam w miare normalnie, bez podjadania, ograniczając słodycze i inne słone przekąski, łącznie z fast foodami. Mimo tego nie było zbyt dużych efektów. Muszę jeść jeszcze zdrowiej. Problem w tym, że na razie jestem w swoim rodzinnym domu, a tu niestety nie jest łatwo. Najgorzej sytuacja wygląda z obiadami. Dzisiaj np mają być pierogi ruskie. Nie bardzo mam co zjeść innego. Zjem ich po prostu 4, albo 5. Nie mam wyjścia. Jeśli chodzi o ćwiczenia. Z tym nie mam problemu. Zazwyczaj. Otóż wczoraj niestety nie mogłam ćwiczyć, bo miałam straszliwe zakwasy, zbliżające się nawet do stadium chyba nadwyrężenia. Jak kichałam to mnie bolała klatka piersiowa i ramiona. A wszystko za sprawą Jilina. Nigdy po killerze nie miałam takich zakwasów, które uniemożliwiłyby mi ćwiczenia na drugi dzień. To mi się podoba, bo przynajmniej wiem, że teraz ćwiczę, też inne części mojego ciała :) Dorzucę do tego jeszcze bieganie o ile pogoda będzie sprzyjać.
Dobra już koniec tych wynurzeń.
Pełna motywacji wracam do walki i wymarzoną sylwetkę :)
Pozdrawiam i powodzenia życzę :)