Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dawno nie....


...biegałam....Już nawet nie pamiętam kiedy.Tydzień temu? Trzeba to nadrobić. Dziś lub jutro. Mam nadzieję ze się uda. 

Brak biegania nie oznacza że nie robię nic. W poniedziałek(po weekendowym szaleństwie) zrobiłam skalpel.

Wtorek to skakanka 10 min (1350 podskoków) i mel B

Środa- killer (kiedyś przez niego umrę)

Niedziela była super postna. Brzuch znowu zakomunikował ze nie życzy sobie domowego jedzonka mojej mamy. Więc.... muszę pożegnać pyszności  takie jak ziemniaki młode na masełku z cebulką i skwareczkami, domowy smalec, ciasto drożdżowe...Dziś mam żal, ale w niedziele obiecałam sobie że jak tylko nie będę musiała jechać znowu do szpitala to skończę z tym jedzeniowym szaleństwem. Trzeba być konsekwentnym.

W niedziele planuje kolejny pomiar.

modlę się chociaż o jednocentymatrowy spadek....

Może wejdę na wagę?

normalnie mam stracha....