Może to głupio i niefajnie zabrzmi, ale jest mi raźniej z faktem, że nie tylko ja mam takie problemy...Tzn, te komentarze od was sprawiły, że się uspokoiłam i być może znalazłam jeden ze sposobów, na to jak to nieszczęsne obżeranie przerwać. Bo nawet jak teraz to piszę, to mam ochotę wkroczyć do kuchni i spałaszować to i tamto. Z drugiej strony czuję, że fizycznie głodna nie jestem. No i siedzą we mnie takie dwa ludziki (coś jak aniołek i diabełek). Diabełek kusi: ulżyj sobie, przecież to wszystko jest dla Ciebie, zaczniesz od jutra... A aniołek: przecież tak naprawdę nie jesteś głodna, przecież walczysz o siebie, swoje samopoczucie, NIE JESTEŚ GŁODNA!!!! Cholera, miotam się jak... (cenzura):)
Ale też jak to piszę to jest mi raźniej, wylewam to z siebie... A do tego mam poczucie, że ktoś to przeczyta i może ta moja "walka" komuś też pomoże, kogoś wzmocni... Nie jesteśmy z tym same! Myślę, że w tym jest siła. I dziękuję wam za to, że gdzieś tam jesteście, doskonale mnie rozumiecie i że razem, i każda z osobna, możemy dokonać cudów :)
LaInspiracion
31 sierpnia 2012, 11:59Dziekuje, za to ze jestes i ze piszesz.
roogirl
29 sierpnia 2012, 21:58No niestety takie od jutra prowadzi zwykle tylko do klęski :) Powodzenia w odchudzaniu.
aneczka52
29 sierpnia 2012, 21:53powodzenia:) walcz dzielnie nie poddawaj się:)