Witam Jakiś czas temu doszłam do wniosku, że nie lubię niedzieli – może inaczej, nie czekam na nią, tak jak kiedyś. Zanim wstaniemy, ogarniemy się, już trzeba zrobić obiad. Zaczynam myśleć, że jutro do pracy, dzieci do szkoły, w głowie układam plan na cały tydzień: co trzeba zrobić, co załatwić, tu wpada mój dentysta, syna ortodonta, tu jakaś wywiadówka i słowa: mama a kiedy zrobisz racuchy? Wczoraj wieczorem mówię do połówki, żebyśmy poszli się przejść, pomyślałam sobie z jakieś 7-8 km zrobimy i wrócimy. Jak tylko wyszliśmy z domu, zaczął padać śnieg. Było ślicznie tylko, że jakoś nie umiałam podziwiać tego piękna, wyglądałam jak Teletubiś, jak żywy bałwanek, który brnie momentami w śniegu, a czasami w błocie pośniegowym. Po 3 km miałam dosyć, ledwo zrobiłam 5 km i wróciłam do domu. A śnieg padał przez całą noc, więc jak jadę do pracy jakieś 10 minut to dziś jechałam 25, a drogowcy mówili, że są przygotowani do zimy i ona ich nie zaskoczy. Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle. A Wam jak zapowiada się tydzień?
annaewasedlak
17 stycznia 2017, 08:52U mnie zaczął się bardzo stresowo mój syn ma lekki wstrząs mózgu - dziś badania głowy ciąg dalszy. Nie mam siły by podziwiać piekno z tego powodu. Pozdrawiam
wojtekewa
17 stycznia 2017, 14:58Trzymam kciuki za Ciebie i Synus na pewno wszystko będzie dobrze. A piękno będziesz podziwiać inne razem.
aga2710
16 stycznia 2017, 22:17Ja chyba tez nie lubie niedzieli, niby wolne ale z tylu glowy mysl ze juz jutro do pracy :( U mnie tydzien rozpoczal sie od lenistwa, nie poszlam dzis do pracy...reset... kolejny dzien bo trzy tygodnie bylam na urlopie i jutro pierwszy dzien pracy :( Pozdrawiam :*
wojtekewa
16 stycznia 2017, 22:23Będę trzymała kciuki za Ciebie, ja sobie myślę, że wolę sobotę, do południa wszyto ogarnę i ma wolne dla siebie, dla mojej rodziny.