Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Przemyślenie niedietetyczne czyli chodzenie do
Kościoła....


Witam!

Dziś trochę niedietetycznie...

Jedna z Was ( Elenida) napisała,że jej mama czepia się ją o to,że nie chodzi do Kościoła...

Moje przemyślenia w tej sprawie (jestem osobą, która chodzi do Kościoła regularnie-dla mnie jedynym usprawiedliwienie upuszczenia niedzielnej Mszy Św. jest choroba, ale Mszy Św. i tak można wysłuchać w telewizji lub radiu).

Ale nikogo nie można zmuszać do chodzenia do Kościoła, jak nie odczuwasz takiej potrzeby to nie chodź.... tylko nie chodź wcale.... po co chrzcisz swoje dzieci? po co latasz z dziećmi w Wielką sobotę z koszyczkiem na święcenie? po co chodzisz na pasterkę?

Takie postępowanie mnie wkurza... albo ktoś mówi: "ja jestem praktykującym katolikiem, ale jak mam remont w domu to najpierw go trzeba skończyć..."

To są moje przemyślenia na dzień dzisiejszy.....

 

  • poemi74

    poemi74

    26 marca 2012, 21:18

    niestety system w naszym kraju jest pokopany i nietolerancyjny.....

  • sevenred

    sevenred

    26 marca 2012, 14:56

    A jeśli ktoś potrzebuje Boga , a nie rytuałów i pośredników? Właśnie te podziały na białe i czarne są tak trudne do zaakceptowania dla wielu ludzi.

  • dietasamozuo

    dietasamozuo

    26 marca 2012, 06:50

    wiara nie polega na chodzeniu do kościoła. poza tym chrzest i te wszystkie 'obrzędy' przyjmuje się już jako tradycję, jak się pochodzi z katolickiej rodziny, dziecku trudno jest żyć w społeczeństwie, kiedy nie ma chrztu... bo wszyscy inni dookoła mają, dziecko nie rozumie. wg mnie chrzest powinien być udzielany osobom pełnoletnik, które same mogą świadomie wybrać, czy chcą tego, czy nie, ale tak nie jest i dlatego jest jak jest. osobiście nie wierzę w Boga, mimo, że bardzo bym chciała, ale nie wyobrażam sobie np tylko ślubu cywilnego, a dlaczego? bo ślub kościelny też jest taką 'tradycją', obrzędem, pięknym wydarzeniem i nawet jak się nie wierzy, daje jakąś taką większą satysfakcję, większe poczucie pewności... no nie wiem. religia to dobra sprawa. jak mówiłam - nie wierzę, jednak czasem, gdy odczuwam taką potrzebę idę do kościoła, by posłuchać chociażby 'głupiego' kazania, które czasem potrafi coś wnieść do życia. podsumowując: odgórnie jesteśmy zapisani do Kościoła, inni za nas wybierają NASZĄ wiarę i dlatego to tak wygląda... poza tym, jest też kwestia: 'co ludzie powiedzą, jak powiem, że nie wierzę?' itd. ps; jej, jak dobrze, że tu weszłam i odciążyłam na chwilę mózg od niemieckiego, bo był już na wyczerpaniu ;p dziękuję :)