Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
O zgrozo i prawdziwa historia


A mialo byc tak pienie, do konca wieczora ani grama w ustach... taa jasne :/ Zjadlam jeszce try kluseczki... I uwaga, uwaga 3 rafaello i mala kawa mrozona :/ heh... przeprosinowe... i musialam zjesc zeby nikt sie nie zorientowalam, ze sie odchudzam...

Bo tak na serio to jestem straszna oszukistka... W domu mi mowia ze nie wygladam na swoje 65 kg a ja nie mowie im ze przytylam, czy ze sie odchudzam... Moj M. nie wie tego tym bardziej. Przed nim jestem podla klamczynia... znaczy musze udawac, ze jestem w pelni zadowolona e swojego wyglady... nigdy nie powiedzialam ze chcialabym schudnac czy cos... On ciagle mi mowi kompementy ze mam sliczne nozki, brzuszek itp. jak sie glupkowacie usmiecham a w glebi duszy tylko kombinuje jak to wszystko odchudzic...

Czasem go podpuszczam zeby sprawdzic czy pociska mi kit z tymi komplementami czy na serio podobam mu sie taka jaka jestem, wiec napomkne e musze brzuszki zaczac robic cy cos, to on zawsze mi mowi zebym je tak robila zebym wygladu mojego brzucha nie epsula... to mile, ale coz z tego jak ja sama jestem neizadowolona z siebie... i juz irytuje mnie ta cala maskarada...

 Auc ale sie ropisalam... Juz koncze moje kochane