Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Rodzinna niedziela


Dzisiaj cały dzień spędziłam z rodzinką  Jak co tydzień odwiedziłam dziadków x2 i oczywiście cotygodniowa walka z babcinymi wypiekami.. Ech.. Babcie chyba nigdy nie pojmą diety, ale cóż w końcu są kochane, a to wystarczy :) Jednak jestem z siebie dumna drugi dzień z rzędu, ponieważ (mimo przekonujących argumentów babć) nie dałam się namówić i trzymałam dietkę :) Ach! I oczywiście dziadek jest na mnie śmiertelnie obrażony, zabronił jeździć konno, stwierdzając, że jeśli nadal będę tak ryzykować ( na moje nieszczęście przeczytał w gazecie o sparaliżowanej dziewczynie, co było skutkiem upadku z konia) to on progu naszego domu nie przekroczy! Czyli dzień jak co dzień ;) No cóż, trzeba będzie coś wymyślić, no ale na razie nie będę się tym zamartwiać, ćwiczyć nadal nie mogę, zwolnienie z wf-u do końca października :( Mam tylko nadzieję, że się za bardzo nie roztyje przez to. No, ale do rzeczy:

Śniadanie: pół makreli wędzonej + roszponka + ogórek kiszony + bułka pełnoziarnista

Owoc: nektarynka

II Śniadanie: jogurt naturalny Danone + 2 łyżki musli + 2 łyżki suszonej żurawiny

Obiad: pełnoziarniste penne z łososiem, pomidorem i szpinakiem

Kolacja: to co wczoraj, czyli krem z brokułów + kromka chleba żytniego

W międzyczasie: kawa Inka + słodzik (kupiłam go dzisiaj i szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że jest aż tak słodki! Wrzuciłam jedną tabletkę i jak dla mnie było o wiele za słodkie, ale będę wrzucać po pół i będzie okay. Cieszę się, że w końcu go kupiłam) herbata czarna + herbatka żurawinowa 

Jak tak teraz patrzę to o wiele za mało! Muszę się pilnować i pić więcej.

xoxo