Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Efektów nie ma, a czas leci.


No cóż, mój plan posiadania świetnej sylwetki w te wakacje chyba nie zostanie zrealizowany, a przynajmniej nie do końca. Efektów po tylu miesiącach nie ma takich, jakich się spodziewałam. Mówi się trudno :) 

Po mojej ostatniej załamce skończyło się tym, że przez kilka kolejnych dni jadłam w ciągu dnia słodycze. Nie jakieś ogromne ilości, ale np. kawałek ciasta, kilka kostek gorzkiej czekolady, chałkę z dżemem itp. Dzisiaj zjadłam małego rogaliczka, wielkości dwóch kciuków, bo dostałam od nauczycielki, więc głupio mi było odmówic, tak to reszta dnia zgodna z dietą.

Cwiczenia również jakoś odstawiłam na bok, ale jutro już do nich wracam. W poniedziałek i dzisiaj byłam na siłowni prawie po 2 godziny. Zakwasy we wtorek były ale przeszło. Chłopaki z klasy mnie wyciągnęli więc się zgodziłam i chyba nawet kupię karnet, bo jestem bardziej spocona po takich cwiczeniach, bieżni i rowerku niż przykładowo po godzinnym treningu z Chodakowską czy Mel B. 

Dziwne, że jak zaczęłam jesc w tym tygodniu mniej zdrowo i mniej cwiczę, to mój brzuch (oponka) wydaje się ciut mniejsza :)

Napisałam już do mojej znanej dietetyczki, i albo umówię się na wizytę, albo sama wykombinuję jakąś zmianę w diecie :)