Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
czwarty i piąty....


tak, czwarty i piąty dzień dietki minął całkiem dobrze...

DZIEŃ 4
co jadłam już nie pamiętam, najważniejsze że było dietkowo:)
dzień pod znakiem mycia okien... wreszcie bo już myślałam że ta szarość za oknem to smog londyński.... na szczęście clin sobie poradził:)
gól brzucha nie do zniesienia... jakby wszystkie życiowe okresy na raz... masakra... no spa dała radę ale ledwo ledwo....

DZIEŃ 5
dietki odstępstwa: kawałek babki piaskowej, kilka chipsów... uuuuu

ból brzucha nadal... tylko że nie wiem od czego.... spodziewałam się miesiączki (dziś kończę połóg... ) ale nie ma.... może to te szwy..... a może przy myciu okien się za bardzo powyginałam.... już sama nie wiem....

Jutro idę do ginekologa... mam nadzieję że szwy ok.... pogadać muszę o antykoncepcji... takiej na 100%.... narazie dość dzieci.... no chyba, że mężuś przekona się do adopcji, bo ja już więcej rodzić nie będę.... 2 cesarki wystarczy.... no.... chyba że on urodzi... hi hi....

bardzo zmęczona jestem.... i przybita..... bardzo mnie zdołowało to że ćwiczyć nie mogę.... Po urodzeniu Emilki na aerobik poszłam gdy miała 4 miesiące, ale przed ciążą nie chodziłam, więc mnie jakoś specjalnie nie ciągło..... a teraz..... WRRRRRRRR!!!!!!!!!!!!!!!!!!!.

POSTANOWIŁAM: kupuję pas neoprenowy i jakiś krem termoaktywny.... muszę, po prostu muszę coś zrobić ze swoim ciałem bo oszaleję.... a za kilka miesięcy gdy już będę mogła ćwiczyć może być już za późno by zwalczyć tego flacóra....(wiszący brzuchol znaczy się...)

DÓŁ DÓŁ DÓŁ

  • ZielonyOgrod

    ZielonyOgrod

    17 kwietnia 2011, 21:45

    Mój mąż też chudnie 3 razy szybciej niż ja . Wiem to niesprawiedliwe:(