i waga dziś znów poszła w dół rekompensując wczorajszy nieuzasadniony wzrost>>> 81,3kg.:)
wypad do lasu był, a relaks był w postaci bardzo aktywnej, gdyż młodsza Agentka postanowiła przebiec las w szerz i wzdłuż i trza było gonić Dziada:):):). Grzybków zero, mąż znalazł "chyba opieńka">>> akurat tych grzybów nie znam ja. Następny planowany wypad na grzybki bez dzieci
na powrocie z lasu odwiedziliśmy teściów i niestety zmieniło to troszkę moje dzisiejsze planowe menu, ale odmówić nie wypadało.
śniadanie: 2 kromki drożdżówki z masłem i miodem
śniadanie 2: kawa z mlekiem + 2 łyżeczki cukru + ciasto ok 40g
obiad: zapiekanka z ziemniaków i brokułów a do tego pierś kurczaka z cebulką
podwieczorek: i tu teściowa namieszała>>> kawa+cukier+mleko i 2 małe kawałeczki placka.
kolacja: duże jabłko (w planach, ale głód czuję, więc nie wiem czy coś bardziej sytego nie wszamanię).
jutro podsumowanie trzeciego tygodnia, tzn ważenie, bo pomiary dopiero po miesiącu czyli 1 listopada.
ok, spadam bo te moje Łobuziary trzeba syropkami naszprycować i do kąpieli z olejkiem eukaliptusowym zagonić, bo chwila wytchnienia w mym domu dopiero wtedy gdy Gwiazdy zasną. Te chwile są najcudowniejsze, wtedy wyglądają jak Aniołki.