Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dnia trzeciego cd.


wpadłam spisać moje dalsze menu, zanim mnie lodówka przyciągnie.... bronię się z całych sił, nawet uciekłam do sypialni i siedzę w pidżamce pod kołderką... już nie mam w planach schodzić na parter więc liczę, że się uda oprzeć pokusom.

menu:
przekąska: jabłko
podwieczorek: mała salaterka fasolki po bretońsku (w sumie to tak próbowałam i oderwać się nie mogłam taka mi pyszniutka wyszła)
kolacja: musli z mlekiem

niby było ok, ani jednego cukierka, ciasteczka, czekoladki a mimo to wcale z siebie dumna nie jestem... ta fasolka mi popsuła humor.

poza tym nawet ok, po przedszkolaka pojechałyśmy z Majką sankami>>> oczywiście mama za woła robiła... o ćwiczeniach narazie  nie myślę, weny brak.... tak sobie myślę, że może od 15 się zmobilizuję, albo jak mi dietką odchudzanie przestanie wychodzić.... ojjjj



no, chyba znacie tą dziewczynę...
czyż to nie dowód na to że chcieć to móc:):):)