Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dziś znów piekarnik szalał:)


poszłam za ciosem i po wczorajszej udanej pizzy dziś zafundowałam mojej rodzince bułeczki drożdżowe nadziewane pieczarkami i cebulą:) wyszły przepyszne. Upiekłam 12 sztuk, 1 mąż wchłonął gorącą, 4 zabrał w trasę, dziewczynki zjadły łącznie 3 sztuki, ja 1 a nędzne resztki czekają do jutra:). Następnym razem do farszu dołożę kiełbasy, papryki itd i jak to stwierdził mąż "będzie calzone":)

dziś jedzenie wyglądało tak:
śniadanie: owsianka z daktylami suszonymi
śniadanie 2: 2 kromki razowca z pasztetem i chrzanem
obiad: ziemniaki, kaczka pieczona (resztki z niedzieli), surówka z pekinki
podwieczorek: bułka z pieczarkami
kolacja: 6 suszonych śliwek, 3 morele, 2 łyżki musli , mleko

coś czuję, że choróbsko odpuszcza...
łykam piguły i idę do łóżka, Dziewczynki śpią, mąż w pracy, w domu nawet jakoś tak z grubsza ogarnięte... pomysłu na jutrzejszy obiad brak...

kosmetyki przetestowałam, jest ok.




fakt:) im mnie mniej, tym czuję się lepiej:):):)