Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
O CHUDEJ Wielkanocy


Poświąteczne Alleluja :) Przyznać się kto w te święta grzeszył na potęgę, kto tylko troszeczkę, a komu gratulować silnej woli i wytrwałości :)

Ja ze swojej strony mogę z czystym sercem i bez rysy na sumieniu powiedzieć – dałam radę i nie tknęłam niedozwolonych jedzonek. Niestety na wielki piątek moja rozpiska pokazała – pierś z kurczakaL No niestety, pierwszy raz w życiu w Wielki Piątek zjadłam mięso – mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. U mnie w domu święta z racji urodzin mamy zaczęły się już w sobotę. Pierwsza tura gotowania, szykowania i gości – przeżyłam tylko na swoim jedzonku. Rano w sobotę był trening – jestem bardzo ciekawa czy vibro i vacu jakie mam w tym cyklu cokolwiek dają. Oczywiście poza wytrzęsionymi wnętrznościami i policzkami buldoga :) Niedzielne śniadanko niemal bez skazy – rysą na szkle była święconka – ale to tylko ćwiarteczka jajka, plasterek kiełbaski i kawałeczek chlebka – chyba mnie nie rozerwało :) Później chrzciny Maleństwa – z własnym prowiantem do restauracji – tak – tak właśnie zrobiłam :)
No i poniedziałek – obiad rodzinny u nas – oczywiście, że na swoich rarytasach.

Jestem z siebie bardzo dumna – wytrzymałam, nie miałam „ślinotoku” ale jak jutro waga na pomiarach nie pokaże jakiś 83 kg to ją chyba wyrwę z podłogi i wyniosę…

Trwam dietce, trwam w treningach – wczoraj trener na siłowni tak mnie zmotywował rozmiarem gorsetu na vacu, że miałam ochotę go ucałować :) Trenerki zawsze wkładały mi rozmiar „L”, a przemiły Pan trener ubrał mnie z dumą w „S” – faceci mają jednak jakieś inne oczy :)

  • Amelia31

    Amelia31

    10 kwietnia 2015, 10:55

    Super, że jestes taka wytrwała! Ale ja mimo rozpiski w Wielki Piątek mięsa bym nie zjadła...