Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
weekand


Weekend minął szybko. Dziś już poniedziałek. Po tym weekendzie jestem nie do życia 
Ale od początku...

Od piątku byłam u Pawła  Zapakowana w dwie torby, z laptopem i ciuchami - wyglądało to jakbym jechała faktycznie gdzieś na weekend. 

SOBOTA
Dzięki sprzątaniu w piątek wygospodarowałam sobie czas na naukę w sobotę. 
Obudziłam się po 9:00. Pojechaliśmy do św. Katarzyny na rowerach po bułki  Taka wyprawa z rana jak śmietana  śniadanko zjedliśmy na dworze.
Wszystko byłoby ok, gdyby nie znów moja alergia - skończyło się tak, że Paweł jechał jeszcze raz - tym razem do apteki po Alertec (polecam - lepszy niż Allegra).
Nauka do egzaminu szła mi jak flaki z olejem, z resztą dodałam długi wpis, który trochę czasu mi zajął... Obiad był dobry, mimo że się nie spodziewałam 

Nie lubię tych studiów - wszystko to co każą nam wiedzieć jest jakieś takieś sztywne, mało przydatne w życiu, głównie opiera się na historii wychowania mam wrażenie.
No nic, dzień mijał dość szybko, na 18:00 jechaliśmy do Piotrka i Gosi, która miała imieniny  

Były kabanosiki, chipsy, ogórki konserwowe, papryczka, z 4 kanapki z serem zółtym, ogórkiem, pomidorem i kiełbasą. A no i piwo - nie jedno.
Do 1:00 oglądaliśmy film - "Egzorcyzmy Emily Rose" - mało powalające, oglądane po raz drugi...

NIEDZIELA
Instynktownie obudziłam się po 8:00 biorąc notatki w dłoń - kocham patrzeć na nie bezmyślnie <3 Moje Kochanie przyniosło mi bułeczkę do łóżka i  ani się nie obejrzałam trzeba było wychodzić bo o 12:00 basen 

Obiecałam, że będę na rodzinnym obiedzie, więc byłam. Była moja ukochana pierś z kurczaka w sosie śmietanowo-cebulowym  Uwielbiam. Mama się śmiała, że jak będziemy z Pawłem przychodzić to pewnie to będę sobie życzyła na obiady. Nie zaprzeczam 

Po obiedzie przeszłam już do konkretnej nauki - zmodyfikowałam notatki wg zagadnień i zaczęłam się uczyć na kocyku przed blokiem. Dołączył do mnie Paweł - zawsze jakoś tak przyjemniej się uczyć - nawet jak naśmiewał się z mojego tracenia co chwilę skupienia  Ale co ja poradzę, że nie lubię się uczyć czegoś co mnie nie interesuje....
W międzyczasie były krakersiki, ciasto drożdżowe z rabarbarem. 

Potem kolacja. Pyszne wiosenne sałatki - jedna na słodko, druga bardziej na słono. No i chleb niestety biały, bo taki u mnie w domu preferują.

I znów utkwiłam w książkach - tym razem w łóżku. O 23:00 zasnęłam z okularami na nosie - ewidentnie interesujące wiadomości w tych moich notatkach... 

No i 5:30 już dzisiaj się obudziłam przerażona, że nic nie umiem. 
Ale spoko już jestem po. Chyba poszło w porządku. Byłoby lepiej jakbym od początku się uczyła jak trzeba, a nie udawała - no cóż ani razu jeszcze nie weszło to u mnie w życie 

Weekend oceniam kiepsko. Wczoraj pominęłam przysiady (wszystko mnie jakoś bolało) a w sobotę na szczęście i tak był rest, wody też nie było raczej tyle ile należy. No i ta chwila słabości jeśli chodzi o jedzenie - te egzaminy tak na mnie działają niestety...

Dziś jesteśmy umówieni w sprawie umowy od mebli  Obym się ogarnęła do tego czasu, bo czuje się jak w agonii od kiedy powróciłam z uczelni. Jako relacji z weekendu byłoby na tyle  Mam nadzieję, że będę mogła się pochwalić i kogoś zmotywować jakimś info z dziś  Trzymajcie kciuki - w końcu do końca dnia jeszcze trochę!

Jeszcze tylko 12 dni... Czas niebawem na kolejne zakupy  

  • granolaa

    granolaa

    17 czerwca 2013, 20:58

    Takiemu pysznemu jedzonku też bym się nie oparła :). Ale zaliczyłaś basen a to już coś :D!

  • MllaGrubaskaa

    MllaGrubaskaa

    17 czerwca 2013, 16:51

    Ciężko się uczyć jak przedmioty nudne. Ja na finansach zawsze usypiałam, i do tej pory nie wiem czy same finanse były dla mnie nudne czy flegmatyczny głos kobiety która je prowadziła ;)) Menu piękne, kolorowe ;))

  • zmianadzislepszejutro

    zmianadzislepszejutro

    17 czerwca 2013, 14:04

    sałatka o którą pytałaś to ta na słodko: ananas, rodzynki, ryż, kukurydza, majonez, opcjonalnie brokuł :) dzieło mojej mamy :P Mogę podać przepisy na oby dwie jak jej zapytam :) na prawdę dobre :)