Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zepsuta waga


Dzień zaczął się super, obudził mnie godzinę przed budzikiem ujadający pies sąsiada.

Poszłam do łazienki, stanęłam na wadze i .."O matko jak to się stało, że tak się intensywnie odchudzam i przytyłam kilogram !?" Zawsze się zastanawiałam dlaczego ludzie tyją - i nie mówię tu o ciążach, chorobach itp, mam na myśli zwykłe obżarstwo i brak ruchu jak u mnie, zawsze mówiłam -kurde przecież jak dziewczyna waży 90 kg to kiedy się zorientowała ze jest źle? przecież to nie tak ze kładziesz się spać ważąc 60- budzisz się i <"BOOM!">  90 KG! no i swój moment prawdy sama przespałam, byłam szczęśliwa, jadłam co chciałam, po spodniach nie zauważyłam, z resztą lubię legginsy więc nie miałam prawa się zorientować :P Zawsze mówiłam, że jak przekroczę 60 kg to coś z tym zrobię. Na dzień dzisiejszy 64, wszystko mi się trzęsie, zaczynam mieć tyłek jak własna mama i wszystko obrasta cellulitem. Podjęłam decyzję:

Dzisiaj po pracy idę na siłownie, Dziś, nie jutro, nie od pon, nie jak mi się okres skończy tylko właśnie dzisiaj.

Niech się dzieje co chce, już mam do zrzucenia 9 kg. To dużo i nie dużo, ludzie zrzucają po 50, ale jak sama mam się ruszyć... Ale poradzę sobie, modle się, żeby się zarazić tym sportem!


mam ją na tapecie jako motywator :)