Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Czas stanąć prawdzie w oczy


No więc aby móc zacząć od początku należy stanąć przed lustrem i wprost sobie powiedzieć:

"Kochana upadłaś ponownie, trza pozbierać manatki i ruszyć ponownie do walki. Przecież kto jak kto ale Ty się chyba nie poddasz co?"

Takie właśnie sobie dziś słowa powiedziałam, po porannym ważeniu.

Naprawdę upadałam na samiutkie dno. Dobrze, że ono się nie zarwało pod moim ciężarem.

A więc tak straciłam cały zeszły rok. Waga dziś pokazała 69,6 kg. Aaaaaaaa masakra!

Pozostałe wymiary:

Szyja 34 cm

Biceps 28,5 cm

Biust 100,5 cm

Talia 79 cm

Brzuch 95 cm

Biodra 101 cm

Udo 65,5 cm

Łydka 42 cm

 

Nic dziwnego, że czuje się okropnie w czym k skoro pozwoliłam sobie znów odpuścić.

Zrobiłam dziś rachunek sumienia z czynnym udziałem mojego męża i wyszło z tego tyle, że przyczynami stanu obecnego są na pewno:

1.     Nadgodziny w mojej pracy - no bo jak tutaj mieć siły na ćwiczenia gdy siedzisz w pracy od 8 do 20-22

2.     Stres związany z otwarciem przewodu doktorskiego i dużym projektem w pracy

3.     Brak ruchu (z powodu przyczyny nr 1) jak również z powodu odstawienia roweru z uwagi na problemy z zatokami, które ciągle powracały

4.     Zbyt częste jedzenie pizzy

 

Obecny plan jest na eliminację przyczyny nr 4 - bo to najprostsze (max 1 na miesiąc i to połówka małej), 3 - oj trzeba wrócić na siłownię i do ćwiczeń z Ewką, no i należy definitywnie skończyć z przyczyną nr 1 (po co siedzieć po godzinach jeśli nic się z tego nie ma - po za dodatkowymi kg).

Przyczyny nr 2, czyli stresu hmm nie wiem jak wyeliminować tym bardziej, że w tym roku mam obronę (więc i egzaminy) jak również oprócz ciągnącego się jak flaki z olejem ostatniego dużego projektu już nowy od tego tygodnia na głownie (również z nierealnymi terminami).

Ale zdrowie jest ważniejsze, mam nadziej, że ćwiczenia załagodzą stres.

 

Teraz czas na sprawozdanie z dnia dzisiejszego. A więc tak:

Ś: 1 kawałek karpia smażonego (został mi jeszcze ze świat więc należy zjeść - jeszcze mam 1 na jutro) 1 kromka chleba drwala + kawa z mlekiem i 1 łyżeczkami cukru + herbata z cytryną i łyżeczką miodu

2Ś: 1 ciasteczko belwita + bułka z pestkami z dynią (taka świeżutka bez niczego)

O: 2 ziemniaki (małe) + gulasz z piersi kurczaka z podgrzybkami na śmietanie 12% ok połowy z całości (1 pojedyncza pierś z kurczaka, pół cebuli, garść grzybów, 2 łyżki śmietany) + 2 łyżki domowych buraczków mojej mamy + biała herbata

P: 3 czekoladki merci

K: kubek herbaty na wypasie (czarna herbata z miodem, cytryną i domowym sokiem z malin)

 

Ćwiczeń brak z uwagi na ból brzucha @ zbliża się dużymi krokami :(

 

 

  • jogifanka

    jogifanka

    9 stycznia 2014, 22:19

    Kochana jak dobrze, ze jesteś. Ps 4 to już prawie pokonałaś- znam Twój charakter!. Za 3 sie bierzemy ja jutro sie wybieram na siłkę.

  • blair17

    blair17

    9 stycznia 2014, 21:14

    Ej nie masz takich złych wymiarów! Ja mam podobne, oprócz talii i boczków, a mam mniejszy biust to ju w ogóle :) w biodrach 100 jak dla mnie jest ok ;D Może zamiast skupić się na odchudzaniu skup się na dbaniu o siebie,o ciało? Czasami waga ani drgnie, a ciało wygląda lepiej :) Pozdrawiam :)

  • Tay_Curlyhead

    Tay_Curlyhead

    9 stycznia 2014, 21:11

    Powodzenia i najważniejsze ,,Odchudzanie zaczyna się w głowie, a nie na talerzu''