Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dłuuuuga przerwa


Dziś powinnam być przynajmniej cztery kilo lżejsza, niż wtedy, gdy spłodziłam ostatni wpis. A wydaje mi się, że ważę jeszcze więcej. Wydaje mi się, bo boję się wejść na wagę. 

Ze wszystkich moich postanowień na ten rok, to idzie mi najbardziej opornie. Chudnięcie. Pierwszym zerwaniem w dietą, po którym przez półtora miesiąca nie wróciłam na dobre tory była obrona pracy magisterskiej. Musiałam w ciągu dwóch dni nauczyć się wszystkich pytań, więc nie był czasu gotować. A zatem pizza i Redbulle schodziły taśmowo lądując w moim żołądku. Potem wyjechałam na chwilę do rodziców i tam dowiedziałam się, że zostałam przyjęta na miesięczne szkolenie z programowania. Szybkie zakupy ciuchowe (bo przecież "nie mam się w co ubrać") przypomniały mi o smutnej prawdzie - jestem gruba. Na początku sierpnia jeszcze się starałam, ale bywało, że przygotowanie się na kolejny dzień szkolenia zajmowało mi czas do późnej nocy. A w drugim tygodniu sierpnia przeprowadzka.

Przenieśliśmy się z partnerem z dwóch pokoi dla siebie, do jednego, współlokatorskiego. Nie jest tak źle, jak to zabrzmiało - z naszym obecnym współlokatorem znam się od lat. Mieszkamy teraz w niższym standardzie, ale za to w najlepszym rejonie Wrocławia, blisko ogromnego parku, tras spacerowych nad Odrą i mojej ulubionej kawiarenki z najlepszymi goframi w mieście. Niestety.

Szkolenie skończyło się dwa dni temu. Moje wyniki musiały być powyżej średniej, bo już następnego dnia dostałam ofertę pracy. W przypływie emocji, radości, chęci działania, zmian i bycia idealną chciałam już, teraz, natychmiast wrócić do mojego odchudzania. Ale wczoraj znów na stole wylądowała pizza, bo zwiezione na ostatnią chwilę kartony z kuchennym wyposażeniem wciąż zajmują pół kuchni. Dziś w końcu udało mi się odnaleźć patelnię, dzięki czemu mogłam zjeść jajecznicę (w planach diety sprzed dwóch dni).

A zatem, wykorzystuję ten moment, by zapytać, co jest nie tak. Gdzie leży problem? Czym jest ta kłoda, która wciąż i wciąż powstrzymuje mnie przed osiągnięciem tego jednego celu, który wciąż mi się wymyka. Chciałam wrócić na studia i obronić tytuł, udało się, chciałam zdobyć pracę w zawodzie - oto jestem, przeprowadzka w spokojniejsze regiony - tadam. Ale chciałam też schudnąć. Postanowiłam to sobie, kiedy na przełomie czerwca i lipca wykupiłam dietę Vitalii i od kiedy zaczęłam opłacać multisport. I teraz, dwa miesiące później jestem w tym samym punkcie. Co jest ze mną nie tak?