Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Chwila przerwy i kontynuacja


Ostatnie dni były żałosne. Choroba, zapalenie ucha, a do tego przedokresowa chandra zrobiły swoje. Wpadł jakiś Snickers i nie do końca zdrowy burger z Pasibusa. A ćwiczeń ani widu. Trening z Pawłem oczywiście odwołałam, a ze względu na ucho żadna aktywność na powietrzu nie wchodziła w grę. I tak minęły trzy dni.

I dziś wreszcie poczułam się lepiej. Uszko w granicach akceptowalności. Wpisałam sobie z góry 10 punktów w ZRP, a potem walczyłam, żeby je utrzymać (jak w Młodych Gniewnych :)). I tak dziś na śniadanie jajko sadzone z sałatką wiosenną, na obiad makaron z kurkami, kolacja to ulubione spring rollsy - wychodzą mi coraz lepiej i są bajecznie proste. A na przekąskę koktajl z owoców i mleka kokosowego.

Trening to marszobiegi i ćwiczenia z DAREBEE, potem rozciąganie, przed rozgrzewka i godzinka pękła. Wypitej wody było ponad 3 litry oraz żadnych słodyczy czy innych odstępstw od diety.

Wzorowy dzień.

Ale to nie jest tak, że to przychodzi z łatwością i lekkością, jak pstryknięcie palcami, na które dobra wróżka wyczarowuje motywację i chęci i pyszne jedzenie. Dieta, to fakt, jest mega smaczna, ale trzeba chwilę w kuchni spędzić nad krojeniem tych wszystkich warzywek, smażeniem i pieczeniem. Dziś na marszobiegi to wręcz wypełzłam z mieszkania, tak mocno musiałam się zmuszać, a po drodze z kilkanaście razy wyplułam płuca. Do tego zwykłe stresy, praca, rodzina, biznes.

Ale zawsze powtarzam sobie jak mantrę: Warrior's gotta do, what warrior's gotta do.

I ruszam dupę.

AHO!

  • equsica

    equsica

    28 sierpnia 2020, 00:09

    hm te warzywa są w woreczku czy jakiejs galarecie?

    • equsica

      equsica

      28 sierpnia 2020, 09:17

      Ooo brzmi smacznie

    • Zooma

      Zooma

      28 sierpnia 2020, 12:37

      Dokładnie. Smaczne, proste i szybkie - czyli jedyna opcja, która sprawdza się w mojej kuchni (do niedawna nie podejrzewałam, że w ogóle możliwa) :D A powyższe rollsy powstały z zawinięcia w lekko zwilżony papier ryżowy warzyw i tofu. Tofu wcześniej przez ok. 20 minut marynowałam w sosie sojowym z czosnkiem, a potem podsmażyłam na oleju kokosowym. Ale jak trzeba coś zwinąć szybko, to parę kostek fety też zrobi robotę. Polecam.