Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ciąg cukrowy i moje patenty


Zaczęło się od choróbska, ciągot przedmiesiączkowych i spadków nastroju. Batoniki i cukiereczki jak malowane lądowały w moim pyszczku, choć nawet nie miały ważnej przepustki. I tak się wciągnęłam kolejny raz w cukrową spiralę, a za nią poleciało większe uczucie głodu (standard) i zrezygnowanie pn. "dziś już odpuszczam, ale jutro to już na pewno wracam na dobre tory"...

W końcu po dwóch tygodniach docisnęłam hamulec, bo sytuacja solidnie wymknęła się spod kontroli.
Zauważyłam, że w wyjściu z zaklętego kręgu kalorycznych przysmaczków i pizzy pomagają mi dwie rzeczy. Numer jeden - treningi. Numer dwa - owoce.

W aspekcie treningów bardzo pomaga mi Paweł, mój trener personalny i jedyna osoba, której ufam w kwestii ćwiczeń. Jest bardzo profesjonalny, inteligentny i niesamowicie pozytywny. Dla mnie spotkanie z nim to najprostszy sposób, aby wyjść z marazmu, bo gdy umówię się na trening oraz za niego zapłacę, to już pójdę. A jak już pójdę, to przecież muszę ćwiczyć, bo co niby innego mam tam robić :P. A z trenerem nad głową, zdecydowanie łatwiej jest "się zmusić". A jak już się zmuszę, to kolejnego dnia jest łatwiej. Taka moja filozofia użytkowa :-)

A owoce? To jest moje koło ratunkowe w pierwszych dniach po odstawieniu. Ponieważ są słodkie, to mózg daje się oszukać. Albo może przekupić? Tylko zjadam ich wtedy naprawdę dużo. Ale efekt jest taki, że po kilku dniach ciągoty do słodyczy tracą na sile, a ja mogę zmniejszyć ilość owoców do normalnego poziomu spożycia dziennego. No i potem owsianka z owocami i syropem klonowym zaspokaja mnie na dzień lub dwa. I na takim lajciku bezsłodyczowym płynę ile tylko mogę. Od dziś postanawiam, że mogę przez kolejne 31 dni :-)

Niestety wiąże się to z tym, że nie ma zgody na Cheat Day Słodyczowy, na niedzielne lody albo torcik imieninowy. Cóż, będę sobie sprawiać inne przyjemności.

Bo jeżeli mówię nie, to znaczy nie.
Kropka.

A teraz moja ulubienica miesiąca, która jest ze mną od pierwszego września i już ją kocham całym sercem. Taaaadaaaam. Oto The Karta Multisport :D

Jak moje finanse wytrzymywały wcześniej bez niej? Nie chcę się doliczać. Natomiast chciałabym tutaj skorzystać z okazji i podziękować mojemu sponsorowi, The Pracodawcy, który mi większą część tej karty opłaca. Nie zwiększa to w ogóle mojej chęci do pracy dla Pracodawcy, ale ociepla jego wizerunek w moim sercu. 
Dziękuję za uwagę.
Wczoraj wraz z The Kartą oraz moim partnerem i jego The Kartą odbyliśmy nocną sesję squasha całkowicie za darmo. Jeeeeeeeej! Niech żyje Multisport!

AHO!

  • dola123

    dola123

    11 września 2020, 13:32

    Zazdraszczam i sama odliczam już dni do urochumienia Multisporta. Już też robię plany co odwiedzę, gdzie pójdę, no i wreszcie będę mogła testowac co mi odpowiada, a co nie. Na squasha czaje się od roku. Może wreszcie nadjdzie ten moment, że spróbuję tej dyscypliny :)

    • Zooma

      Zooma

      12 września 2020, 00:04

      Od siebie życzę Ci duuuuużo dobrej zabawy przy testowaniu nowych rzeczy. A squasha oczywiście też polecam spróbować, bo to mój ulubieniec :)

  • Janzja

    Janzja

    6 września 2020, 18:40

    O tak, od kiedy mam Multisporta poczułam się jakby wybudowano wokół mnie ogromny plac zabaw dostępny non stoper :D. Na squasha akurat nigdy nie dotarłam, bo tam jakoś samej mnie nie ciągnie :). Wiwat Multisport xD!!!

    • Zooma

      Zooma

      7 września 2020, 08:43

      Niech żyje! :) A z ciekawości, dokąd chodzisz ze swoją kartą? Może się zainspiruję.

    • Janzja

      Janzja

      7 września 2020, 11:34

      Odpaliłam wyszukiwarkę za pierwszym razem i tylko wydawałam z siebie ochy i achy ile atrakcji do wyboru :P. Reszta to kwestia gustu - zumbę traktuję na dobry rozruch jak dawno nic nie robiłam, siłownie same jako takie lubię i lubię mieć ich wybór by się nie znudzić, chodzę czasem na jogi, zdrowe kręgosłupy i pilatesy, bo mam wskazania do rozciągania się - na początku to nazywałam "ćwiczenia emerytalno-rentowe' i na nie chodziłam, bo bałam się zmęczyć, haha. Pole-dance zaliczyłam dopóki kontuzja kolana nie spadła na mnie - wciąż myślę jak wrócić. Taniec czasem oglądam, ale na niego rzadko mam ochotę więc tylko na salsę chodziłam. Trochę burleski zaliczyłam. Jakieś tam aerobiki czasem zwiedzam, ale nie do końca mnie to jara. Boks, fitboks, kung fu zahaczyłam. Generalnie zwiedzam co się da, mogę napisać szybciej co mnie nie interesuje ;) a co nie, to na przykład crossfit. Tak to mam zajęcia z kalisteniki i na nie się czaję nieco, moimi aktywnościami na jakie boję się iść i ciągle trenuję z prędkością żółwia to sztuki walki na jakie chodziłam kiedyś, a teraz to się boję i trenuję wszystko inne co się da by organizm rozgrzać. Podsumowując - docelowe zajęcia do poledance i sztuki walki u mnie, a cała reszta to wzmacnianie ciała ku temu plus praca nad koordynacją ciała, naprawianiem tego co trzeba naprawić pod kątem fizjoterapeutycznym, trochę kardio dla serca, trochę rozciągania dla gibkości i trochę siłówki dla przenoszenia granicy wytrzymałości również. Z ciekawostek na jakie poluję dodatkowo to zajęcia z rollerem, zajęcia typu praca z gumami i zajęcia z podstaw ruchu.

    • Janzja

      Janzja

      7 września 2020, 11:35

      A jaki jest Twój kierunek mniej więcej? Gdzie Ci "gra" jak myślisz "The Card"?xD Squash już zaliczony ;)

    • Zooma

      Zooma

      7 września 2020, 19:51

      O, wow. Faktycznie masz plac zabaw :) Ja dopiero zaczynam z The Kartą, ale mamy za sobą właśnie squasha i grotę solną, a z poprzednią także spinning i jogę. To jest świetne, że można próbować wielu rzeczy. Ale oprócz squasha to nie wiem, czy z czymś zostanę na stałe. Poważnie myślę jeszcze o pływalni i początkującym boksie - to pierwsze w weekend, a drugie po urlopie :)

  • psychodietetyczni.pl

    psychodietetyczni.pl

    6 września 2020, 13:43

    Na samym początku po odstawieniu słodyczy właśnie dobrze stosować zamienniki słodyczy na przykład owoce :) ja na przykład stosuje kisiel jakiś jogurt :) Miłego dnia

  • Cukiereczek26

    Cukiereczek26

    6 września 2020, 12:33

    Uwielbiam Twoją narracje rzeczywistości, zawsze gdzieś po jakimś akapicie się uśmiechnę :D W ten weekend popłynęłam wartkim słodyczowym potokiem, także rozumiem doskonale odczucia Ci towarzyszące :P

    • Zooma

      Zooma

      6 września 2020, 17:47

      Dziękuję za miłe słowa. I trzymam kciuki, żeby ten potok udało się zatrzymać :)