Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ikona stylu i pan z zakupami



Także ten - jakby nowy rok się zaczął czy coś... Ja tam nie wiem, bo oprócz wzmożonej eksploatacji materiałów wybuchowych to nic nie spostrzegłam. Ale zerkam na datę na telefonie komórkowym i faktycznie, pokazuje 2021. No cóż...

Zazwyczaj nie biorę wysokiego C z okazji zmiany cyferki, ani noworocznej, ani urodzinowej. Ale w sumie, nawet mimo to, czemu by nie porobić planów jakiś w miarę sensownych i umiarkowanie ambitnych na następne miesiące? Jest sporo miejsca na improvement w moim życiu, i chwała na wysokości za to, bo przynajmniej nie jest nudno. Więc jak wszyscy to ja też wybrałam sobie cele - całe dwa - na ten rok.

Mój pierwszy cel to zostać ikoną stylu. Brzmi tak bosko, że każda komórka tłuszczowa w moim ciele dostała wypieków. Zdarzyło mi się czytać, że przy oznaczaniu celów trzeba nadać im seksowne nazwy, żeby poddać umysł i ciało radosnym wibracjom. No to w tym wypadku, bycie "ikoną stylu" karmi mojego wewnętrznego narcyza kawiorem i belgijską czekoladą.

Naturalnie cel musi być szczegółowo rozpisany, skonkretyzowany, odatowany i rozłożony na małe kroczki, bo inaczej to ja jestem bez szans wobec mojego najsilniejszego wroga, władającego umiejętnością zaklinania umysłów, zaklęciem paraliżu i miksturą wstydu - jej wysokością Prokrastynacją.
Także oczywiście istnieje już karteczka z rozpiską co w wyglądzie mogę i powinnam poprawić, wzór do naśladowania z Instagrama (to dowcip oczywiście), oraz lista specjalistów do pomocy i ich cenniki.


No i oczywiście kontynuacja diety. A że Lewandowska mi się trochę znudziła, to powróciłam na Vitalię po trzech latach i wykupiłam miesięczny abonament. Już widzę, że sporo się zmieniło. Właśnie jestem po dietowym śniadaniu, na które kuchnia serwowała omlet z bananem. Hmmm... Spora zmiana smaków po DietByAnn. Tylko miesiąc na razie - zobaczymy czy zaiskrzy między nami.

Ale nawet jak nie zaiskrzy, to dzięki Vitalii zrobiłam odkrycie miesiąca (już 2 stycznia) i mam solidnego kandydata na przebój półrocza - Frisco. Wiadomo, że jestem leniem, to nawet nie ma co ukrywać, bo bez sensu. Poza tym pracuję po 12 godzin czasem, więc common, cywilizacja i postęp technologiczny muszą mi ułatwiać życie - roboci odkurzacz, ekipa do sprzątania, inteligentna lodówka (nie to, ze korzystam z tych rzeczy, ale tak chciałam dla poprawy humoru sobie napisać) :).

Niemniej raz, czasem dwa razy w miesiącu przedsiębierzemy z partnerem wyprawę do dużego marketu, pokroju jakiegoś Auchan, i kupujemy miesięczny zapas wody i soków oraz inne mąki, pomidory w puszkach, whisky i papiery toaletowe. Ogólnie miesięczny zapas wszystkiego poza warzywem i pieczywem. Dojazd, szukanie miejsca parkingowego, przeciskanie się przez ludzi między półkami, kolejki do kas, powrót i wtaszczanie zakupów na ósme piętro (minimum to trzydzieści sześć soków, trzy sztangi wody i dwa opakowania papieru toaletowego) to nie jest najprzyjemniejsza rzecz, jaką można robić z facetem w sobotni poranek :P 


Dlatego też ochoczo i bez wyrzutów korzystałam z opcji dowozu zakupów do domu. I tak zadowolona jak z Frisco, to jeszcze nie byłam. Nie dość że dostawa następnego dnia, w niedzielę, o 7:30 rano, to jeszcze szybko, sprawnie i dokładnie. Żadnych opóźnień, żadnych zastępczych produktów, bo akurat się skończyło, a było, jak zamawiałam, ale nie ma, jak dowożą, więc będzie inne, wszystko zapakowane, wniesione, pięć minut i po "zakupach". Gdyby nie Covid to bym chyba pana dostawcę wyściskała. Ja wiem, że odkąd Fenicjanie wynaleźli pieniądze można łatwiej wyrażać swoją wdzięczność, ale akurat z gotówki to miałam 50 groszy w portfelu. Zresztą gdzież, ach gdzież ja bym się spodziewała tak zacnej obsługi w tym kraju. Raczej nastawiłam się na telefon, że się spóźnią, tak z 5 godzin na przykład, albo że to w ogóle był błąd systemu i w niedzielę nie dowożą, no chyba, że zatańczę macarenę i sypnę więcej złotych monet. Nic z tych rzeczy, więc muszę to z siebie wyrzucić - jestem zachwycona.

A ja mogę teraz czas przeznaczony na zakupy w sobotnie poranki spożytkować bardziej romantycznie.

Owocnego Nowego!

Aho!

  • marrtynna

    marrtynna

    6 stycznia 2021, 17:55

    Dopinguję w postanowieniach, no i dzięki niebiosom (?) za Frisco :)

    • Zooma

      Zooma

      6 stycznia 2021, 18:03

      Dzięki <3