No i jestem, w tym samym miejscu co zawsze. Potrzebowałam anioła stróża widocznie bo sama nie daje rady. Ale sama jestem sobie winna, Lodówka się nie zamykała , słodycze znikały w ekspresowym tempie i zamiast rozmawiać o problemach to je zajadałam.
Więc jestem, nie czuje sie jak na kolonii karnej, ani tez jakbym była zmuszana po prostu chce schudnąć zdrowo i niespiesznie. To takie męczące ciągle stawać na wadze i widzieć jak rośnie zamiast spadać.
Tym razem motywacja to moja własna satysfakcja. Powolutku, bo tylko pół kilograma na tydzień, spaceruję w stronę celu - 63 kilogramy.
Buziaki
jooogusia
21 kwietnia 2013, 11:07dasz radę : *
JustLikeHeaven
21 kwietnia 2013, 11:05Eh też wole zajeść różne sprawy... :P ale trzeba z tym skończyć, powodzenia! :)