Trochę wczoraj pofolgowałam sobie z jedzeniem - na obiad zupa jarzynowa z kawałkiem królika, duszony kurczak w jarzynach z sałatą (zjadłam aż dwa skrzydełka), a na kolację dwie kromki chleba, spora porcja chudego sera, jajecznica z dwóch jaj (ale bez tłuszczu) i późną nocą czereśnie. Mimo to waga w dół. Dzisiaj 66,6. Myślę ze zgrozą, ile musiałam jeść, żeby tak przytyć.
Ale muszę dodać: ćwiczyłam przez czterdzieści minut i wybrałam się na godzinny spacer.
ZuzannaW
20 czerwca 2011, 19:39Pozdrawiam i jeszcze popatrzę, co u Ciebie.
velvia
20 czerwca 2011, 17:27Gratuluję pierwszych spadków wagi. To nawet lepiej, żeby nie ograniczać drastycznie jedzenia, a w zamian za to więcej spalić ćwiczeniami, dzięki temu łatwiej uniknąć jojo no i w ogóle tak jest zdrowiej:) Tak trzymaj!