Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
zabieganie


no prawie zabiegana, od 7 rano w cholernych kolejkach do lekarza,czy w tym państwie nigdy nie doczekamy się tego,że nie będziemu musieli na nic czekać,czegoś sie domagać(co nam zresztą się należy)lub prosić...

parę godzin w przychodni uświadomiło mi,że jestem zuuupełnie zdrowa hehe psychicznie
w innym przypadku bym mogła pozabijać wszystkie te stare dziadki,którym ciagle coś dolega a najbardziej nuda

od rana zabieganie,potem trochę wolniej,wpdałam do kumpeli,która ma salon krawiecki i w ramach bezrobocia pomagałam,a że nadaje się tylko do prócia,bo talent ze mnie żaden,to powitajcie asystenta kierownika ds.prucia

a tak na serio:

I śniadanie: jogur naturalny zmiksowany z malinkami i otrębami żytnio-owsianymi
II śniadanie: kawa z mlekiem;)
obiad: wafle ryżowe dwa z polewą truskawkową(jak stwierdziłam kumpela to normalne ciastko tylko z ryżui się niestety zgadzam;)
podwieczorek: sucharki dwa z serkiem białym pełnoziarniste
kolacja: właśnie się gotuję namiętnie,zaciągnięta od pewnej vitalijki ostra zupa paprykowa troszkę zmodyfikowana(nie genetycznie)dla potrzeb lodówki:)

a co do ćwiczeń to:
-sto godzin tuptania pod gabinetem:)
-10 minut kołyska
-10 minut ćwiczeń na mięśnie brzucha
-?- może zrobię do końca ćwiczenia z Ewą bo wczoraj przyznam sie bez bicia wymiękłam w połowie,ale cóż kondycja już nie ta po paru latach siedzenia przy biurku

P.S. co do zupy to będę po niej wyglądać tak

FIRE