Temat: Chory zwiazek

Pewnie cześć osób mnie kojarzy, ale w skrocie: jestem w kilkunastoletnim związku z mężczyzna po rozwodzie, była żona i dzieci zawsze na pierwszym miejscu. Ostatnio znowu wrocilam do swojego mieszkania. Powod? Jego byla zona (!) I dzieci były przy ostatnim namaszczeniu jego ojca. Dla mnie, osoby niewierzącej jest to sakrament bardzo intymny Jego byla zona zapytala sie byłego meza czy może przyjechać. Mnie nie przyszło mi do głowy poprosić o to bo jego ojciec był chory na Alzheimera. Ostatnie namaszczenie odbyło się w towarzystwie partnera, dzieci Jego i bylej zony. Przeprowadzilam sie do siebie, bo to wszystko jest chore. On nie widzi problemu. Dodatkowo znalazlam w miejscu bardzo skrywanym świeży odpis Jjego aktu małżeństwa kościelnego. Jego tlumaczenie:" schowałem bo nie chciałem Cie denerwować, a akt byl potrzebny bo musiałem udowodnić,że jestem synem ojca". Odcięłam się, partner nie widzizadnej winy, nadal chce utrzymywać kontakt,chce, żebym wrocila. Co myślicie?

Wilena napisał(a):

Basia429 napisał(a):

xmargothx napisał(a):

Nie widzę nic złego w tym, że wnuki były przy umierającym dziadku ani w tym, że ktoś ma odpis aktu ślubu. Wzięłaś faceta z bagażem i jesteś zaskoczona? Nie da się odciąć całkowicie od byłego partnera, z którym ma się dzieci. On będzie miał kontakt z tą kobietą do końca życia. 

wnuki jak najbardziej, ale byla zona? Mi chodzi o obecność bylej zony, a nie o jego dzieci

Przecież to był przez ileś lat jej teść. Może mieli dobre relacje (jeszcze zanim zachorował) i po prostu z szacunku do niego chciała być obecna. To pierwsza możliwość. Druga, która powinna być już całkowicie jasna dla każdego kto nie jest jakoś skrajnie skoncentrowanym na sobie i nie uważa, że zawsze jest w centrum uwagi - chyba normalne, że matka chciała być przy dzieciach, kiedy te przyjechały się pożegnać z dziadkiem. Co miała im powiedzieć? Jeździe dzieci, bo dziadek umiera, ale ja zostanę w domu, żeby nowa partnerka waszego taty miała dobre samopoczucie? Chyba normalne, że każda matka chce w takich momentach być przy swoich dzieciach. 

Ona byla zona przez 4 lata, później nie miała kontaktu z teściem. Tesc nie kojarzył, ani syna, ani swoich wnuków. Ja jestem w związku 14 lat i zostałam zupełnie pominięta w tak ważnym momencie jak śmierć ojca partnera. Wszystko ustalal że swoimi dzieci, ja wręcz zapytałam się "A kiedy jest pogrzeb Twojego taty?". Po tym jak jego ojciec umarł wracał do mieszkania i zachowywał się normalnie, jakby nie było tematu. Jakby nie przeżywał żałoby, a tematy związane z pogrzebem ojca ustalał że swoimi dziećmi. Mnie powiedzial, ze byla zona będzie obecna na pogrzebie co absolutnie rozumiem, ale przy ostatnim namaszczeniu?

.nonszalancja. napisał(a):

Basia429 napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

akurat w tym wypadku nie masz się o co czepiac, ale dalej się zastanawiam co z tobą jest nie tak

Wielokrotnie zakładałas tematy z których wynikało, że jesteś nikim dla tego faceta i po lekturze odpowiedzi dalej nie wyciągałas żadnych wniosków skoro z nim jesteś 

Jak dowiedziałam się o wszystkim to wyprowadziłam się (ponad miesiąc temu. Swieta i sylwester spędziłam sama). On mimo wszystko pisze i chce się spotykać, z psem, który jest mój, ale przywiązał się do niego. Liczy, że wrócę do niego i po raz kolejny wybacze

w innych wątkach też pisałaś, że już się wyprowadziłas, a potem okazywało się że jednak ten stan trwał krótko

Przez rok mieszkałam sama, później wrocilam do wspólnego mieszkania. Dostalam psa na pocieszenie po czym on dalej robil swoje i od początku grudnia wzięłam psa i znowu jestem sama.

Basia429 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Basia429 napisał(a):

xmargothx napisał(a):

Nie widzę nic złego w tym, że wnuki były przy umierającym dziadku ani w tym, że ktoś ma odpis aktu ślubu. Wzięłaś faceta z bagażem i jesteś zaskoczona? Nie da się odciąć całkowicie od byłego partnera, z którym ma się dzieci. On będzie miał kontakt z tą kobietą do końca życia. 

wnuki jak najbardziej, ale byla zona? Mi chodzi o obecność bylej zony, a nie o jego dzieci

Przecież to był przez ileś lat jej teść. Może mieli dobre relacje (jeszcze zanim zachorował) i po prostu z szacunku do niego chciała być obecna. To pierwsza możliwość. Druga, która powinna być już całkowicie jasna dla każdego kto nie jest jakoś skrajnie skoncentrowanym na sobie i nie uważa, że zawsze jest w centrum uwagi - chyba normalne, że matka chciała być przy dzieciach, kiedy te przyjechały się pożegnać z dziadkiem. Co miała im powiedzieć? Jeździe dzieci, bo dziadek umiera, ale ja zostanę w domu, żeby nowa partnerka waszego taty miała dobre samopoczucie? Chyba normalne, że każda matka chce w takich momentach być przy swoich dzieciach. 

Ona byla zona przez 4 lata, później nie miała kontaktu z teściem. Tesc nie kojarzył, ani syna, ani swoich wnuków. Ja jestem w związku 14 lat i zostałam zupełnie pominięta w tak ważnym momencie jak śmierć ojca partnera. Wszystko ustalal że swoimi dzieci, ja wręcz zapytałam się "A kiedy jest pogrzeb Twojego taty?". Po tym jak jego ojciec umarł wracał do mieszkania i zachowywał się normalnie, jakby nie było tematu. Jakby nie przeżywał żałoby, a tematy związane z pogrzebem ojca ustalał że swoimi dziećmi. Mnie powiedzial, ze byla zona będzie obecna na pogrzebie co absolutnie rozumiem, ale przy ostatnim namaszczeniu?

Tylko to dalej nie zmienia tego o czym pisałam dalej. Nie ma nic złego w tym, że matka chce być przy swoich dzieciach kiedy im umiera dziadek. Chore jest moim zdaniem to, że się tego nie potrafi zrozumieć i jeszcze się ma do kogoś o to pretensje. Tak samo chore jest robienie komuś wyrzutów i rozliczanie go z tego jak powinien przeżywać żałobę. Przecież nie każdy musi płakać, nosić się na czarno i chcieć od razu rozmawiać na ten temat. Każdy to przeżywa po swojemu, a czepianie się o coś takiego jest naprawdę ciosem poniżej pasa. Co do pogrzebu - a z kim miał ustalać? Przecież wnuki to najbliższa rodzina. Może powinien Ciebie też zapytać o zadanie w tym temacie - ale patrząc na to, że masz pretensje o to jak przeżywa żałobę i kto był przy ostatnim namaszczeniu jego ojca, jakoś się nie dziwię, że Cię od tego odsunął. Człowiek w takich chwilach szuka wsparcia, a nie chce być atakowanym. 

Skoro umierał jej bądź co bądź teść (ileś tam czasu byl jej teściem) to nie widzę nic złego że chciała go pożegnać. 

Pasek wagi

Wilena napisał(a):

Basia429 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Basia429 napisał(a):

xmargothx napisał(a):

Nie widzę nic złego w tym, że wnuki były przy umierającym dziadku ani w tym, że ktoś ma odpis aktu ślubu. Wzięłaś faceta z bagażem i jesteś zaskoczona? Nie da się odciąć całkowicie od byłego partnera, z którym ma się dzieci. On będzie miał kontakt z tą kobietą do końca życia. 

wnuki jak najbardziej, ale byla zona? Mi chodzi o obecność bylej zony, a nie o jego dzieci

Przecież to był przez ileś lat jej teść. Może mieli dobre relacje (jeszcze zanim zachorował) i po prostu z szacunku do niego chciała być obecna. To pierwsza możliwość. Druga, która powinna być już całkowicie jasna dla każdego kto nie jest jakoś skrajnie skoncentrowanym na sobie i nie uważa, że zawsze jest w centrum uwagi - chyba normalne, że matka chciała być przy dzieciach, kiedy te przyjechały się pożegnać z dziadkiem. Co miała im powiedzieć? Jeździe dzieci, bo dziadek umiera, ale ja zostanę w domu, żeby nowa partnerka waszego taty miała dobre samopoczucie? Chyba normalne, że każda matka chce w takich momentach być przy swoich dzieciach. 

Ona byla zona przez 4 lata, później nie miała kontaktu z teściem. Tesc nie kojarzył, ani syna, ani swoich wnuków. Ja jestem w związku 14 lat i zostałam zupełnie pominięta w tak ważnym momencie jak śmierć ojca partnera. Wszystko ustalal że swoimi dzieci, ja wręcz zapytałam się "A kiedy jest pogrzeb Twojego taty?". Po tym jak jego ojciec umarł wracał do mieszkania i zachowywał się normalnie, jakby nie było tematu. Jakby nie przeżywał żałoby, a tematy związane z pogrzebem ojca ustalał że swoimi dziećmi. Mnie powiedzial, ze byla zona będzie obecna na pogrzebie co absolutnie rozumiem, ale przy ostatnim namaszczeniu?

Tylko to dalej nie zmienia tego o czym pisałam dalej. Nie ma nic złego w tym, że matka chce być przy swoich dzieciach kiedy im umiera dziadek. Chore jest moim zdaniem to, że się tego nie potrafi zrozumieć i jeszcze się ma do kogoś o to pretensje. Tak samo chore jest robienie komuś wyrzutów i rozliczanie go z tego jak powinien przeżywać żałobę. Przecież nie każdy musi płakać, nosić się na czarno i chcieć od razu rozmawiać na ten temat. Każdy to przeżywa po swojemu, a czepianie się o coś takiego jest naprawdę ciosem poniżej pasa. Co do pogrzebu - a z kim miał ustalać? Przecież wnuki to najbliższa rodzina. Może powinien Ciebie też zapytać o zadanie w tym temacie - ale patrząc na to, że masz pretensje o to jak przeżywa żałobę i kto był przy ostatnim namaszczeniu jego ojca, jakoś się nie dziwię, że Cię od tego odsunął. Człowiek w takich chwilach szuka wsparcia, a nie chce być atakowanym. 

Czyli według Ciebie wszystko jest w porzadku. Od 3 lat słyszałam, że jego ojciec jest umierajacy. Gdy po raz kolejny opiekunka zrezygnował z opieki i on zajmował się ojciec przez tydzien wspierałam go. Dostalam SMS, że ojciec nie żyje. Wrocil do mieszkania, tematu nie ma. Kolejny dzień, i dalej milczy na temat śmierci. W między czasie rozmawia przez telefon z dzieckiem i ustalą jakie kwiaty mają być, jak ma być pochowany dziadek, jak ma być ubrany. Po 3 dniach zapytałam się, czy wie kiedy odbędzie się pogrzeb. Usłyszałam, że tak, że w piątek. Że dzieci poprosiły, aby matka byla na pogrzebie. Odpowiedzialam: rozumiem. Kolejny, dzień dalej on ustala szczegoly pogrzebu, a ze mna zero tematu, nic a nic. Wogole nie ma nawet jednego zdania na temat śmierci ojca. Mówię, że ok jak nie ma tematu to nie idę na pogrzeb. Usłyszałam, że chce, żebym byla. Poszłam na pogrzeb. Byla zona uśmiechała się na pogrzebie. O ostatnim namaszczeniu dowiedziałam się po 2 tygodniach od pogrzebu.

Basia429 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Basia429 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Basia429 napisał(a):

xmargothx napisał(a):

Nie widzę nic złego w tym, że wnuki były przy umierającym dziadku ani w tym, że ktoś ma odpis aktu ślubu. Wzięłaś faceta z bagażem i jesteś zaskoczona? Nie da się odciąć całkowicie od byłego partnera, z którym ma się dzieci. On będzie miał kontakt z tą kobietą do końca życia. 

wnuki jak najbardziej, ale byla zona? Mi chodzi o obecność bylej zony, a nie o jego dzieci

Przecież to był przez ileś lat jej teść. Może mieli dobre relacje (jeszcze zanim zachorował) i po prostu z szacunku do niego chciała być obecna. To pierwsza możliwość. Druga, która powinna być już całkowicie jasna dla każdego kto nie jest jakoś skrajnie skoncentrowanym na sobie i nie uważa, że zawsze jest w centrum uwagi - chyba normalne, że matka chciała być przy dzieciach, kiedy te przyjechały się pożegnać z dziadkiem. Co miała im powiedzieć? Jeździe dzieci, bo dziadek umiera, ale ja zostanę w domu, żeby nowa partnerka waszego taty miała dobre samopoczucie? Chyba normalne, że każda matka chce w takich momentach być przy swoich dzieciach. 

Ona byla zona przez 4 lata, później nie miała kontaktu z teściem. Tesc nie kojarzył, ani syna, ani swoich wnuków. Ja jestem w związku 14 lat i zostałam zupełnie pominięta w tak ważnym momencie jak śmierć ojca partnera. Wszystko ustalal że swoimi dzieci, ja wręcz zapytałam się "A kiedy jest pogrzeb Twojego taty?". Po tym jak jego ojciec umarł wracał do mieszkania i zachowywał się normalnie, jakby nie było tematu. Jakby nie przeżywał żałoby, a tematy związane z pogrzebem ojca ustalał że swoimi dziećmi. Mnie powiedzial, ze byla zona będzie obecna na pogrzebie co absolutnie rozumiem, ale przy ostatnim namaszczeniu?

Tylko to dalej nie zmienia tego o czym pisałam dalej. Nie ma nic złego w tym, że matka chce być przy swoich dzieciach kiedy im umiera dziadek. Chore jest moim zdaniem to, że się tego nie potrafi zrozumieć i jeszcze się ma do kogoś o to pretensje. Tak samo chore jest robienie komuś wyrzutów i rozliczanie go z tego jak powinien przeżywać żałobę. Przecież nie każdy musi płakać, nosić się na czarno i chcieć od razu rozmawiać na ten temat. Każdy to przeżywa po swojemu, a czepianie się o coś takiego jest naprawdę ciosem poniżej pasa. Co do pogrzebu - a z kim miał ustalać? Przecież wnuki to najbliższa rodzina. Może powinien Ciebie też zapytać o zadanie w tym temacie - ale patrząc na to, że masz pretensje o to jak przeżywa żałobę i kto był przy ostatnim namaszczeniu jego ojca, jakoś się nie dziwię, że Cię od tego odsunął. Człowiek w takich chwilach szuka wsparcia, a nie chce być atakowanym. 

Czyli według Ciebie wszystko jest w porzadku. Od 3 lat słyszałam, że jego ojciec jest umierajacy. Gdy po raz kolejny opiekunka zrezygnował z opieki i on zajmował się ojciec przez tydzien wspierałam go. Dostalam SMS, że ojciec nie żyje. Wrocil do mieszkania, tematu nie ma. Kolejny dzień, i dalej milczy na temat śmierci. W między czasie rozmawia przez telefon z dzieckiem i ustalą jakie kwiaty mają być, jak ma być pochowany dziadek, jak ma być ubrany. Po 3 dniach zapytałam się, czy wie kiedy odbędzie się pogrzeb. Usłyszałam, że tak, że w piątek. Że dzieci poprosiły, aby matka byla na pogrzebie. Odpowiedzialam: rozumiem. Kolejny, dzień dalej on ustala szczegoly pogrzebu, a ze mna zero tematu, nic a nic. Wogole nie ma nawet jednego zdania na temat śmierci ojca. Mówię, że ok jak nie ma tematu to nie idę na pogrzeb. Usłyszałam, że chce, żebym byla. Poszłam na pogrzeb. Byla zona uśmiechała się na pogrzebie. O ostatnim namaszczeniu dowiedziałam się po 2 tygodniach od pogrzebu.

Moim zdaniem nic nie jest w porządku. Do tego stopnia, że ja bym się poważnie zastanowiła nad tym, czy się nie umówić do psychiatry. I nie że się wyzłośliwiam, tylko taki poziom egocentryzmu, przekonania że jest się pępkiem świata i przy tym zupełnego braku empatii dla drugiego człowieka (i to nie obcego, tylko partnera któremu w dodatku zmarł ojciec) - to jest naprawdę niepokojące. Poza tym ile Ty masz lat? Bo taki szantaż emocjonalny (że foch i nie idę na pogrzeb) by można uznać za normalny u kilkulatka. Jeżeli tak się zachowuje dorosła osoba to nawet nie wiem jak to skomentować.

Basia429 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Basia429 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Basia429 napisał(a):

xmargothx napisał(a):

Nie widzę nic złego w tym, że wnuki były przy umierającym dziadku ani w tym, że ktoś ma odpis aktu ślubu. Wzięłaś faceta z bagażem i jesteś zaskoczona? Nie da się odciąć całkowicie od byłego partnera, z którym ma się dzieci. On będzie miał kontakt z tą kobietą do końca życia. 

wnuki jak najbardziej, ale byla zona? Mi chodzi o obecność bylej zony, a nie o jego dzieci

Przecież to był przez ileś lat jej teść. Może mieli dobre relacje (jeszcze zanim zachorował) i po prostu z szacunku do niego chciała być obecna. To pierwsza możliwość. Druga, która powinna być już całkowicie jasna dla każdego kto nie jest jakoś skrajnie skoncentrowanym na sobie i nie uważa, że zawsze jest w centrum uwagi - chyba normalne, że matka chciała być przy dzieciach, kiedy te przyjechały się pożegnać z dziadkiem. Co miała im powiedzieć? Jeździe dzieci, bo dziadek umiera, ale ja zostanę w domu, żeby nowa partnerka waszego taty miała dobre samopoczucie? Chyba normalne, że każda matka chce w takich momentach być przy swoich dzieciach. 

Ona byla zona przez 4 lata, później nie miała kontaktu z teściem. Tesc nie kojarzył, ani syna, ani swoich wnuków. Ja jestem w związku 14 lat i zostałam zupełnie pominięta w tak ważnym momencie jak śmierć ojca partnera. Wszystko ustalal że swoimi dzieci, ja wręcz zapytałam się "A kiedy jest pogrzeb Twojego taty?". Po tym jak jego ojciec umarł wracał do mieszkania i zachowywał się normalnie, jakby nie było tematu. Jakby nie przeżywał żałoby, a tematy związane z pogrzebem ojca ustalał że swoimi dziećmi. Mnie powiedzial, ze byla zona będzie obecna na pogrzebie co absolutnie rozumiem, ale przy ostatnim namaszczeniu?

Tylko to dalej nie zmienia tego o czym pisałam dalej. Nie ma nic złego w tym, że matka chce być przy swoich dzieciach kiedy im umiera dziadek. Chore jest moim zdaniem to, że się tego nie potrafi zrozumieć i jeszcze się ma do kogoś o to pretensje. Tak samo chore jest robienie komuś wyrzutów i rozliczanie go z tego jak powinien przeżywać żałobę. Przecież nie każdy musi płakać, nosić się na czarno i chcieć od razu rozmawiać na ten temat. Każdy to przeżywa po swojemu, a czepianie się o coś takiego jest naprawdę ciosem poniżej pasa. Co do pogrzebu - a z kim miał ustalać? Przecież wnuki to najbliższa rodzina. Może powinien Ciebie też zapytać o zadanie w tym temacie - ale patrząc na to, że masz pretensje o to jak przeżywa żałobę i kto był przy ostatnim namaszczeniu jego ojca, jakoś się nie dziwię, że Cię od tego odsunął. Człowiek w takich chwilach szuka wsparcia, a nie chce być atakowanym. 

Czyli według Ciebie wszystko jest w porzadku. Od 3 lat słyszałam, że jego ojciec jest umierajacy. Gdy po raz kolejny opiekunka zrezygnował z opieki i on zajmował się ojciec przez tydzien wspierałam go. Dostalam SMS, że ojciec nie żyje. Wrocil do mieszkania, tematu nie ma. Kolejny dzień, i dalej milczy na temat śmierci. W między czasie rozmawia przez telefon z dzieckiem i ustalą jakie kwiaty mają być, jak ma być pochowany dziadek, jak ma być ubrany. Po 3 dniach zapytałam się, czy wie kiedy odbędzie się pogrzeb. Usłyszałam, że tak, że w piątek. Że dzieci poprosiły, aby matka byla na pogrzebie. Odpowiedzialam: rozumiem. Kolejny, dzień dalej on ustala szczegoly pogrzebu, a ze mna zero tematu, nic a nic. Wogole nie ma nawet jednego zdania na temat śmierci ojca. Mówię, że ok jak nie ma tematu to nie idę na pogrzeb. Usłyszałam, że chce, żebym byla. Poszłam na pogrzeb. Byla zona uśmiechała się na pogrzebie. O ostatnim namaszczeniu dowiedziałam się po 2 tygodniach od pogrzebu.

Tematu smierci nie bylo? A czego oczekiwalas? Zapytalas sama co z pogrzebem, jak pomoc, probowalas z nim z wlasnej inicjatywy ustalac cokolwiek? Ty sie wlasnego faceta po 3 dniach pytasz o date pogrzebu jego ojca? o.O 

Jedyne co w tej sytuacji jest dziwne, to to, ze ty nie byłaś na pogrzebie. To ze wnuki i ich matka, wieloletnia partnerka syna zmarłego była jest normalne i oczekiwane. I druga dziwna rzecz, dlaczego nie rozmawiacie szczerze, dlaczego chowa akt ślubu zamiast wyjaśnić do czego go potrzebuje? 

Czego oczekujesz?? Znamy tylko Twoja wersję. Czytam poprzednie tematy i wygląda na to ze cos nie gra, że nie jesteś szczęśliwa. Twoja sytuacja się nie zmieni jeśli sama coś z tym nie zrobisz Pytasz czy jego zachowanie jest normalne odpowiedz brzmi nie wiem. Ja osobiście czytając pozostałe wątki nie chciałabym żyć w takim związku. Skoro już raz się wyprowadziłas, teraz zrobiłaś to kolejny raz to bądź konsekwentana w czynach, bo z byle powodu nie zrywa się 14 letniego związku.




Wilena napisał(a):

Basia429 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Basia429 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Basia429 napisał(a):

xmargothx napisał(a):

Nie widzę nic złego w tym, że wnuki były przy umierającym dziadku ani w tym, że ktoś ma odpis aktu ślubu. Wzięłaś faceta z bagażem i jesteś zaskoczona? Nie da się odciąć całkowicie od byłego partnera, z którym ma się dzieci. On będzie miał kontakt z tą kobietą do końca życia. 

wnuki jak najbardziej, ale byla zona? Mi chodzi o obecność bylej zony, a nie o jego dzieci

Przecież to był przez ileś lat jej teść. Może mieli dobre relacje (jeszcze zanim zachorował) i po prostu z szacunku do niego chciała być obecna. To pierwsza możliwość. Druga, która powinna być już całkowicie jasna dla każdego kto nie jest jakoś skrajnie skoncentrowanym na sobie i nie uważa, że zawsze jest w centrum uwagi - chyba normalne, że matka chciała być przy dzieciach, kiedy te przyjechały się pożegnać z dziadkiem. Co miała im powiedzieć? Jeździe dzieci, bo dziadek umiera, ale ja zostanę w domu, żeby nowa partnerka waszego taty miała dobre samopoczucie? Chyba normalne, że każda matka chce w takich momentach być przy swoich dzieciach. 

Ona byla zona przez 4 lata, później nie miała kontaktu z teściem. Tesc nie kojarzył, ani syna, ani swoich wnuków. Ja jestem w związku 14 lat i zostałam zupełnie pominięta w tak ważnym momencie jak śmierć ojca partnera. Wszystko ustalal że swoimi dzieci, ja wręcz zapytałam się "A kiedy jest pogrzeb Twojego taty?". Po tym jak jego ojciec umarł wracał do mieszkania i zachowywał się normalnie, jakby nie było tematu. Jakby nie przeżywał żałoby, a tematy związane z pogrzebem ojca ustalał że swoimi dziećmi. Mnie powiedzial, ze byla zona będzie obecna na pogrzebie co absolutnie rozumiem, ale przy ostatnim namaszczeniu?

Tylko to dalej nie zmienia tego o czym pisałam dalej. Nie ma nic złego w tym, że matka chce być przy swoich dzieciach kiedy im umiera dziadek. Chore jest moim zdaniem to, że się tego nie potrafi zrozumieć i jeszcze się ma do kogoś o to pretensje. Tak samo chore jest robienie komuś wyrzutów i rozliczanie go z tego jak powinien przeżywać żałobę. Przecież nie każdy musi płakać, nosić się na czarno i chcieć od razu rozmawiać na ten temat. Każdy to przeżywa po swojemu, a czepianie się o coś takiego jest naprawdę ciosem poniżej pasa. Co do pogrzebu - a z kim miał ustalać? Przecież wnuki to najbliższa rodzina. Może powinien Ciebie też zapytać o zadanie w tym temacie - ale patrząc na to, że masz pretensje o to jak przeżywa żałobę i kto był przy ostatnim namaszczeniu jego ojca, jakoś się nie dziwię, że Cię od tego odsunął. Człowiek w takich chwilach szuka wsparcia, a nie chce być atakowanym. 

Czyli według Ciebie wszystko jest w porzadku. Od 3 lat słyszałam, że jego ojciec jest umierajacy. Gdy po raz kolejny opiekunka zrezygnował z opieki i on zajmował się ojciec przez tydzien wspierałam go. Dostalam SMS, że ojciec nie żyje. Wrocil do mieszkania, tematu nie ma. Kolejny dzień, i dalej milczy na temat śmierci. W między czasie rozmawia przez telefon z dzieckiem i ustalą jakie kwiaty mają być, jak ma być pochowany dziadek, jak ma być ubrany. Po 3 dniach zapytałam się, czy wie kiedy odbędzie się pogrzeb. Usłyszałam, że tak, że w piątek. Że dzieci poprosiły, aby matka byla na pogrzebie. Odpowiedzialam: rozumiem. Kolejny, dzień dalej on ustala szczegoly pogrzebu, a ze mna zero tematu, nic a nic. Wogole nie ma nawet jednego zdania na temat śmierci ojca. Mówię, że ok jak nie ma tematu to nie idę na pogrzeb. Usłyszałam, że chce, żebym byla. Poszłam na pogrzeb. Byla zona uśmiechała się na pogrzebie. O ostatnim namaszczeniu dowiedziałam się po 2 tygodniach od pogrzebu.

Moim zdaniem nic nie jest w porządku. Do tego stopnia, że ja bym się poważnie zastanowiła nad tym, czy się nie umówić do psychiatry. I nie że się wyzłośliwiam, tylko taki poziom egocentryzmu, przekonania że jest się pępkiem świata i przy tym zupełnego braku empatii dla drugiego człowieka (i to nie obcego, tylko partnera któremu w dodatku zmarł ojciec) - to jest naprawdę niepokojące. Poza tym ile Ty masz lat? Bo taki szantaż emocjonalny (że foch i nie idę na pogrzeb) by można uznać za normalny u kilkulatka. Jeżeli tak się zachowuje dorosła osoba to nawet nie wiem jak to skomentować.

To nie jest w porządku, że została pominięta. Nie jest i koniec.