Temat: Macierzyństwo raz jeszcze

Od 10 lat próbuję samą siebie namówić na posiadanie dziecka. I nie mogę się przekonać. Jak sobie zaczynam wyobrażać codzienność z dzieckiem ogarnia mnie przerażenie. Staram sie odwiedzać znajomych mających fajne dzieci, nawiązać z nimi kontakt, lubię je, ale tylko jako dzieci znajomych, nie czuję zazdrości, zachwytu, wręcz trochę mi tych matek i ojców szkoda. Gdy już mi się wydaje, że może raz się żyje, zajdę w ciążę i będzie super ogarnia mnie autentyczna panika. Nielatwo mi to przyznać, zawsze myślałam, ze będę miala dzieci, chociaż nigdy nie myślałam o tym w konkretny sposób. Teraz im później, tym moje nastawienie sie pogarsza, widzę coraz więcej minusów, a ten osławiony i obiecywany instynkt, którym mnie wszyscy uspokajali, że mi się nagle włączy w ogóle się nie pojawił... Myślicie że coś z tym robić, iść na jakąś terapię, czy pogodzić się z tym, że dzieci nigdy mieć nie będę? Co jest ze mną nie tak? Ciekawi mnie wasza opinia, co byście zrobiły. 

Pasek wagi

Nie każdy przecież musi mieć dzieci. 

Mi się nigdy instynkt nie włączał w towarzystwie dzieci, raczej mnie drażniły niż rozczulały, ale jednocześnie zawsze chciałam być matką, nie musiałam się do niczego przekonywać, i do swoich dzieci żywię zupełnie inne uczucia. Tzn. też mnie często wkurzają ale poza tym kocham je nad życie :) 

A dlaczego próbujesz się przekonać do macierzyństwa? Dlaczego po prostu nie machniesz iręką stwierdzając "to nie dla mnie"? Bo wypada mieć dzieci? Czy może jednak jakaś potrzeba w tobie drzemie i po prostu się boisz? Bo to, że z wiekiem taką decyzję podjąć jest corz trudniej, to nic dziwnego, człowiek przyzwyczaja się do wygodnego bezdzietnego życia ;) Chyba nikt ci nie przedstawi logicznych argumentów ZA posiadaniem dzieci, bo to chyba nie jest logiczne :D To kwestia potrzeby. No i co na to twój partner, bo to też dość istotny element?

Zucchini napisał(a):

Od 10 lat próbuję samą siebie namówić na posiadanie dziecka. I nie mogę się przekonać. Jak sobie zaczynam wyobrażać codzienność z dzieckiem ogarnia mnie przerażenie. Staram sie odwiedzać znajomych mających fajne dzieci, nawiązać z nimi kontakt, lubię je, ale tylko jako dzieci znajomych, nie czuję zazdrości, zachwytu, wręcz trochę mi tych matek i ojców szkoda. Gdy już mi się wydaje, że może raz się żyje, zajdę w ciążę i będzie super ogarnia mnie autentyczna panika. Nielatwo mi to przyznać, zawsze myślałam, ze będę miala dzieci, chociaż nigdy nie myślałam o tym w konkretny sposób. Teraz im później, tym moje nastawienie sie pogarsza, widzę coraz więcej minusów, a ten osławiony i obiecywany instynkt, którym mnie wszyscy uspokajali, że mi się nagle włączy w ogóle się nie pojawił... Myślicie że coś z tym robić, iść na jakąś terapię, czy pogodzić się z tym, że dzieci nigdy mieć nie będę? Co jest ze mną nie tak? Ciekawi mnie wasza opinia, co byście zrobiły. 

Czy bardziej:

1. Boisz się tego, że kiedyś będziesz chciała mieć dzieci, a np. będzie za późno.

2. Niepokoi Cię brak instynktu (a chciałabyś, by się pojawił).

3. Jesteś zagubiona i w sumie nie wiesz czego najbardziej byś chciała.

Mnie dzieci nigdy nie interesowaly, nigdy nie bylam gotowa, ale jak skonczylam 30 lat , to zaszlismy w ciaze planowana i tyle. Teraz mamy coreczke juz 4.5 roku. Instynkt, a moze po prostu milosc sie we mnie rodzila do niej powolutku i dalej mocnieje z kazdym dniem. Nigdy sie nie zwalil sie na mnie zaden instynkt jak grom z jasnego nieba!

Jest bardzo fajnie nam w trojke, nigdy nie bedziesz znac tego uczucia jezeli nie bedziesz miala wlasnego dziecka. Jest 100% warto!

Ile masz lat? A jakie podejście ma partner, bo zakładam, że masz z kim potencjalnie mieć te dzieci?

Podpisuję się pod Pestką, ja też nie trawiłam dzieci, irytowały mnie, ale w dalekich planach zawsze były. Nie ma obowiązku posiadania dzieci.

No uroki skutecznej antykoncepcji :) Pytanie jest kluczowe. Czy za 20 lat wyobrażasz sobie siebie samą/z partnerem czy w większej rodzinie. Jeśli to drugie, no to niestety, te dzieci trzeba kiedyś zrobić i przetrwać ten dość upierdliwy, ale też bardzo satysfakcjonujący i rozwijający okres, kiedy są małe. Tyle. To podobna decyzja do wyjazdu na saksy, zerwania z wieloletnim partnerem itd. Bez instynktu trudna, stresująca, nieoczywista, taka, której być może będziesz czasem żałować, ale nikt jej nie podejmie za ciebie. I lepiej, żebyś wybrała świadomie, a nie szła na przeczekanie tak długo, aż być może natura zrobi to sama.

Właśnie to już ostatni gwizdek, mam 35 lat i dopiero teraz widzę, jak olbrzymi jest to dla mnie problem,nnie potrafię tego wytłumaczyć i naprawdę zaczynam myśleć, że coś jest ze mną nie tak. Na początku scenariusz nie wydawał sie dziwny. Najpierw wiadomo, jest się młodym, jeszcze nie czas na dzieci. Później partner nie taki jak trzeba, nie planowaliśmy przyszłości. Później nie ma kasy, stabilizacji, więc wiadomo, to też zły czas. Później oczekiwanie na ten instynkt, bo dziecko musi być chciane i oczekiwane. A teraz jest partner, który byłby wspaniałym  ojcem, stabilizacja, wszystko, a tu się okazuje, że ja sobie nawet nie potrafię wyobrazić siebie w roli matki, budzę sie w nocy zlana potem, bo mi się przyśniło, że jestem w ciąży. Jestem rozgoryczona, ale nie ma mowy, żebym zaszła w ciążę wbrew sobie. Zdaję sobie sprawę, że może to kosztować moj wieloletni wspaniały związek, bo mój partner zawsze chciał zostać ojcem. A ja go nie tyle oszukałam, bo wiedział, że dzieci nie chcę, co zrobiłam nadzieję, bo przecież każda normalna kobieta w pewnym momencie marzy o dziecku (oczywiscie to nie jego slowa, ja tak uważam ). 

Pasek wagi

Mnie się instynkt dopiero uruchomił jak poznałam przyszłego męża. Nie wyobrażałam już sobie przyszłości bez dzieci. Zawsze byłam niedzieciowa i dalej nie lubię cudzych dzieci. W ciąży też nie miałam poczucia, że kocham to dziecko, ale po porodzie wszystko się przestawiło. Najpierw była ogromna potrzeba ochronienia małego człowieczka, a teraz (ma 3,5 miesiąca) mogę już mówić o miłości macierzyńskiej. Macierzyństwo to na początku kilkanaście godzin dziennie z dzieckiem, jestem na nie skazana i nie ma zmiłuj się. Czasem mam dość, ale wystarczy kilka godzin bez niego (gdy śpi) i zatęsknię. Bałam się depresji poporodowej, ale u mnie wszystko natura ładnie poukładała w głowie. Jak będzie u Ciebie - ciężko wyczuć. Zależy też ile masz lat, u mnie instynkt odezwał się dopiero po 30. 

Ja bym nie liczyła na to, że zaczniesz marzyć o dzieciach. Ja nie zaczęłam i dzieci polubiłam dopiero po urodzeniu swojego i to z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Jeśli na poziomie racjonalnym uważasz, że powinnaś dzieci mieć, to może terapia pomoże ci dociec co jest przyczyną twojego strachu przed macierzyństwem VEL pogodzić się z tym, że dzieci mieć nie chcesz. Najgorsze czekanie, aż sprawa się rozwiąże sama, bo może się nie rozwiązać, a to są konsekwencje dla ciebie i twojego partnera. 

No cóż...ja mam 31 lat i instynktu brak. I w sumie z dwojga złego wolę żałować za "x" lat braku biologicznego potomka (zawsze pozostaje adopcja), niż powołać na świat nowego człowieka z ryzykiem, że mi się nie zmieni podejście, dostanę depresji poporodowej/traumy, a dziecko będzie się całe życie czuło odtrącone etc. etc. 

To odnośnie mojej decyzji - nie twierdzę, że jest dobra, ale czuję się z tym ok.

PS: te koszmary senne i budzenie się w nocy - o ile nie jest to przejaskrawiony opis , to nie wiem czy to dobrze wróży. Strach jest naturalny, ale sama musisz ocenić czy to jest jeszcze strach, niepewność czy już jakieś nerwicowe lęki. Jeżeli to drugie to może faktycznie skonsultuj to ze specjalistą. Może to tokofobia?