Temat: Macierzyństwo raz jeszcze

Od 10 lat próbuję samą siebie namówić na posiadanie dziecka. I nie mogę się przekonać. Jak sobie zaczynam wyobrażać codzienność z dzieckiem ogarnia mnie przerażenie. Staram sie odwiedzać znajomych mających fajne dzieci, nawiązać z nimi kontakt, lubię je, ale tylko jako dzieci znajomych, nie czuję zazdrości, zachwytu, wręcz trochę mi tych matek i ojców szkoda. Gdy już mi się wydaje, że może raz się żyje, zajdę w ciążę i będzie super ogarnia mnie autentyczna panika. Nielatwo mi to przyznać, zawsze myślałam, ze będę miala dzieci, chociaż nigdy nie myślałam o tym w konkretny sposób. Teraz im później, tym moje nastawienie sie pogarsza, widzę coraz więcej minusów, a ten osławiony i obiecywany instynkt, którym mnie wszyscy uspokajali, że mi się nagle włączy w ogóle się nie pojawił... Myślicie że coś z tym robić, iść na jakąś terapię, czy pogodzić się z tym, że dzieci nigdy mieć nie będę? Co jest ze mną nie tak? Ciekawi mnie wasza opinia, co byście zrobiły. 

Pasek wagi

Szuruburuu napisał(a):

Wizyta u lekarza to bardziej w kierunku tych panicznych lęków, budzenia się w nocy itp. :d

Jeżeli odpuszczę temat i nie będę próbowała zajść w ciążę, to żadnych lęków nie będzie. Jak pisałam, to się pojawia tylko w sytuacji realnej możliwości zajścia w ciążę. Czyli w momencie, gdy np. zawiedzie antykoncepcja albo wtedy, gdy chcieliśmy zdać się na los i przez rok się po prostu nie zabezpieczać. Spanikowałam już na samym początku i nic z tego nie wyszło. 

Pasek wagi

Zucchini napisał(a):

Szuruburuu napisał(a):

Wizyta u lekarza to bardziej w kierunku tych panicznych lęków, budzenia się w nocy itp. :d
Jeżeli odpuszczę temat i nie będę próbowała zajść w ciążę, to żadnych lęków nie będzie. Jak pisałam, to się pojawia tylko w sytuacji realnej możliwości zajścia w ciążę. Czyli w momencie, gdy np. zawiedzie antykoncepcja albo wtedy, gdy chcieliśmy zdać się na los i przez rok się po prostu nie zabezpieczać. Spanikowałam już na samym początku i nic z tego nie wyszło. 

No tak, tak - o tym mówię. :)

Nie twierdzę, że twój lęk jest symptomem fobii, nerwicy lękowej itp. Ale! Jest silny, uciążliwy, chcesz się go pozbyć (chcesz?). Jedną z opcji jest wizyta u np. psychologa, psychoterapeuty. 

A co ja bym zrobiła? Tak szczerze, szczerze? Na pewno nie zdecydowałabym się w takiej sytuacji na ciążę.

Ptaky napisał(a):

o poczytałam wątek o twoim facecie, wcale się nie dziwię, że nie chcesz mieć dziecka. nie masz poczucia stabilności i bezpieczeństwa przy kimś takim, w codziennym dniu czy kryzysie - a to jest potrzebne to macierzyństwa, przyznasz się przed sobą czy będziesz partnera gloryfikować?
 

A czy przeczytałaś odpowiedź, że sytuacja się zmieniła i od dwóch lat partner ma pracę, w której się spełnia? Myślałam tak jak ty, że w tym tkwi problem, nie decyduję się na dziecko, bo nie mam poczucia stabilizacji. Stabilizacja nastała i niczego to nie zmieniło. Właśnie stąd ten wątek, tu jest problem. Wychodzi na to, że ja nie chcę dziecka nawet jak mam ku temu sprzyjające warunki. Z innym partnerem i dzieckiem, bądź jako samodzielna mama też nie potrafię sobie siebie wyobrazić. To jest dla mnie abstrakcja. 

Pasek wagi

macierzynstwo to orka na ugorze. Nie ma sie co czarowac, ze jest inaczej. Ale zaciskasz zeby i jedziesz dalej, bo po fakcie nie bardzo jest juz wybor.

Pasek wagi

nie rob dziecka na sile. skonczy sie depresja poporodowa, zryta psycha, zalem i niekonczacymi sie  troskami.

zycie bez dziecka jest  bardzo wygodne. ja w ogole nie wyobrazam sobie, ze moge zarwac noc i nie odespac tego przez pierwsze 3 lata zycia dziecka:)

uwazam, ze jezeli ktos nie czuje calej tej magii macierzynstwa, to jest wyrazny sygnal od natury, by sie w to  nie pakowac.

znam co najmniej 3 kobiety i to osobiscie, ktore zaluja macierzynstwa - bo lata leca, bo maz naciskal, bo  kto wie co to bedzie na stare lata. najstarsze dziecko ma juz 13-14lat i dalej jakis zal i utracona wolnosc drzemia w matce.

nie czujesz tego, to nie decyduj sie na dzieci. 

kazdej decyzji mozna w zyciu zalowac, lacznie z posiadaniem dzieci, tylko o tym sie nie mowi...

a jesli masz mysli, ze dziecko polepszy zwiazek to lepiej w to nie idz. Powinno byc super zarowno z jak i bez dziecka. Dziecko wcale nie musi nic polepszyc (ani zepsuc). Wogole bym dziecka nie mieszala w to ;)

Z reguły przychodzi taki czas, że chce się mieć dziecko, większość tak ma ale są pewne wyjątki tak jak Ty, być może ten instynkt macierzyństwa sie już w Tobie nie obudzi, bo gdyby miał nadejść to pewnie by już się pojawił. 

Zucchini napisał(a):

Ptaky napisał(a):

o poczytałam wątek o twoim facecie, wcale się nie dziwię, że nie chcesz mieć dziecka. nie masz poczucia stabilności i bezpieczeństwa przy kimś takim, w codziennym dniu czy kryzysie - a to jest potrzebne to macierzyństwa, przyznasz się przed sobą czy będziesz partnera gloryfikować?
 A czy przeczytałaś odpowiedź, że sytuacja się zmieniła i od dwóch lat partner ma pracę, w której się spełnia? Myślałam tak jak ty, że w tym tkwi problem, nie decyduję się na dziecko, bo nie mam poczucia stabilizacji. Stabilizacja nastała i niczego to nie zmieniło. Właśnie stąd ten wątek, tu jest problem. Wychodzi na to, że ja nie chcę dziecka nawet jak mam ku temu sprzyjające warunki. Z innym partnerem i dzieckiem, bądź jako samodzielna mama też nie potrafię sobie siebie wyobrazić. To jest dla mnie abstrakcja. 

Ludzie się rzadko zmieniają i wiesz jak jest z kimś kto tej stabilizacji nie daje i jakie są warunki gdy tej stabilizacji nie ma. 

Mieć dziecko mając tego świadomość to by była abstrakcja ?

Na pewno coś w tym jest i przeszłość ma wpływ na moje obecne stanowisko. Wiedząc jak może być beznadziejnie, doświadczając różnych przeciwności losu, z wiekiem trudniej mi zaryzykować i zdecydować się na dziecko. Akurat znam siebie na tyle, że wiem, że gdyby mi na dziecku naprawdę bardzo zależało, a partner nie nadawałby się na ojca, to po prostu zmieniłabym partnera. Więc nie sądzę, aby to konkretnie była jego wina. 

Pasek wagi