Temat: Dwuczłonowe nazzwisko dla dziecka

Czy nadalibyście dziecku nazwosko dwuczłonowe składające się z nazwiska waszego i partnera/męża? Czy może znacie kogoś lub sami tak macie?

Znam tylko jedna taki przypadek, żona znajomego ma dwuczłonowe z nazwiskiem męża i jej syn ma dwuczłonowe jak mama. Dla mnie absolutnie niepotrzebne komplikacje i sama nie zrobię czegoś takiego, tym bardziej że sama przejęłam nazwisko męża, ale jeśli komuś niczego to nie komplikuje, a wręcz ułatwia to super. To w końcu ich dziecko i jako rodzice mogą nazwać dziecko jak chcą zgodnie z literą prawa :-)

Ja bym nie nadała, dwuczłonowe nazwisko odbieram jak wyraz jakiegoś takiego braku asertywności i odwagi ze strony kobiety- tu bym chciała własne zachować, a tu boje się meża,jego rodziny,czy nie wiem czego i musze choć dokleić to jego-choćby nawet było brzydkie albo wręcz ośmieszające...(w ogóle presja konieczności zmiany nazwiska wydaje się echem dawno przebrzmiałych w naszym kręgu kulturowym nieciekawych dla kobiet czasów)

Liandra napisał(a):

Ja bym nie nadała, dwuczłonowe nazwisko odbieram jak wyraz jakiegoś takiego braku asertywności i odwagi ze strony kobiety- tu bym chciała własne zachować, a tu boje się meża,jego rodziny,czy nie wiem czego i musze choć dokleić to jego-choćby nawet było brzydkie albo wręcz ośmieszające...(w ogóle presja konieczności zmiany nazwiska wydaje się echem dawno przebrzmiałych w naszym kręgu kulturowym nieciekawych dla kobiet czasów)

Te "własne' to nazwisko ojca, dziadka, pradziadka itd. czyli tak czy inaczej - jakiegoś faceta. ;)

Całą wypowiedź odbieram jako pseudo - feministyczny bełkot. Wychodząc za mąż za ukochanego człowieka nie myśli się takimi kategoriami i doprawdy nie wiem, na jakich podstawach zbudowałaś tę swoją teorię. 

schudne21 napisał(a):

Czy nadalibyście dziecku nazwosko dwuczłonowe składające się z nazwiska waszego i partnera/męża? Czy może znacie kogoś lub sami tak macie?

1. Nie, wygląda to śmiesznie i w mojej opinii w ogóle się nie sprawdza. Andrzej Kowalski-Piekiełko? Gabrysia Nowak-Teodorczuk? Eee, dzięki, postoję. Być może zagraniczne nazwiska jakoś się bronią, ale w przypadku polskich - to katastrofa.

2. Nie znam takiego dziecka. Dorosłą kobietę owszem, ale jest to nazwisko panieńskie, połączone z nazwiskiem męża (czyli normalna sprawa, a nie kombinatorstwo rodziców).

Pasek wagi

Ja zachowałam własne nazwisko (tylko własne) i gdybym miała dzieci, dałabym im dwuczłonowe. 

EgyptianCat napisał(a):

Liandra napisał(a):

Ja bym nie nadała, dwuczłonowe nazwisko odbieram jak wyraz jakiegoś takiego braku asertywności i odwagi ze strony kobiety- tu bym chciała własne zachować, a tu boje się meża,jego rodziny,czy nie wiem czego i musze choć dokleić to jego-choćby nawet było brzydkie albo wręcz ośmieszające...(w ogóle presja konieczności zmiany nazwiska wydaje się echem dawno przebrzmiałych w naszym kręgu kulturowym nieciekawych dla kobiet czasów)
Te "własne' to nazwisko ojca, dziadka, pradziadka itd. czyli tak czy inaczej - jakiegoś faceta. ;)Całą wypowiedź odbieram jako pseudo - feministyczny bełkot. Wychodząc za mąż za ukochanego człowieka nie myśli się takimi kategoriami i doprawdy nie wiem, na jakich podstawach zbudowałaś tę swoją teorię. 

Niepotrzebna ironia, co za różnica czy nazwisko po ojcu/dziadku/kocie/sąsiadce? Ważne że jedno I to samo, od urodzenia, czyli moje własne. Nie jestem psem, któremu zmienia się imię gdy zmieniają się jego właściciele :) Poza tym mężczyźni, nawet ci zakochani, myślą jednak tymi kategoriami, I dla zdecydowanej większości zmiana nazwiska na żony byłaby nie do pomyślenia 

variolen1 napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Liandra napisał(a):

Ja bym nie nadała, dwuczłonowe nazwisko odbieram jak wyraz jakiegoś takiego braku asertywności i odwagi ze strony kobiety- tu bym chciała własne zachować, a tu boje się meża,jego rodziny,czy nie wiem czego i musze choć dokleić to jego-choćby nawet było brzydkie albo wręcz ośmieszające...(w ogóle presja konieczności zmiany nazwiska wydaje się echem dawno przebrzmiałych w naszym kręgu kulturowym nieciekawych dla kobiet czasów)
Te "własne' to nazwisko ojca, dziadka, pradziadka itd. czyli tak czy inaczej - jakiegoś faceta. ;)Całą wypowiedź odbieram jako pseudo - feministyczny bełkot. Wychodząc za mąż za ukochanego człowieka nie myśli się takimi kategoriami i doprawdy nie wiem, na jakich podstawach zbudowałaś tę swoją teorię. 
Niepotrzebna ironia, co za różnica czy nazwisko po ojcu/dziadku/kocie/sąsiadce? Ważne że jedno I to samo, od urodzenia, czyli moje własne. Nie jestem psem, któremu zmienia się imię gdy zmieniają się jego właściciele :) Poza tym mężczyźni, nawet ci zakochani, myślą jednak tymi kategoriami, I dla zdecydowanej większości zmiana nazwiska na żony byłaby nie do pomyślenia 

Ja bym nazwiska na nazwisko meza nigdy nie zmienila. Twierdze tak od zawsze. Moje nazwisko to moja identyfikacja, historia, moi przodkowie. Tak uwazam. Z nazwiskiem mojego absolutnie nic mnie nie laczy. Moje dziecko juz owszem, ale mnie nie. 

Ja znam przypadek, w ktorym znajomi wzieli slub a w ciagu tam tygodnia czy ilu dni je uniewaznili. Ale laska do tej pory posluguje sie nowym nazwiskiem. Mam tez kilku kolegow, ktorzy zmienili nazwisko na nazwisko zony. 

Liandra napisał(a):

Ja bym nie nadała, dwuczłonowe nazwisko odbieram jak wyraz jakiegoś takiego braku asertywności i odwagi ze strony kobiety- tu bym chciała własne zachować, a tu boje się meża,jego rodziny,czy nie wiem czego i musze choć dokleić to jego-choćby nawet było brzydkie albo wręcz ośmieszające...(w ogóle presja konieczności zmiany nazwiska wydaje się echem dawno przebrzmiałych w naszym kręgu kulturowym nieciekawych dla kobiet czasów)

Bzdura. 

Moje nazwisko jest moje, od urodzenia. Ale bardzo cieszę się, ze dodałam drugi człon po mezu bo jesteśmy rodziną i chcę mieć tez jego ;) kiedyś byłam zacietrzewiona feministka i twierdziłam, ze zostanę tylko przy panieńskim. Dziś nie boli mnie historia tego zwyczaju. Presji tez nikt na mnie nie wywierał. A męża się bać? Lol. 

A, i u mnie w rodzinie od dawna kobiety maja podwójne. Mnie tam się to podoba mimo, ze mam 32 znaki i uzupełnienie dokumentów zajmuje dużo czasu ;) 

Liandra napisał(a):

Ja bym nie nadała, dwuczłonowe nazwisko odbieram jak wyraz jakiegoś takiego braku asertywności i odwagi ze strony kobiety- tu bym chciała własne zachować, a tu boje się meża,jego rodziny,czy nie wiem czego i musze choć dokleić to jego-choćby nawet było brzydkie albo wręcz ośmieszające...(w ogóle presja konieczności zmiany nazwiska wydaje się echem dawno przebrzmiałych w naszym kręgu kulturowym nieciekawych dla kobiet czasów)

No dobra to wg Ciebie nadanie dziecku nazwiska kobiety to jest właśnie równouprawnienie? Sobie wzielam podwójne, bo tak chciałam, zależało mi by rodzina miała te jedno wspólne nazwisko, ale jednocześnie zależało mi by moje mi zostało. Nie zależało mi na pozostaniu wyłącznie przy panieńskim, bo jakby mi zależało to bym je zostawila:) nazwisko mego męża nie jest brzydkie, a zwyczajne, podobnie jak moje panieńskie nie pochodzi od arystokracji (smiech)  dla mnie Twoja wypowiedź to stek bzdur. Jakbym się bała rodziny męża to bym nic w ogóle nie kombinowała. A dziecku już bym podwójnego nie dała, bo wg mnie to jakieś mieszanie dziecku w głowie i utrudnianie życia, a korzyści 0. No ale to moje zdanie.