Temat: Powinnam myśleć o ciąży, ale...

Zacznę od tego, że ogólnie nie przepadam za dziećmi. Ok, mega rozczula mnie, jak mój chrześniak strzela pierwsze uśmiechnięte miny, to jest najlepsze na świecie, ale poza tym? Ogólnie dzieci kojarzą mi się z ciągłym krzykiem i terroryzowaniem otoczenia - zwłaszcza te większe.. 

Jestem teraz w takiej sytuacji, że albo teraz zacznę planować ciążę, albo nigdy nie będę w stanie mieć własnych dzieci (przyczyny zdrowotne). Chcielibyśmy z mężem mieć jedno nasze wspólne dziecko i wychować je na fajnego, mądrego człowieka. Wiem, że dalibyśmy radę. Tylko strasznie się boję, że ten instynkt macierzyński w ogóle się we mnie nie obudzi-  ani teraz, ani po porodzie.. Jestem w kropce, czy się zdecydować, presja czasu nie pomaga. 

Czy jest tu ktoś, kto też nie czuł super potrzeby mieć dzieci, ale mimo to się zdecydował? Nie wiem, co zrobić, przypuszczam, że jeśli szansa przepadnie, to będę w przyszłości baaardzo żałować ( i znając mnie, dostanę na tym punkcie obsesji...) Jakieś rady?? :( 

Despacitoo napisał(a):

Have_fun napisał(a):

Weź pod uwagę że "instynkt" to głównie hormony. Które pojawiają się w trakcie ciąży i po porodzie. Ja też nie chciałam mieć dzieci. A jak zdarzyła się nieplanowana ciąża od mi totalnie odbiło. Już na samym początku ciąży hormony uderzyły i poczułam się jak matka Polka. Dzień po porodzie stwierdziłam że chcę drugie (choć drugiego nie mam i raczej już nie chce haha). Przez pierwszy rok życia mojej córki (rok karmiłam piersią więc hormony dalej buzowały) byłam jak w transie, robiłam z ogromną radością wszystko to, czego normalnie robić nie znoszę: gotowałam zupki, obiadki, piekłam ciasta, prasowałam wszystko co się dało, łącznie ze skarpetkami, z radością zmieniałam śmierdzące pieluchy, w ekstazie wycierałam gile i byłam wniebowzięta faktem że jestem matką. Później mi ta ekstaza (hormony) przeszła i wróciłam do siebie. Natomiast miłość do córki została i to jest nawiększe i najpiękniejsze uczucie które towarzyszy mi już od prawie 9 lat. I nie wyobrażam sobie życia bez niej. Jak tak o tym myślę, to wydaje mi się że natura sama wyposażyła nas w takie mechanizmy. Wystrzeliwują te hormony w kosmos żeby matce "pomóc" odnaleźć się w nowej sytuacji. Żeby jej odbiło na punkcie swojego dziecka i żeby pokochała tego bąbla największą możliwą formą miłości. 
ja kończe 6ty miesiąc i smażę placuszki mężowi co weekend z uśmiechem na twarzy mimo, że wcześniej nie cierpiałam wręcz gotować także hormony robią swoje to prawda, ale nie zawsze i nie odwalają całej roboty;-)

Haha, to rozumiesz z autopsji o czym piszę :)

Alicja19900 napisał(a):

Anusiaaak napisał(a):

witaj. Zawsze mowilam ze nie chce miec dzieci a jestem mama juz pol rocznego synka. Powiem Ci tak macierzynstwo jest trudne ale piekne: nie tylko slodziaki, buziaki i spacerki ale przede wszytskim odpowiedzialnosc na cale zycie za drugiego czlowieka.  Z doswiadczenia: Chce Ci sie spac a w nocy musisz wstac bo dziecko jest glodne, wstajesz o 6.00 bo dziecko juz sie wyspalo, organizujesz mu czas wymyslasz zabawy bo niemowlaki szybko sie nudza. Placze musisz pomyslec jakie ma potrzeby i je spelniasz. Jesli gdzies chcesz wyjść to musisz zorganizowac opieke. Ja czasem jestem tak zmeczona ze jak babcia z nim zostaje a ja ide do sklepu to nawet wyjście po zakupy jest dla mnie przyjemnością. Czasami mam dosc. Aleeee pomimo tego wszystkiego  nie wyobrazam sobie zycia bez tego szkraba. Dzieci bardzo szybko rosna wiec na starosc nie bedzie sie samemu.;)
Chyba że wyjadą za granicę i oddadzą cię do domu starców jak będziesz mieć szczęście. 

Ja mie rozumiem zupelnie tej idei poswiecania sie dla rodzicow i przymusu opieki na starosc. Swoja mama sie opiekuje i gdyby zachorowala to bym sie nia zaopiekowala, bo wiem, ze ona tego oczekuje, ale my z mezem wielokrotnie o tym rozmawialismy i jednak wybierzemy cos, co nazywa sie assisted living - samodzielne mieszkania z jednoczesna calodobowa opieka pod reka (na scianach sa przyciski do zawolania pielegniarek), zajecia dla seniorow, jedzenie na stolowkach itp itd zamiast oczekiwac od dziecka, ze bedzie nam sie poswiecac. Chce sobie wypracowac na tyle wysoka emeryture, zeby mnie bylo na to stac. Nawet jesli byloby to kosztem np tego, ze sprzedalibysmy kiedys ewentualny dom lub mieszkanie i dziecko by tego nie dziedziczylo. W przypadku pogorszenia stanu zdrowia i calkowitej niesamodzielnosci jednak jakos nursing facility (dom starcow powiedzmy), ale z zapisem o DNR i nieuporczywym leczeniu czy jak to tam sie po polsku nazywa.

Pasek wagi

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi - zwłaszcza tym które opowiedziały jak to u nich wyglądało, dały mi bardzo do myślenia.