Temat: Powinnam myśleć o ciąży, ale...

Zacznę od tego, że ogólnie nie przepadam za dziećmi. Ok, mega rozczula mnie, jak mój chrześniak strzela pierwsze uśmiechnięte miny, to jest najlepsze na świecie, ale poza tym? Ogólnie dzieci kojarzą mi się z ciągłym krzykiem i terroryzowaniem otoczenia - zwłaszcza te większe.. 

Jestem teraz w takiej sytuacji, że albo teraz zacznę planować ciążę, albo nigdy nie będę w stanie mieć własnych dzieci (przyczyny zdrowotne). Chcielibyśmy z mężem mieć jedno nasze wspólne dziecko i wychować je na fajnego, mądrego człowieka. Wiem, że dalibyśmy radę. Tylko strasznie się boję, że ten instynkt macierzyński w ogóle się we mnie nie obudzi-  ani teraz, ani po porodzie.. Jestem w kropce, czy się zdecydować, presja czasu nie pomaga. 

Czy jest tu ktoś, kto też nie czuł super potrzeby mieć dzieci, ale mimo to się zdecydował? Nie wiem, co zrobić, przypuszczam, że jeśli szansa przepadnie, to będę w przyszłości baaardzo żałować ( i znając mnie, dostanę na tym punkcie obsesji...) Jakieś rady?? :( 

staram_sie napisał(a):

Marisca napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Marisca napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Marisca napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Marisca napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Marisca napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Marisca napisał(a):

staram_sie napisał(a):

ja mogę napisać z tej drugiej strony - kiedyś dzieci mieć nie chciałam (w sensie w tamtym momencie), był moment w którym dowiedziałam się że im później tym większe mogą być problemy. Ale stwierdziłam - nie ten moment, będzie co ma być, najwyżej dziecka mieć nie będę. To był błąd. Być może nawet wtedy by się nie udało - ale teraz żałuję że chociaż nie spróbowałam. Myślałam sobie - wezmę ślub, będziemy się starać i na pewno w końcu się uda. Przecież inne laski wpadają przy jednorazowym seksie! No ale to takie proste nie jest.Oczywiście, że dziecko to ogrom pracy, ale jeśli chcesz mieć kiedyś dziecko a wiesz, że może być gorzej - ja bym spróbowała. Ja nie spróbowałam i żałuję.
Ale dziecko to nie jest zabawka. Wiem, że będę kiedyś chciała to sobie zrobię na zapas, bo za 10 lat zachce mi się być matką. A przez te 10 lat co ? Moje dziecko będzie oczekiwać aż w końcu zachce mi się rodzicielstwa  ? Jak ktoś nie chce dziecka na danym moment to potem będzie mu wszystko w tym rodzicielstwie przeszkadzać, zrobi z siebie męczennika, który musi się poświęcać dla dziecka, a dziecko będzie winne nieszczęścia rodzica. Dziecko to nie jest rzecz, to jest mały człowiek, który ma swoje potrzeby, swój charakter i trzeba być gotowym na przyjęcie takiej istoty. To nie jak z małżeństwem, czy facetem, że jednak to nie to, albo już mam dość to dziękuję. Dziecko jest do końca życia i jest takie jakie jest, a nie takie jam my byśmy chcieli i trzeba to akceptować.Dla autorki dzieci to krzyk i terroryzowanie. Tak to jest fakt, że z różnymi rzeczami trzeba sobie radzić w macierzyństwie, ale trzeba to przyjąć zupełnie naturalnie, a nie z taką wrogością, bo się dziecku po prostu zrobi krzywdę. Wychowanie to jest ciężka praca i trzeba kochać dziecko mimo tego jakie jest i jak się zachowuje. Macierzyństwo to nie tylko uśmiech słodkiego niemowlaka i autorka w swoim poście jak dla mnie dała wyraz temu, że nie jest gotowa na trudy macierzyństwa i krzyki większych dzieci. 
Coś Ci się pomyliło. Jeśli ma się jakieś cele, do których się dąży to czasem wobec okoliczności trzeba zmienić kolejność. Co nie oznacza, że teraz urodzę dziecko a zajmę się nim za 10 lat.
Hehehe cel. Dziecko to widzisz nie jest cel,a autorka teraz nie czuje się gotowa i jak widac nie umie sobie kolejności przestawić, bo inaczej nie byłoby tego tematu,
jeśli nie byłaś przed takim dylematem - to niewiele możesz o tym wiedzieć. Celem może być posiadanie rodziny, w której będą obecne dzieci.
Bez względu na dylematy dziecko ciągle nie jest rzeczą i jak ktoś widzi dziecko jako wrzeszczącego terrorystę , za dziećmi aktualnie nie przepada to jednak to nie jest ten moment i problem nie tkwi w przestawieniu sobie kolejności, a zrobienie sobie dziecka, bo kiedyś tam może polubię dzieci nie będę komentować, bo nawet nie ma co.
przesadzasz. I może jeszcze powiesz, że wszystkie dzieci z wpadek są nieszczęśliwe? A dziś to częste przeświadczenie o wrzeszczących dzieciach bierze się stąd, że dzieci rzeczywiście często takie są - dzięki bezstresowemu wychowaniu.
A co ma wpadka to świadomej , dojrzałej , odpowiedzialnej decyzji ? Serio śmiesz to przyrównywać, serio uważasz, że posiadanie dziecka to taki kaprys i w sumie skoro inni wpadli to ja mogę sobie też zrobić dziecko bez przemyślenia, ba nawet mając niechęć do dzieci  ? Akurat dziecko mało co będzie obchodziło skąd bierze się opinia matki na temat dzieci. Wybacz, ale na tym samym świecie żyjemy i jakoś nie miałam takich bzdurnych przeświadczeń. Dziecko chce mieć matkę, która nie będzie traktować go jako wrzeszczącego wroga, tylko będzie kochać i akceptować takim jakie jest, co oczywiście nie oznacza braku wychowania. W jakiej pozycji stawia matka dziecko, kiedy uważa, że dziecko to terrorysta ?
masz chyba jakiś kompleks. Z jednej strony twierdzisz, że tylko przemyślana decyzja o dziecku jest gwarantem udanego dzieciństwa a z drugiej nie potrafisz przyznać, że jednak nawet w przypadku wpadki większość dzieci takie dzieciństwo posiada. Mimo, że ich rodzice nawet nie myśleli o tym, że chcieliby mieć dziecko - a i wielokrotnie tak samo myśleli o dzieciach - że tylko krzyczą. Tu mamy dylemat kogoś, kto dziecko z jednej strony chce, z drugiej trochę się obawia że nie da sobie rady. Gorzej jest jak przyszła matka ma wyidealizowane pojęcie o macierzyństwie, że to bajka - a potem praktyka pokazuje inaczej. Dlatego świadomość tego, że dzieci bywają nieznośne nie wyklucza udanego macierzyństwa.
Owszem można być dobrym rodzicem z wpadki, ale to już się stało trudno, człowiek już nie ma na to wpływu. Autorka ma wpływ i nie musi dziecka skazywać na loterię tak jak skazywane są dzieci z wpadki. To jakie masz podejście pokazuje, że dziecko to dla wielu ludzi przedmiot. Takie chybił trafił, może będzie dobrze, a może nie. Z takim podejściem to lepiej sobie kupić lalkę. Nie,  autorka na ten moment nie chce dziecka. Chce kiedyś, teraz nie jest gotowa. Natomiast takie "chcę kiedyś" oznacza, że człowiek nawet nie wie, kiedy to nastąpi i czy w ogóle. 
a wiesz, że są przypadki, że rodzice niby chcą dziecko a potem się okazuje, że jednak mieli złe wyobrażenie, że jednak tego dziecka nie chcieli, że żałują, że je odtrącają?Każda poważna decyzja niesie ze sobą ryzyko i jest loterią. Nie da się wszystkiego przewidzieć.
Te osoby nie podjęły odpowiedzialnej decyzji, tylko właśnie miały kaprys, a potem czar prysł. Jak można mówić, że podjęło się odpowiedzialną decyzję, a potem twierdzić, że się miało złe wyobrażenia ? To ta osoba w ogóle wiedziała co to jest rodzicielstwo, zainteresowała się tematem, problemami wychowawczymi , potrzebami dziecka, czasem jaki trzeba przeznaczyć na wychowanie , miała świadomość, że dziecko należy zawsze akceptować bez względu na to jakie jest i uważali, że są na to gotowi ? Takie osoby nie były gotowe od samego początku, miały tylko kaprys posiadania dziecka. 
Jak Ty łatwo oceniasz ludzi. A nie wszystko jest czarno albo białe. Ale my tu wszyscy wiemy - Ty masz życie idealne, idealne decyzje, wszystko zaplanowane.

Może nie wszystko jest czarno-białe, ale rodzic może nad sobą pracować zamiast odtrącać dziecko. Rodzić odpowiedzialny nigdy by nie powiedział/nie pomyślał, że chciał dziecko , a teraz nie chce, bo mu się odwidziało. Właśnie podejmując decyzję o rodzicielstwie podejmuje się ją wiedząc, że nie ma odwrotu i trzeba znać siebie na tyle, aby wiedzieć, czy ma się charakter egoistycznej ofiary, która zacznie się buntować i odpychać/winić dziecko, czy człowiek jest w miarę elastyczny, dobrze znosi zmiany i zrobi wszystko, aby się w tej sytuacji odnaleźć i czerpać radośc, a dziecku zapewnić akceptację i miłość. 

Marisca napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Marisca napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Marisca napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Marisca napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Marisca napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Marisca napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Marisca napisał(a):

staram_sie napisał(a):

ja mogę napisać z tej drugiej strony - kiedyś dzieci mieć nie chciałam (w sensie w tamtym momencie), był moment w którym dowiedziałam się że im później tym większe mogą być problemy. Ale stwierdziłam - nie ten moment, będzie co ma być, najwyżej dziecka mieć nie będę. To był błąd. Być może nawet wtedy by się nie udało - ale teraz żałuję że chociaż nie spróbowałam. Myślałam sobie - wezmę ślub, będziemy się starać i na pewno w końcu się uda. Przecież inne laski wpadają przy jednorazowym seksie! No ale to takie proste nie jest.Oczywiście, że dziecko to ogrom pracy, ale jeśli chcesz mieć kiedyś dziecko a wiesz, że może być gorzej - ja bym spróbowała. Ja nie spróbowałam i żałuję.
Ale dziecko to nie jest zabawka. Wiem, że będę kiedyś chciała to sobie zrobię na zapas, bo za 10 lat zachce mi się być matką. A przez te 10 lat co ? Moje dziecko będzie oczekiwać aż w końcu zachce mi się rodzicielstwa  ? Jak ktoś nie chce dziecka na danym moment to potem będzie mu wszystko w tym rodzicielstwie przeszkadzać, zrobi z siebie męczennika, który musi się poświęcać dla dziecka, a dziecko będzie winne nieszczęścia rodzica. Dziecko to nie jest rzecz, to jest mały człowiek, który ma swoje potrzeby, swój charakter i trzeba być gotowym na przyjęcie takiej istoty. To nie jak z małżeństwem, czy facetem, że jednak to nie to, albo już mam dość to dziękuję. Dziecko jest do końca życia i jest takie jakie jest, a nie takie jam my byśmy chcieli i trzeba to akceptować.Dla autorki dzieci to krzyk i terroryzowanie. Tak to jest fakt, że z różnymi rzeczami trzeba sobie radzić w macierzyństwie, ale trzeba to przyjąć zupełnie naturalnie, a nie z taką wrogością, bo się dziecku po prostu zrobi krzywdę. Wychowanie to jest ciężka praca i trzeba kochać dziecko mimo tego jakie jest i jak się zachowuje. Macierzyństwo to nie tylko uśmiech słodkiego niemowlaka i autorka w swoim poście jak dla mnie dała wyraz temu, że nie jest gotowa na trudy macierzyństwa i krzyki większych dzieci. 
Coś Ci się pomyliło. Jeśli ma się jakieś cele, do których się dąży to czasem wobec okoliczności trzeba zmienić kolejność. Co nie oznacza, że teraz urodzę dziecko a zajmę się nim za 10 lat.
Hehehe cel. Dziecko to widzisz nie jest cel,a autorka teraz nie czuje się gotowa i jak widac nie umie sobie kolejności przestawić, bo inaczej nie byłoby tego tematu,
jeśli nie byłaś przed takim dylematem - to niewiele możesz o tym wiedzieć. Celem może być posiadanie rodziny, w której będą obecne dzieci.
Bez względu na dylematy dziecko ciągle nie jest rzeczą i jak ktoś widzi dziecko jako wrzeszczącego terrorystę , za dziećmi aktualnie nie przepada to jednak to nie jest ten moment i problem nie tkwi w przestawieniu sobie kolejności, a zrobienie sobie dziecka, bo kiedyś tam może polubię dzieci nie będę komentować, bo nawet nie ma co.
przesadzasz. I może jeszcze powiesz, że wszystkie dzieci z wpadek są nieszczęśliwe? A dziś to częste przeświadczenie o wrzeszczących dzieciach bierze się stąd, że dzieci rzeczywiście często takie są - dzięki bezstresowemu wychowaniu.
A co ma wpadka to świadomej , dojrzałej , odpowiedzialnej decyzji ? Serio śmiesz to przyrównywać, serio uważasz, że posiadanie dziecka to taki kaprys i w sumie skoro inni wpadli to ja mogę sobie też zrobić dziecko bez przemyślenia, ba nawet mając niechęć do dzieci  ? Akurat dziecko mało co będzie obchodziło skąd bierze się opinia matki na temat dzieci. Wybacz, ale na tym samym świecie żyjemy i jakoś nie miałam takich bzdurnych przeświadczeń. Dziecko chce mieć matkę, która nie będzie traktować go jako wrzeszczącego wroga, tylko będzie kochać i akceptować takim jakie jest, co oczywiście nie oznacza braku wychowania. W jakiej pozycji stawia matka dziecko, kiedy uważa, że dziecko to terrorysta ?
masz chyba jakiś kompleks. Z jednej strony twierdzisz, że tylko przemyślana decyzja o dziecku jest gwarantem udanego dzieciństwa a z drugiej nie potrafisz przyznać, że jednak nawet w przypadku wpadki większość dzieci takie dzieciństwo posiada. Mimo, że ich rodzice nawet nie myśleli o tym, że chcieliby mieć dziecko - a i wielokrotnie tak samo myśleli o dzieciach - że tylko krzyczą. Tu mamy dylemat kogoś, kto dziecko z jednej strony chce, z drugiej trochę się obawia że nie da sobie rady. Gorzej jest jak przyszła matka ma wyidealizowane pojęcie o macierzyństwie, że to bajka - a potem praktyka pokazuje inaczej. Dlatego świadomość tego, że dzieci bywają nieznośne nie wyklucza udanego macierzyństwa.
Owszem można być dobrym rodzicem z wpadki, ale to już się stało trudno, człowiek już nie ma na to wpływu. Autorka ma wpływ i nie musi dziecka skazywać na loterię tak jak skazywane są dzieci z wpadki. To jakie masz podejście pokazuje, że dziecko to dla wielu ludzi przedmiot. Takie chybił trafił, może będzie dobrze, a może nie. Z takim podejściem to lepiej sobie kupić lalkę. Nie,  autorka na ten moment nie chce dziecka. Chce kiedyś, teraz nie jest gotowa. Natomiast takie "chcę kiedyś" oznacza, że człowiek nawet nie wie, kiedy to nastąpi i czy w ogóle. 
a wiesz, że są przypadki, że rodzice niby chcą dziecko a potem się okazuje, że jednak mieli złe wyobrażenie, że jednak tego dziecka nie chcieli, że żałują, że je odtrącają?Każda poważna decyzja niesie ze sobą ryzyko i jest loterią. Nie da się wszystkiego przewidzieć.
Te osoby nie podjęły odpowiedzialnej decyzji, tylko właśnie miały kaprys, a potem czar prysł. Jak można mówić, że podjęło się odpowiedzialną decyzję, a potem twierdzić, że się miało złe wyobrażenia ? To ta osoba w ogóle wiedziała co to jest rodzicielstwo, zainteresowała się tematem, problemami wychowawczymi , potrzebami dziecka, czasem jaki trzeba przeznaczyć na wychowanie , miała świadomość, że dziecko należy zawsze akceptować bez względu na to jakie jest i uważali, że są na to gotowi ? Takie osoby nie były gotowe od samego początku, miały tylko kaprys posiadania dziecka. 
Jak Ty łatwo oceniasz ludzi. A nie wszystko jest czarno albo białe. Ale my tu wszyscy wiemy - Ty masz życie idealne, idealne decyzje, wszystko zaplanowane.
Może nie wszystko jest czarno-białe, ale rodzic może nad sobą pracować zamiast odtrącać dziecko. Rodzić odpowiedzialny nigdy by nie powiedział/nie pomyślał, że chciał dziecko , a teraz nie chce, bo mu się odwidziało. Właśnie podejmując decyzję o rodzicielstwie podejmuje się ją wiedząc, że nie ma odwrotu i trzeba znać siebie na tyle, aby wiedzieć, czy ma się charakter egoistycznej ofiary, która zacznie się buntować i odpychać/winić dziecko, czy człowiek jest w miarę elastyczny, dobrze znosi zmiany i zrobi wszystko, aby się w tej sytuacji odnaleźć i czerpać radośc, a dziecku zapewnić akceptację i miłość. 

ale Ty z góry zakładasz, że jak ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości to będzie złym rodzicem. A to tak nie jest. Jest też mnóstwo takich co wątpliwości teoretycznie nie mieli a mogliby być lepszymi rodzicami.

Pasek wagi

Znam kobiety, ktore zaluja urodzenia dziecka pod presja rodziny.

Znam takie przpadek, ze to maz mocno nalegal na dziecko. Niestety, synek ma autyzm I Ják skonczyl ők 10lat, tatzs oddzedl I nawet alimentow nie chce placic. 

kazdej decyzji mozesz zalowac, ale tó Twoje zycie I nikt nie moze za Ciebie decydowac

kurczę ja chyba chę mieć dzieci od niedawna :) ale panicznie się boję niepełnosprawności czy jakuegoś autyzmu. Statystyki mnie przerażają już jedno na 300 dzieci ma jakieś problemy. Fizyczne da sie naprawić. Upośledzenie umysłowe mnie przeraża. Tylko to mnie powstrzymuje...

Phantasm napisał(a):

kurczę ja chyba chę mieć dzieci od niedawna :) ale panicznie się boję niepełnosprawności czy jakuegoś autyzmu. Statystyki mnie przerażają już jedno na 300 dzieci ma jakieś problemy. Fizyczne da sie naprawić. Upośledzenie umysłowe mnie przeraża. Tylko to mnie powstrzymuje...

Ja też z tego powodu nie umiem zdecydować się na 2 dziecko. Mam zdrowe dziecko, ale były na początku różne podejrzenia i w trakcie diagnoz naoglądałam się dzieci z porażeniem, dzieci z autyzmem, aspargerem, Downem czy adhd i nie jest to takie kolorowe jak się ludziom wmawia. 

Mamą chciałam być i jestem, spełniam się w macierzyństwie i jakoś boję się kusić los 2 raz, tym bardziej , że jestem po cesarce na cito z powodu zagrożenia życia dziecka i mam świadomość, że mogłam mieć niedotlenione dziecko,  z jakimś porażeniem itp. W takich sytuacjach dochodzi też dylemat, czy mam prawo starsze dziecko narażać na wieczne życie w cieniu chorego dziecka.

Mimo, ze moje dziecko urodziło się zdrowe to z powodu poważnych NOP-ów poszczepiennych wiem ile pracy i czasu kosztuje jeżdżenie z dzieckiem na różne terapie, walczenie o jakąś pomoc, ćwiczenie z dzieckiem w  domu, ile kosztuje prywatna rehabilitacja. Dla jednego dziecka mogę być na 100 %, ale dla dwojga ? 

Phantasm napisał(a):

kurczę ja chyba chę mieć dzieci od niedawna :) ale panicznie się boję niepełnosprawności czy jakuegoś autyzmu. Statystyki mnie przerażają już jedno na 300 dzieci ma jakieś problemy. Fizyczne da sie naprawić. Upośledzenie umysłowe mnie przeraża. Tylko to mnie powstrzymuje...
prawie wszystkie matki i dzieci uposledzone umysłowo zostają porzucone przez ojców dzieci. Oni nie mają instynktu macierzyńskiego i zwijają żagle po kilku latach mordowania się z takim dzieckiem

fenytoina napisał(a):

Zacznę od tego, że ogólnie nie przepadam za dziećmi. Ok, mega rozczula mnie, jak mój chrześniak strzela pierwsze uśmiechnięte miny, to jest najlepsze na świecie, ale poza tym? Ogólnie dzieci kojarzą mi się z ciągłym krzykiem i terroryzowaniem otoczenia - zwłaszcza te większe.. Jestem teraz w takiej sytuacji, że albo teraz zacznę planować ciążę, albo nigdy nie będę w stanie mieć własnych dzieci (przyczyny zdrowotne). Chcielibyśmy z mężem mieć jedno nasze wspólne dziecko i wychować je na fajnego, mądrego człowieka. Wiem, że dalibyśmy radę. Tylko strasznie się boję, że ten instynkt macierzyński w ogóle się we mnie nie obudzi-  ani teraz, ani po porodzie.. Jestem w kropce, czy się zdecydować, presja czasu nie pomaga. Czy jest tu ktoś, kto też nie czuł super potrzeby mieć dzieci, ale mimo to się zdecydował? Nie wiem, co zrobić, przypuszczam, że jeśli szansa przepadnie, to będę w przyszłości baaardzo żałować ( i znając mnie, dostanę na tym punkcie obsesji...) Jakieś rady?? :( 
Właśnie dlatego ciąża trwa 40 tygodni - to dużo czasu na obudzenie chęci ochrony swojego brzucha i czekania na dziecko. Też zaczynałam starania z nastawianiem - zobaczymy czy się uda , nie to nie a po kilku tygodniach od zobaczenia dwóch kresek nie było innej opcji niż być mamą i cały czas to uczucie ewoluuje i rośnie. 

Pasek wagi

Zuza_91 napisał(a):

Tez ze wzgledow zdrowotnych musialam zdecydowac czy chce dziecko teraz czy w ogole. Podjelam decyzje, ze nie bede miec dzieci. U mnie glowny powod dla ktorego podjelam taka decyzje to burzliwy zwiazek oraz duzo starszy mezczyzna. Oczywiscie jakies tam szanse jeszcze mam na ciaze (naturalnie nie zajde, zostaje in vitro), ale juz chyba oswoilam sie, ze bede sama
nie marnuj życia temu dziecku i sobie, podjęłas decyzje , już dawno temu.

Pasek wagi

Anusiaaak napisał(a):

teraz doczytalam ze masz burzliwy zwiazek a wiec radze nie miec dzieci. Bo dziecko zmienia wszystko o 360 stopni. I jeśli partner nie bedzie pomagal to Ty będziesz jeszcze bardziej sfrustrowana.
360? Chyba o 180 😊

Pasek wagi

Have_fun napisał(a):

Weź pod uwagę że "instynkt" to głównie hormony. Które pojawiają się w trakcie ciąży i po porodzie. Ja też nie chciałam mieć dzieci. A jak zdarzyła się nieplanowana ciąża od mi totalnie odbiło. Już na samym początku ciąży hormony uderzyły i poczułam się jak matka Polka. Dzień po porodzie stwierdziłam że chcę drugie (choć drugiego nie mam i raczej już nie chce haha). Przez pierwszy rok życia mojej córki (rok karmiłam piersią więc hormony dalej buzowały) byłam jak w transie, robiłam z ogromną radością wszystko to, czego normalnie robić nie znoszę: gotowałam zupki, obiadki, piekłam ciasta, prasowałam wszystko co się dało, łącznie ze skarpetkami, z radością zmieniałam śmierdzące pieluchy, w ekstazie wycierałam gile i byłam wniebowzięta faktem że jestem matką. Później mi ta ekstaza (hormony) przeszła i wróciłam do siebie. Natomiast miłość do córki została i to jest nawiększe i najpiękniejsze uczucie które towarzyszy mi już od prawie 9 lat. I nie wyobrażam sobie życia bez niej. Jak tak o tym myślę, to wydaje mi się że natura sama wyposażyła nas w takie mechanizmy. Wystrzeliwują te hormony w kosmos żeby matce "pomóc" odnaleźć się w nowej sytuacji. Żeby jej odbiło na punkcie swojego dziecka i żeby pokochała tego bąbla największą możliwą formą miłości. 

ja kończe 6ty miesiąc i smażę placuszki mężowi co weekend z uśmiechem na twarzy mimo, że wcześniej nie cierpiałam wręcz gotować (smiech) także hormony robią swoje to prawda, ale nie zawsze i nie odwalają całej roboty;-)