No i powróciłam z sanatorium... Pytanie czy czuję się lepiej? Odp.. nie. Kręgosłup dalej boli, do tego odcinek szyjny daje się we znaki. Za tydzień wizyta u neurologa. Tak bardzo cieszyłam się,że wracam do domu...jednak nie tak do końca ucieszyłam się z powrotu. Miałam ten czas spędzić z Panem M... jednak zanim przyjechał z trasy to już znowu wyjeżdżał. No i tyle Go widziałam. 5 minut widzenia.. to nie widzenie. Mało tego sprzeczka z przed tygodnia długo mnie trzymała i złość... Przez co nawet nie umiałam się cieszyć że wracam do domu... No a dziś Pan M będzie wieczorem w domu i czeka Nas rozmowa...Ta rozmowa jeśli dojdzie do skutku to będzie ...być albo nie być...
A tak poza tym to hmmm za oknem zimno... młoda jeszcze kaszle, koty szaleją, w kominku płonie ogień, do tego muzyka na ful... i tysiące myśli....
Dietetycznie bez szału...a nawet kiepsko. Dopadła mnie @ no i cukiereczki poszły w ruch... wrrrrr. za chwilę luty więc trzeba się ogarnąć.. Muszę zrzucić ten balast dla mojego kręgosłupa, bo inaczej marnie skończę.. :(
Spokojnej soboty...