Witajcie
Znowu jak się okazuje nie było mnie tydzień? Tak. Nie wiem jakim cudem :) Weekend minął szybko, ale bardzo przyjemnie. W sobotę tuż po 7 mieliśmy pociąg do Stalowej Woli :) Także była mała wycieczka po autko,a w powrót już samochodem. Po drodze wstąpiliśmy do Sandomierza :) M mówi do mnie, że zawiezie mnie do Ojca Mateusza hihihi :) pochodziliśmy, coś tam zjedliśmy, zwiedziliśmy i czas do domku. Zajrzeliśmy też do zamku w Ujeździe Krzyżtopór rewelacyjny, byłam nim zachwycona ( mimo, że jest w kiepskim stanie) W domku byliśmy grubo po północy :) Niedziela szybka pobudka, śniadanie i wypad na pchli targ ;) jak co niedzielę. Później jakiś obiad, chwila dla mnie i wieczór. Czas zdecydowanie za szybko leci.
Ostatnio troszkę zatracam się w jedzeniu.... tzn trzymam się do godziny powiedzmy 14-15.... a potem jak walnie jakaś sytuacja stresowa, nerwowa.... to zajadam emocje :( Dobrze, że chociaż staram się chodzić, wyrabiać te minimum 10 tyś kroków... bo inaczej byłoby kiepsko nawet a jakąkolwiek aktywnością.
Dlatego też ułożyłam sobie plan naprawczy... na tydzień, a w zasadzie do niedzieli. Przy czym sobota pod znakiem zapytania, bo jedziemy do Berlina na Rave the Planet :) już nie mogę się doczekać :) Ale nawet jeśli jedzenie w Berlinie będzie liche... to nadrobię krokami. Pamiętaj w zeszłym roku wychodziłam tam 40277 kroków :) Zobaczymy jak będzie w tym roku :)
Także plan wygląda następująco ( nie będzie tu nic odkrywczego :)
1. min 10 tyś kroków
2. woda min1,5 litra
3. nie podjadać!!!!
4. w ciągu tygodnia omijać słodycze ( starać się)
5. wprowadzić codzienną aktywność ( nawet gdyby to miał być tylko spacer, ale min 45 minut)
Także zobaczymy jak to wyjdzie :) Trzymajcie za mnie kciuki.
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Ja działam, raz z lepszym skutkiem, raz z ciut gorszym, ale idę przed siebie... razem damy radę. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :*