Miłego dnia :)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 89153 |
Komentarzy: | 2440 |
Założony: | 26 kwietnia 2016 |
Ostatni wpis: | 7 lipca 2025 |
mężczyzna, 45 lat, Gliwice
176 cm, 86.20 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Historia wagi
To mogła być ostatnia niedziela...
...z tak piękną pogodą. Za oknem takie słonko, takie ciepełko i taka pozytywna energia, że nie pozostało nic innego jak tylko zebrać się raz dwa i wyruszyć przed siebie.
Zacznijmy od soboty...
Wpierw rekonesans po galerii handlowej... większość sklepów przeglądnięta -asortyment odzieżowy bardzo zbliżony do siebie, jednakże w dużej mierze są to szmatki, które ładnie tylko wyglądają... Dopasowanie wszystkiego na raz graniczy z cudem. albo za szerokie jeśli dobre na długość... albo za krótkie rękawy jeśli już dobre w barach... a jeśli już rękawy dobre to cała reszta wisi jak worek... Ech... jestem rozczarowany -ale to niestety nie koniec rozczarowań na ten weekend.
Po sprincie w galerii nadeszła pora aby się posilić...z uwagi na to, że u mnie weekend (i nie tylko weekend) rządzi się swoimi prawami -wybór padł na pizzę w lokalu, w którym byłem jakieś dwa tygodnie temu na pizzy wygranej w zabawie na "fb". Pizza bardzo dobra, więc po co kombinować... ;)
Tym razem wybraliśmy 1/2 "peperoni" i 1/2 "brocolli pomodoro". 32 cm jak na nas dwoje jest wystarczające... do tego po lanym 0.5 l. i jest super.
Co do pizzy... bardzo smaczna tak jak poprzednim razem. Ciasto bardzo fajne, składniki na poziomie, salami nie takie jak w ostatnim odcinku "kuchennych rewolucji", papryczka pepperoni co prawda konserwowa ale na moje oko z "rolnika" i suma summarum całkiem smacznie im to wyszło ;) Pojedliśmy, popiliśmy, rachunek uregulowany i...doznałem rozczarowania po raz drugi w tym dniu. wiecie co...? Okazało się ,że w tej pizzerii liczą sobie za sos/ketchup do pizzy! Czy to normalne a ja się "czepiam"? Co prawda nie są to jakieś strasznie duże pieniądze ale zbulwersował mnie sam fakt. Czy jest ktoś kto je pizzę bez sosu? Czy to nie tak ,że przynajmniej jeden sos powinien być w cenie pizzy a dopiero dodatkowe płatne?! Dla mnie dramat...!
Wieczorem wpadł jeszcze drink... no dobra -niejeden...
W niedzielę rano pozbieraliśmy się w pośpiechu (tak to jest gdy się późno chodzi spać) i pojechaliśmy przez Bielsko do Wapienicy Zapory i stamtąd poszliśmy już pieszo...tym razem nie ogarniając trasy tak precyzyjnie jak zazwyczaj ale co tam, damy przecież rade :)
Obrany kierunek był, więc poszliśmy przed siebie...dochodząc w rejony gdzie chyba niewielu turystów zagląda... Cisza, spokój, słonko, my, zieleń i góry. Poezja!
Nawet się nie zorientowaliśmy kiedy okazało się, że idziemy tak jakby korytem strumienia, który był w miarę suchy... problem pojawiał się w momencie gdy trzeba było po raz kolejny przejść przez strumień, który przecinał nam drogę. Z daleka niepozornie to wyglądało a dochodząc okazywało się ,że jest problem aby przejść przez niego suchą noga. Na szczęście daliśmy radę cało i sucho przebyć całą trasę...
Będąc na górze...wypatrzyłem grzybka -wydawał się być jadalnym, więc go wziąłem do analizy.
Zdalnie kilka osób w tym #ewafit (dziękuję) potwierdziło mi jego rodzaj, więc dumny poszedłem dalej. Następnie moja "I" wypatrzyła kolejne chyba ze cztery grzybki i tak się wkręciłem, że nazbieraliśmy grzybów tyle, że była z nich zupa :)
Zupka, drugie danie i nastał wieczór...
Czas wracać do rzeczywistości, codziennych zajęć oraz obowiązków. Życie...
Wygrywa jedzenie...ale w tej sytuacji jest to również 1:0 dla mnie. Nawet więcej niż 1 :)
Zaczynając przygodę z Vitalią miałem jakieś 94 kg wagi.... Było to dużo, dużo za dużo. Nie czułem się tak zbyt komfortowo mimo, że nie wyglądałem źle. Legenda głosi, że nawet dobrze :) Jak już się wkręciłem w bieganie i jazdę na rowerze to waga pokazała poniżej 77 kg. To był moment kiedy należało się ocknąć i zacząć "dbać o masę"!
Na tą chwilę mam ponad 80... 82, 83... Nie jest źle ale nie spoczywam na laurach. Dbam dalej... dbam zarówno o kondycję i aktywność fizyczną jak i jedzenie. Mówiłem już ,że uwielbiam jeść? Jeśli tak to zapewniam, że...nic się w tej kwestii nie zmieniło.
Teraz zasypię Was fotkami mojego (i nie tylko mojego) jedzonka...
Pozdrawiam!
A na koniec kilka kawałków, które mi wpadły w ucho :)
"Dzień chłopaka" i grzybobranie ;)
Co prawda od pewnego już czasu szykuje się wpis bardziej kulinarny....jednakże dzisiaj będzie o minionym weekendzie, w który to wypadł "dzień chłopaka"
Chłopakiem się jest mając zarówno lat 18 jak i 28...no dobra -38! ;)
Dzięki mojej drugiej połówce (i nie mówię tu o 0.5 l.) miniony weekend był naprawdę bardzo udany...
W sobotę z samego rana (tak, tak...z samego rana! miałem kolejną wolna sobotę!) wyruszyliśmy komunikacja miejską do Bielska a stamtąd do Wapienicy...
Wapienica... z ochotą ruszyliśmy na Błatnią... przechodząc koło zapory było jeszcze dosyć równo i płasko... później już było tylko gorzej! Na szczęście pogoda była super i to ona motywowała mnie do tego aby iść dalej, i dalej, i dalej :)
Nie wiedzieć kiedy wkręciłem się w szukanie grzybów -było ich naprawdę sporo... niestety z uwagi na to, że nie za bardzo się na nich znam -nie zerwałem ani jednego.
Nie to co moja druga połówka... ;)
Pod wieczór, po powrocie do domu...odświeżyliśmy się trochę i postanowiliśmy wyjść w miasto. Jakiś czas temu wziąłem udział w zabawie zorganizowanej na fb przez jedną z pizzerii i...udało mi się wylosować pizzę! Co dziwne...nie było żadnych ograniczeń odnośnie zarówno rodzaju/ilości składników jak i wielkości pizzy :) Wybraliśmy tą mniejszą tj. 32 cm biorąc połowę "capricciosa" i połowę "diabolo" -mmmm! Uwielbiam pizzę!
Bardzo fajny lokal, miła obsługa, baaardzo dobra pizza... Mało tego, że pizza za free to jeszcze z okazji dnia chłopaka -firma stawiała facetom piwo do każdej zamówionej pizzy... żyć nie umierać :)
Nie będę ukrywał, że jestem sympatykiem gliwickiej drużyny piłki nożnej...
W niedzielę odbyły się derby pomiędzy gliwickim Piastem a zabrzańskim 9órnikiem. Nie było mi dane oglądać mecz na żywo lecz moja druga połówka poświęciła się dla mnie zupełnie i oglądaliśmy mecz w Wareckiej Piwiarni... Były to bardzo fajnie spędzone dwie godzinki. Mecz ciekawy...i (niestety) bardzo emocjonujący z uwagi na decyzje sędziego, które nie do końca były właściwe a miały bezpośredni wpływ na wynik meczu. Słusznie czy nie... Piast przegrał 0:1 :(
Nie wiem jakiemu klubowi kibicują w mieście w którym oglądaliśmy mecz ale z pewnością wywoływałem jakieś delikatne kontrowersje , skoro jako chyba jedyny byłem zainteresowany meczem :) hi hi... Tak czy owak nie było problemu ze zmianą muzyki na dźwięk z telewizorów.
Reasumując... weekend uważam za smaczny i jednocześnie bardzo udany. Mogę śmiało powiedzieć, że dzień chłopaka spędziłem tak interesująco, że bardziej się chyba nie dało...
(dziękuję :* )
Tak, tak, tak.... tytuł wpisu nie jest dziełem przypadku.
W tym roku, po wielu latach udało mi się wykorzystać urlop. Było na tyle źle ze mną, że praktycznie musiałem wyszukać w Google znaczenie określenia "urlop wypoczynkowy" ;)
Niby wszystko się zgadza, urlop, wyjazd nad morze, spacer, plaża....ale jest jedno "ale"!
Definicja nie zgadza mi się ze stanem faktycznym! Gdzie w urlopie jest wypoczynek, skoro w 6 dni człowiek przemierza prawie 120 km na pieszo?! Hi hi...
01.09 15.73 km 1081 kcal
02.09 19.62 km 1329 kcal
03.09 27.43 km 1847 kcal
04.09 18.51 km 1274 kcal
05.09 26.43 km 1875 kcal
06.09 11.64 km 866 kcal
Łącznie w 6 (sześć) dni 119.36 km tj. spalone 8272 kcal !
Z uwagi na to, że działo się tak wiele.... de facto nie jestem w stanie odtworzyć przebiegu urlopu dzień po dniu. Pokonany dystans może tylko zobrazować, że nie nudziliśmy się i nie siedzieliśmy dup....tyłkiem na piachu.
Łeba...plaże, port, wydmy, jeziora... Kocham ten stan!
Poniżej kilka zdjęć -jak zwykle bez ładu i składu ;-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
I jeszcze jedno....! Kwestia jedzenia...
Restauracje, które po za sezonem karmią całkiem nieźle (doświadczenie z listopada ubiegłego roku) w czasie sezonu odstawiają takie cyrki, ze szkoda gadać!
Po pierwszym obiadku... zniesmaczeni i głodni udaliśmy się w poszukiwaniu miejsca gdzie dadzą nam dobrze zjeść.
Udało się! W pewnym ośrodku znaleźliśmy kuchnie, która serwowała jedzenie, które było przepyszne w smaku i w ilościach trudnych do przejedzenia ale uwierzcie -dałem rade.
W końcu masa budzi respekt ;-)
Zalewski, Biały oraz Urszula na Dniach Czechowic
:)
Wpis bardzo zaległy.... jakoś brakuje czasu, weny i wszystkiego na raz ;)
To jak człowiek jest mało światowy wychodzi np podczas tego typu imprez kiedy to ludzie doskonale bawią się podczas występu Krzysztofa Zalewskiego, doskonale znają jego teksty śpiewając wraz z nim a ja...? Ja nie wiedziałem w ogóle kto to jest i co on tam robi?! :P
Następnie wystąpił "Biały", którego kawałki znam nie od dziś. Zasłynął z doskonałego występu w Must Be The Music z utworem "Walczę do końca". Sebastian już wtedy przedstawił społeczeństwu problem alienacji rodzicielskiej i to właśnie swojemu synowi zadedykował ten występ.
Następnie wystąpiła gwiazda, której chyba nikomu nie trzeba przedstawiać... "URSZULA"
Hit za hitem...a publiczność po prostu szalała!
Na okrzyk Urszuli w w stronę widowni "JESTEŚCIE FAJNI" -z tłumu wydobył się solowy ale jakże donośny odzew "FAJNA TO JEST MOJA IWONKA" ha ha ha...
Reasumując...było na prawdę rewelacyjnie. Super spędziliśmy sobotni wieczór -oby było takich więcej :)
Kiedyś w takiej sytuacji poszedłbym biegać...do
upadłego.
Witam wszystkich...
W sumie to nie wiem co pisać...opisze miniony weekend.
Moje endo dostało dawkę aktywności i na tym koniec. Jedyny plus tego jest taki, że nie spalam więcej niż powinienem tzn niż mogę ;)
Poprzedni weekend wg endo... 3 km i 240 kcal w sobotę oraz niedziela 21,3 km i 2860 spalonych kcal :) fajnie...prawda?
Poniżej kilka fotek z wypadu w górki...jak zauważycie -nawet drzewo miało na nas oko :)
Było mega fajnie, masa jagód (?) oraz nieziemskie widoki mimo zachmurzenia.
Mówiłem, że walczę z żelazem? Oddane krwi to jeden ze sposobów... zacząłem działać :) Ktoś ma ochotę na czekoladę? "czujesz się dobrze, czynisz dobrze"
Pozdrawiam serdecznie.
"Głupia Pipo", wypadek/przypadek na stacji paliw i
czy...pomozecie z dieta?
Hej :)
Dzisiaj będzie wpis na wesoło... oj bardzo wesoło... :)
Oglądaliście gdzieś tam na YT filmiki jak blondynki odjeżdżały ze stacji z pistoletami we wlewie? Kur** okazało się ,że nie jest to domeną tylko kobiet i na dodatek blondynek... powiem więcej...przytrafiło się to także mi!
Ha ha ha...nie macie pojęcia jaki był ubaw na stacji! Mam tylko nadzieje, że nikt tego nie nagrał -ha ha
Podpiąłem gaz... zatankowałem, wsiadłem do samochodu, jedynka, ruszyłem, szybka dwójka i... zaczęło coś wyć, we wstecznym lusterku kłęby gazu z przewodów no i...już wiedziałem o co chodzi -ha ha...samo życie :)
Kieeeedyś słyszałem premierowo w porannej audycji RMF MAX kawałek "Głupia Pipo" -uważam, że jest to przebój na miano hitu lata 2017 -a jak wy sądzicie?
Teraz na poważnie...
Dieta uboga w żelazo...mam jego nadmiar... ktoś jest w stanie coś więcej podpowiedzieć po za tym, że mam jeść jabłka, winogrona ciemne oraz śliwki? Potrzebuję właściwie jadłospis na dzień, dwa... Będę wdzięczny... (nawet nie wiem gdzie tego szukać )
Złe samopoczucie, weekend i powrót na "endo coś
tam"
Kilka wydarzeń się nawarstwiło ostatnimi czasy, więc najwyższa pora coś napisać...
Jak często robicie kompleksowe badanie krwi? Nie robicie, tylko podczas badań kontrolnych czy tylko wtedy gdy coś się dzieje ze zdrowiem? ja nawet do tych ostatnich nie należę bo gdy coś się dzieje to tłumaczę to zmęczeniem, natłokiem obowiązków w pracy, brakiem snu i takie tam inne głupkowate tłumaczenia ;)
Z uwagi na to, że ostatnio trochę wychudłem i nie mogłem sobie poradzić z nabraniem masy oraz dodatkowo doszło do tego kiepskie (delikatnie mówiąc) samopoczucie....postanowiłem skorzystać z usług NFZ i poszedłem do internisty -a dokładnie internistki :)
Z uwagi na brak konkretnych objawów, które mogłyby wskazywać na jakąś przypadłość dostałem skierowanie na kilka badań... Jak się okazało w laboratorium -Panie były w szoku gdy zobaczyły całą listę parametrów do zbadania...
Rano pobrano mi krew, w południe miałem wyniki na @ (na mailu), popołudniu były do odbioru w punkcie a na drugi dzień dotarły do mojej kartoteki w przychodni... Do tego rtg płuc oraz usg jamy brzusznej (to już mimo skierowania postanowiłem załatwić prywatnie).
Wyniki usg super, rtg dobrze,a co do krwi to....hm, mam nadzieję ,że nie jest źle...mimo tego, że sporo pozycji mam z lekkimi odchyleniami w jedną lub w drugą stronę. Na środę jestem umówiony do lekarki i wtedy już będę wiedział co jest na rzeczy :)
Poprzedni weekend?
Bardzo przyjemny... w niedzielę pojechaliśmy do babci na jej urodziny. Była bardzo zadowolona ,gdyż zjechała się prawie cała rodzinka +ja :)
W ten weekend postanowiłem wrócić na Endo...coś tam i zacząłem (mimo nie najlepszego samopoczucia) maszerować. Zacząłem z grubej rury a mimo to....tendencja była rosnąca z dnia na dzień. Dzisiaj przerwa ale w cztery dni przeszedłem ( a dużej części przeszliśmy) 38 km :) spalając w ten sposób 2900 kcal :)
Zdjęcia standardowo nie będą poukładane ale jesteście bystre, więc ogarniecie temat :)
Tyle sie dzieje....a weny do stworzenia wpisu brak
:/
W związku z tym ten wpis będzie bez jakiegokolwiek ładu i składu...
Zaczęło się od dni Goczałkowic i występu Golców. Od tego momentu utkwiła mi w pamięci ich jedna piosenka ,która doczekała się już teledysku. Oto ona...
W między czasie były Czechowice, Pławniowice, spacer po parku przed palmiarnią i.....dużo jedzenia. Z uwagi na to, że muszę nadal dbać o masę (a teraz to chyba nawet jeszcze bardziej) to nie liczę kcal tylko jem tyle ile i co chcę :)
Zdążyłem również poszukać i zmienić mieszkanie... Nie własne, nie ciasne -ale przytulne i bardzo fajnie mi się w nim mieszka ;)
Goczałkowice
Ta piosenka chwyta mnie za serce...
Czechowice
Pławniowice
Park przed palmiarnią
No i moja ulubiona część wpisu :)
edit 25.07.2017 9:39
Zapomniałem o jakże fajnej pomarańczy :)