Po dwóch ciężkich tygodniach w pracy...znowu wyszło słońce. Ruch znowu jest, odpowiednie żywienie także... żyć nie umierać!
Praktycznie wolna sobota spowodowała, że zacząłem rozmyślać nad realizacją weekendowych planów.
Sobota, piękna pogoda... wsiadłem w samochód i w drogę
![]()
![]()
W niedzielę jak wiecie był wypad na Szyndzielnię
![]()
![]()
![]()
a wieczorem to nawet niebo się rozpłakało z tego powodu, że musiałem już wracać...
Ponad półtora godziny totalnego skupienia na drodze... wrrr...
![]()
W poniedziałek wszystko wróciło do normy -najbardziej się cieszę z tego, że znów mogę jeść to co chcę i mam na to czas.
![]()
![]()
![]()
A na wieczór gorąca kawa, kąpiel i...sami zobaczcie.
![]()
Wtorek? Również niczego sobie...
Prócz jedzenia była jeszcze aktywność fizyczna: jazda na rowerze.
![]()
![]()
![]()
![]()
Na szczęście jutro już środa... kilka chwil i znów weekend ![(zakochany) (zakochany)]()