Pamiętnik odchudzania użytkownika:
GrzesGliwice

mężczyzna, 45 lat, Gliwice

176 cm, 86.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 października 2016 , Komentarze (27)

Wczoraj bieżnia "na łydki" a dzisiaj mimo niesprzyjającej pogody (deszcz) rower "na uda"

Chyba źle oszacowałem warunki i w połowie drogi dotarło do mnie ,że nie był to dobry pomysł. Oby się nie okazało, że będę chory(chory) bo jak pogodzić chorobę z nadchodzącymi łykendami? Hi hi...

10 października 2016 , Komentarze (14)

Ostatnimi czasy odpuściłem bieżnię na rzecz roweru...

Czy dobrze? Nie wiem... wiem jednak, że bieg wymaga ode mnie więcej wysiłku...

Rower działa na moje uda natomiast bieg ewidentnie dotyka moje łydki... musiałbym zarówno jeździć jak i biegać -tylko skąd wziąć na to wszystko czas?

10 października 2016 , Komentarze (24)

Witam serdecznie :)

Miniony weekend z całą pewnością mogę uznać za baaardzo aktywny... szkoda tylko, że w endo...coś tam nie ma takiej kategorii pod którą mógłbym tą aktywność podczepić ;)Szukałem na "S" i niestety...Dlatego niedzielny spacer kwalifikuje się do "chodzenie"... hi hi

Jedzeniowo było mega smacznie począwszy od sobotniej obiado-kolacji, aż do niedzielnego obiadku... mmm...

Niespodziewanie zakupilismy białko w bardzo fajnej cenie -żal byłoby nie wziąć, do tego jeszcze owsianka z owocami i chia :Doraz przepyszne piwko -tak! PIWKO!

Pogoda była rewelacyjna -jak na zamówienie (cwaniak)

Poniżej kilka fotek...


Zaczarowany ogród:

Screen Endo...coś tam:

Nastepnie był spacer w zupełnie innej scenerii...

Tutaj jakiś facet wszedł w kadr ;)

I znowu Endo...coś tam

Zakupowo:


:

4 października 2016 , Komentarze (28)

Po dwóch ciężkich tygodniach w pracy...znowu wyszło słońce. Ruch znowu jest, odpowiednie żywienie także... żyć nie umierać!

Praktycznie wolna sobota spowodowała, że zacząłem rozmyślać nad realizacją weekendowych planów.

Sobota, piękna pogoda... wsiadłem w samochód i w drogę

W niedzielę jak wiecie był wypad na Szyndzielnię

a wieczorem to nawet niebo się rozpłakało z tego powodu, że musiałem już wracać...

Ponad półtora godziny totalnego skupienia na drodze... wrrr...

W poniedziałek wszystko wróciło do normy -najbardziej się cieszę z tego, że znów mogę jeść to co chcę i mam na to czas.

A na wieczór gorąca kawa, kąpiel i...sami zobaczcie.

Wtorek? Również niczego sobie...

Prócz jedzenia była jeszcze aktywność fizyczna: jazda na rowerze.

Na szczęście jutro już środa... kilka chwil i znów weekend (zakochany)

3 października 2016 , Komentarze (13)

Jest to kolejny wpis z serii "Wypad na Szyndzielnię".

W niedzielny poranek spotkaliśmy się w kilka osób z portalu i poszliśmy w stronę Szyndzielni... było to moje co prawda czwarte wejście na ten szczyt ale w tak doborowym towarzystwie chyba po raz pierwszy... 

Sam nie wiem kiedy znalazłem się na samej górze... jak wniebowzięty usiadłem wraz z pozostałymi uczestnikami wyprawy przy stoliku aby się posilić i napoić :) Posiłek jaki kilka wpisów wcześniej wydawał mi się bynajmniej "nie na miejscu" okazał się bardzo smacznym i nietuczącym -jak można było przypuszczać -hi hi PYCHA!

A może to towarzystwo sprawiło, że wszystko tak smakowało? Pewnie coś w tym jest... :)

Czas i droga uciekały bez opamiętania... po fantastycznej wyprawie nadszedł czas powrotów. Ludzie z którymi miałem okazję się spotkać są niesamowici... bardzo im dziękuję za spędzony razem czas :)

Nie mogę się doczekać kolejnej wyprawy...tylko proszę -nie każcie nam wstawać tak wcześnie rano -i to w niedzielę! :P

3 października 2016 , Komentarze (18)

...ale Grześki są MEGA!

29 września 2016 , Komentarze (4)

...to pewnie wiecie ;)

Z uwag na to, że zbliża się weekend i nie mogę się dać zajechać dziewczynom postanowiłem wrócić na rower... a jeśli na rower to i na bieżnię :)

Sami zobaczcie!

28 września 2016 , Komentarze (27)

Nie wiem czy to najlepszy pomysł ale skoro tak zostało to ustalone to tak właśnie będzie. Mój ostatni tydzień nie sprzyjał zarówno diecie jak i aktywności na świeżym powietrzu. Nie mówię ,że całkowicie nic się nie działo bo działo się baaardzo dużo ale nie było to to, co wcześniej np na bieżni... a sobota już blisko -ech... ;)

W tym tygodniu generalnie dzień zaczynałem od kawy a nie wody i pierwszy posiłek był około godziny 9-10... Co to było? Bardzo różnie... zależy co mi wpadło w rękę w pracy...jeśli nic to dopiero koło 11 były ciasteczka (takie jak w poprzednim wpisie). Z obiadami również nie było za ciekawie... dopóki było leczo (te z 5 kg) to było leczo z ryżem... gdy nie było to wpadał jakiś filet z...czymkolwiek. 

Dopiero wieczorem w domu zaczynałem od kawy i...zastanowienia się co zjeść?!

Gdy byłem bardzo głodny to chwyciłem cokolwiek z lodówki nie licząc się z niczym ;) Mając więcej czasu smażyłem wątróbkę z grubo krojonymi pieczarkami...mmm.... pycha!

Dzisiaj kawa + chleb z siemieniem lnianym z białym serem ze szczypiorkiem...

Wrzucam jakieś fotki oraz utwór, który wpadł mi dzisiaj w ucho... posłuchajcie :P