Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 351327
Komentarzy: 7069
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 29 czerwca 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 70 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

20 stycznia 2019 , Komentarze (1)

bo bulwar dziś był zatłoczony. Podziwiam  ludzi niepełnosprawnych, którzy nawet z balkonikami  starają się przejść wcale nie mały dystans. Pogoda u nas w Gdyni przepiękna, niebo błękitne, na zatoce sporo statków, ich kolory widać z daleka, są jak egzotyczne  ptaki, które przysiadły na wodzie. Poszliśmy zobaczyć, czy morsy się kąpią, sporo ich było, większość kobiet. Ja, ciepłolubny osobnik, podziwiam tą odwagę zetknięcia  ciała z mroźną wodą. O stopach nie wspomnę, chociaż oni  nakładają  odpowiednie osłonki. Przeszliśmy do Polanki Redłowskiej i z powrotem, wyszło 5,5 km i prawie 8.000 kroków. Taka wędrówka wśród mieszkańców  zadowolonych z życia w ciekawy mieście, to fajne uczucie. Po drodze weszliśmy na " odrobinę luksusu na co dzień", parafrazując piosenkę Starszych Panów, czyli do Leonidasa , na czekoladkę szt./osobę. Co za rozkosz w ustach!:D. Chwilka rozmowy z dziewczyną sprzedającą, studentką romanistyki, o pięknie języka włoskiego.  Naprawdę uśmiech, życzliwość i dobre słowo to  hasła - klucze do dobrych kontaktów z drugim człowiekiem.  Na obiad znów rosół ( uwielbiam!), oraz gołąbki w sosie pomidorowym.  Zrobiłam wczoraj , zawijając mięso we włoską kapustę.  Jutro natomiast przygotuję kopytka, do tego mam leczo warzywne. Kupiłam napój owsiany , piję od wczoraj kawę z nim zamiast mleka. Bo nawet to bez laktozy niestety nie służy mi. 

19 stycznia 2019 , Komentarze (2)

Gdańsk z lotu ptaka , ten stary Gdańsk, wygląda cudownie. Często oglądam na Planet+ program Świat z góry. Pokazanie Gdańska z wysokości unaoczniłoby  , jak piękne to miasto. W dniu pogrzebu Pawła Adamowicza telewizja pokazuje miasto, popatrzcie sobie i zadbajcie, aby Polska nie była niszczona.:(. Dziś  spacer był samą rozkoszą, bo słońce w Gdyni pełne. Śnieg skrzy się, woda w Bałtyku spokojnie  kołysze się, usypiając ptaki  siedzące na niej.  Moje miasto jest piękne, ludzie w Gdyni są  złaknieni kultury, są solidarni i  stoją frontem do samorządności. Ostatniej niedzieli byliśmy w Sopocie, to miasto Jacka Karnowskiego bez dwóch zdań.  Jest zachwycające swoją secesją, wędrówki ulicami  Sopotu, przyglądanie się domom przedwojennym, kiedy architektura wiedziała, że dom budowany jest dla człowieka i dla jego potrzeb, to rozkosz. Jacka Karnowskiego znam z czasów, gdy o gospodarowaniu Sopotem nie marzył. Wiem, że jest dobrym gospodarzem, odważnym i docenianym przez mieszkańców. Nie ma co, mieszkam we wspaniałym miejscu. Dziś oglądam tłumy, które o tym świadczą.  Dziś po raz pierwszy od lat nałożyłam śniegowce, mogłam bez problemów pokonywać  breję przy krawężnikach.  Zrobiliśmy ponad 8.000 kroków i prawie  4km. To na dziś wystarczy. Spałam  długo,  nie chcąc wyjść z kokonu łóżka, nadal jestem  niepozbierana, bo nie potrafię tak szybko zapomnieć. 

18 stycznia 2019 , Komentarze (2)

Pojechaliśmy rano do Gdańska, do ECS, pożegnać pana Pawła Adamowicza.Staliśmy ponad 2 godziny wraz z tłumem ludzi, którzy jak my przyszli oddać hołd, okazać szacunek i podziękować człowiekowi, który tak upięknił Gdańsk, był człowiekiem prawym,  szlachetnym i bez nienawiści w sobie.  Staliśmy z  mieszkańcami Pruszcza , Gdyni, Gdańska, Nowego Dworu , z innymi , w solidarności po stracie, bo Paweł Adamowicz był prezydentem wszystkich Gdańszczan, bez względu na ich poglądy, status materialny czy przynależność partyjną. Bardzo było mi potrzebne to pożegnanie, dotknięcie trumny, pobyt w tym miejscu. Jestem teraz spokojniejsza, bo zrobiłam coś, co trzeba było zrobić. W drodze powrotnej weszliśmy do pobliskiej restauracji na kawę, zimno było i jeszcze wiatr potęgował to zimno.  Spotkaliśmy panią Krystynę Zachwatowicz, z przyjemnością przekazałam wyrazy szacunku.  A teraz chwila historii. Poeta niemiecki pochodzenia żydowskiego Heindrich Heine powiedział:" Tam gdzie palone są książki , dojdzie do palenia ludzi."  Inny człowiek, uważany onegdaj za mężą stanu wszech czasów , chciał wykształcić młodzież odważną, brutalną, nie ugiętą , nie bojąca się świata, chciał stworzyć Nowy Porządek. Człowiek ten nazywał się Adolf Hitler.  Są w Polsce grupy młodzieży, ludzi wcale nie tak młodych, którzy czczą tego człowieka, a organa ścigania dopiero po tragedii w Gdańsku zajęły się tymi ludźmi. :(. Dziś waga ok, bo wczoraj byłam bardzo grzeczna. Na obiad pieczone okonie, które udało się wczoraj kupić. Rozmowa z bratem, wrócił już z zagranicy, nadal rozmawiamy na temat  sposobu opieki nad rodzicami. temat staje się coraz trudniejszy. Oboje jesteśmy  załamani sytuacją. 

17 stycznia 2019 , Komentarze (4)

Po śniadaniu pojechaliśmy do szpitala, zapisałam się na usg tarczycy i biopsję na 22 stycznia. W tym miesiącu zapłaciłam  już za zdrowie 1150zł, kolejne badanie będzie kosztować 150zł. Muszę, po prostu muszę zacząć myśleć o swojej przyszłości, bez wydatków ponoszonych na rzecz rodziców w postaci żywności, obiadów , gotowania,  środków czystości, itp. Inaczej będzie niedobrze, a przecież moi rodzice mają naprawdę duże oszczędności. Wolałabym, aby wykorzystali je na siebie, póki  mogą. Dziś zrobiliśmy w markecie większe zakupy do domu, mleko, woda, mąka, warzywa, owoce. Udało się kupić świeże okonie, jutro upiekę je na obiad. Potem przechadzka po sklepach odzieżowych, kilka przymiarek w Zara, ale nic nie kupiłam. Cały czas mam w głowie to, że w mojej szafie czekają  ubrania  na spadek wagi. Oglądałam dziś moją sylwetkę w różnych ujęciach  lustrzanych, nie jest dobrze. Nic nie kupiłam, bo i po co?  Wykonałam dziś 2,5 km oraz 11.868 kroków.  Kolana mnie bolą, nasmarowałam je maścią, o dodatkowym spacerze nie ma dziś mowy.  Na obiad zupa szczawiowa i leczo warzywne. Mąż nadal bardzo przeżywa śmierć Pawła Adamowicza. Nasi znajomi są tak samo wstrząśnięci, trudno się z tym pogodzić.  Nie pojedziemy teraz pożegnać pana Prezydenta, zrobimy to, gdy w Bazylice Mariackiej będzie mniej ludzi, mniej  ochrony i innych obostrzeń.  A polityka nadal jest brudna, podła i naprawdę szkodliwa, skoro ludzie od niej głupieją. :(.

16 stycznia 2019 , Komentarze (3)

Nadal jestem w szoku po zamordowaniu Prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza.  W Trójmieście widać  żałobę , wczoraj wpisaliśmy się do wyłożonej w Gdyni księgi, ludzie gromadzą się , by wyrazić swój żal. Mam nadzieję, że sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan  z powodu niezrównoważenia sprawcy.  I dumna jestem z Prezydenta Poznania, który śladem  śp. Pawła Adamowicza zaskarży postanowienie Prokuratury o umorzeniu sprawy dot. tzw. aktów zgonu. :|. Dziś byłam u endokrynologa, mam skierowanie na biopsję, i co tu dalej mówić?   Pogoda taka sobie, ale nad morzem trzeba być i tyle. Dziś wyszło prawie 5 km i prawie 9.000 kroków. Mimo wczesnej pory  (9:15) na bulwarze było sporo ludzi, zawsze mnie to cieszy Mgła na horyzoncie, widać statki w zarysie, tak smutno było.  Zapuściłam się słodyczowo ostatnio, co jest absolutnie wbrew postanowieniom, wbrew zdrowemu rozsadowi, wbrew sobie.  Czas rozpocząć zabawę od nowa. Dziś kupiłam w Lidlu pitaję- nie była smaczna, to nie jest owoc moich marzeń.Teraz wiem i kupować nie będę. 

14 stycznia 2019 , Komentarze (8)

Jest mi niezmiernie smutno, bo wczoraj został zaatakowany nożem Paweł Adamowicz, Prezydent Gdańska, uczestnik wczorajszej  WOŚP. Dziś zmarł, miał 53 lata. To był dobry gospodarz miasta, świetny samorządowiec. Trudno mi nie mówić o tym, że  to pokłosie sytuacji w Polsce, konfliktów między Polakami, braku pomocy dla  takich imprez jak Orkiestra, jak ludzie dobrych serc. I znów kilka dni  Polacy będą dla siebie mili, serdeczni i zyczliwi, potem wszystko wróci do "normy". To straszne, co sie stało.;(.

13 stycznia 2019 , Komentarze (4)

Ależ spałam, jak dziecko po prostu! To wczorajszy ruch  tak mnie zmógł, i dobrze. Dziś po śniadaniu kawa w łóżku, co uwielbiam, dokończyłam książkę,  szkoda, że koniec. Chwilka tylko spaceru, aby wrzucić coś do puszki, aby tradycji stało się za dość. Na ulicach pełno młodych wolontariuszy, to podnosi na duchu, oby ludzie znów byli łaskawego serca. Dziś u nas kolęda, oczekuję zatem wizyty w porze poobiedniej. Na obiad pomidorówka z własnego przecieru, duszone mięso  z warzywami, kasza pęczak. Waga znów optymistyczna, ale to rezultat wczorajszych wyczynów. I tyle na dziś, miłej niedzieli życzę :).

12 stycznia 2019 , Komentarze (3)

Już o 10:30 jechaliśmy SKM do Sopot - Wyścigi. Stamtąd  w stronę  Brzeźna, nadmorską aleją. Rowerzystów! Zatrzęsienie. To samo dotyczy biegaczy, rodziców z wózkami. Gdy przypomnę sobie jesienno- zimowe pobyty  u szwagra w Łebie, tam nad morzem jedynie przyjezdni spacerują, miejscowi siedzą w domach. A w Trójmieście ludzie aktywni, chętni  do ruchu. Dziś pokonaliśmy 11 km, wykonaliśmy ponad 15.000 kroków.  Zaliczyliśmy restaurację włoską Toscana w Sopocie, ale raczej nie będzie powtórki. Smacznie, ale nie urywa niczego, jadłam lepiej. Kolejny raz zachwycałam się architekturą międzywojenną, dziękując opatrzności, że te cudeńka nadal istnieją. Wróciliśmy do domu o 15:30, czyli poza domem byliśmy ponad 5 godzin. Moje stopy tym razem wołały o podologa, muszę się umówić w przyszłym tygodniu.  Teraz  herbata Earl Gray, świece i dalszy ciąg opowieści  Bogny Ziembickiej  o Różanach.  Występująca  tam Marianna to moja ulubienica. Książka jest zabawna, ciekawa, teksty błyskotliwe. Czytam z przyjemnością, słuchając jednocześnie NIgela Kennedy i jego wirtuozerii skrzypcowej. Jutro WOŚP, czuje się w obowiązku wrzucić coś do puszki. Psuje z PiS z zazdrości zakazali strażakom przeciwpożarnym udziału w imprezie. A przecież zbiórka jest dla narodu, nie dla Owsiaka, oby wreszcie to ludzie zrozumieli.

11 stycznia 2019 , Komentarze (8)

Pospaliśmy oboje długo, bo do 8. To chłód w sypialni tak usypia. A było dziś ok. 13 stopni. po śniadaniu wymarsz nad morze, bo jeszcze w miarę słonecznie było. Po drodze zamówiłam na poniedziałek wizytę u fryzjera, wymieniłam noski w okularach. Na bulwarze spotkaliśmy koleżankę , jest  morsem, szła się wykąpać w morzu. Podziwiam z całego serca, a ona tak codziennie!:p Powrót do domu, po pokonaniu prawie 6 km i wykonaniu prawie 9.000 kroków. II śniadanie i wyjazd do rodziców. Mam była sama, ogarnęliśmy mieszkanie ( pranie wywiesić, zamieść, zmienić serwety na stołach, pozmywać naczynia w zlewie, wynieść śmieci,  ugotować makaron , itp), nakarmiliśmy mamę obiadem , dałam jej leki, chwilka rozmowy i wyjazd. Jedzenie  zostało jeszcze na dwa dni. Po drodze spotkaliśmy ojca, wymiana informacji, umówiliśmy się na wtorek, aby zobaczyć polecane domy pogodnej starości. Trudna decyzja, ale naprawdę konieczna. Mama jest już kompletnie obojętna na świat. Aby jej życie było zdrowe, higieniczne i spokojne, musi mieć opiekę całodobową, specjalistyczną.Ojciec  odpocznie, może za chwile i on będzie wymagał pomocy całodobowej.  Jutro zapowiadana jest nad morzem całkiem ładna pogoda. Jeżeli się sprawdzi, znów ruszymy w teren, bo ruch to samo zdrowie.

10 stycznia 2019 , Komentarze (3)

Mimo ponurej pogody, bo nad morzem jest właśnie tak, moja aktywność nie spadła. Pojechaliśmy do Sopotu, tam zjedliśmy II śniadanie w Wedlu ( omlet z mozzarellą i oliwkami), a potem kierunek Gdynia. Szliśmy trasa przy morzu, chłodno było, bo wiało z północnego w schodu, narzuciłam zatem tempo całkiem ostre. Mało ludzi, prawie nikogo po drodze, taka pora dnia, taka pora roku.  W okolicach potoku Swelina była już rozgrzana. Tu poszliśmy nad sam brzeg, nie do góry, obawiając się podmokłych terenów po ostatnich opadach.  Mijała nas para jeźdźców na koniach i dwa ogary im towarzyszące. Koń kary miał piękny ogon do samej ziemi. Mąż od razu zrobił zdjęcia. Chwila wędrówki w stronę Orłowa, puszczanie kaczek, wypatrywanie bursztynów. Mgła była nad morzem, a ono takie stalowo nieprzyjemne. Powrót do domu komunikacja miejska, po drodze zakupy  niezbędne.  Na obiad dziś był rosół z makaronem, koniecznie z krążkami marchewki i z zielona pietruszką, oraz mix sałat z pieczoną piersią kurczaka , z mandarynkami i nasionami chia, w sosie vinegret + grzanka.  Oboje objedliśmy się po dziurki w nosie.  Potem szykowanie obiadu dla rodziców: tenże rosół  oraz kotlety mielone i duszona kapusta. Tak lubią, tak im smakuje.  Jeszcze przygotowałam zapiekankę dla nas na jutro i mogłam usiąść.  Najpierw zerknięcie do przeglądarki sanatoryjnej i znów szok, bo dziś kolejka zmalała aż o 205 numerów. Oj, naprawdę szykujemy się na luty, nie ma co! Dzisiejsza aktywność to prawie 9.000 kroków , duża dawka jodu i zadowolenie z formy aktywności. Waga moja kochana znów łaskawa. Staneła na wczorajszej wartości i mam nadzieję, że jutro ponownie zjedzie;).