Nie było mnie tu dawno ale to przez życie realne. 2 października wyprowadziłam się od partnera i jego syna. Odeszłam. Zdecydowałam o rozstaniu.
Właśnie przeczytałam ostatni swój wpis i wygląda na to, że chyba musiało tak to się potoczyć.
W sercu czuję tęsknotę za Nim...ale nie za jego synem. Targają mną wątpliwości i pytania czy dobrze zrobiłam.
Z jednej strony wiem, że dobrze, bo nie pokochałam chłopca po 3 latach, było coraz gorzej, coraz więcej pretensji i oczekiwań do mnie których nie umiałam spełnić! Jeszcze po 3 miesiącach mogłam się łudzić, że pokocham jak swoje /, ale teraz w pełni świadomie stwierdzam że nie umiem, nie potrafię pokochać innego dziecka niz swoje.
Musiałam usunąć się, odejść, zrezygnowałam z miłości przez małego chłopca, który odtrącał i mnie i moją córkę, nie akceptował nas... A może wcale nie kochałam jego taty...
Decyzja ostateczna o wyprowadzce zapadła szybko na co złożyły się przykre słowa od partnera, moja bezsilność i poczucie, że jeśli nie zmienię radykalnie sytuacji to ja oszaleję, czulam jakbym nie miała wyjścia.
Wcześniej słyszałam, że My nie mamy problemów, że ja je sobie wymyslam... A teraz usłyszałam, że uciekłam od Problemów! Więc jednak byly... Ech 😔