Z Grudziądza zrezygnowaliśmy z powodu tłumów na basenach. Nie żałuje, widzieliśmy już to miasto przed kilku laty, wystarczy. Powrót był spokojny i bezpieczny, bo bez tirów i to nie był jeszcze czas powrotów. W Kielcach nie nudziliśmy się, zobaczyliśmy to, co wydawało się najważniejsze. Muzeum Narodowe w dawnym Palacu/Zamku Biskupów Krakowskich, to coś absolutnie koniecznego do obejrzenia. Kupiliśmy bilety na wszystkie wystawy i to był dobry pomysł. Wystawa czasowa o latach 30tych ub.w., urocza, w tle melodie i piosenki z przedwojennych filmów polskich, cudeńko! Potem wnętrza, z niesamowitymi stropami z drzewa modrzewiowego, ozdabiane i malowane belki, robiły wrażenie. Meble tzw.gdanskie, niewiele ich, nie przytłaczały. Piękne gobeliny, drobiazgi użytkowe. Potem wystawa malarstwa i porcelany. Moje potrzeby zaspokojone, bo Boznanska, Pankiewicz, Wyspiański, Malczewski i wielu innych. Audioprzewodnik mówił o obrazie Czapskiego " Piesek w zielonym plaszczyku", niestety, na ścianie go nie było. Wyraźnie piesek ucieka przed nami, w Krakowie także byl nieobecny. Porcelana miśnieńska, japońska, ale większość z Ćmielowa. Delikatność, subtelność, piękno zaklęte w filiżance, talerzyku, karafce. Na koniec ogród wloski, niewielki, ale przyjemny do zwiedzania. Obok muzeum bazylika katedralna z dwiema nawami romanskimi, bogato zdobiona w stylu barokowym. Park im. Staszica, zameczek im. Zielińskiego z wieżyczką "plotkarka", Dom pracy twórczej, gdzie zjedliśmy smaczny obiad. Byl odwiedzany przez same sławy kultury i polityki. Kamienice kieleckie, niektore przepięknie odnowione, niektore czekają na swój lifting. Imponujacy gmach ZUS, nowoczesny, ogromny, psuł mi obraz instytucji utrzymywanej z wpłat obywateli. Po powrocie zachowywałam się jak kobieta na glodzie: dwa prania, bo słońce i wiatr. Trzecie wywieszone na noc. Wszystko rozpakowane, ułożone. Rano od razu po śniadaniu gotowanie. Zupa pomidorowa na rosole, że skórką parmezanu. Potrawka cielęca w warzywach i w sosie smietanowo-koperkowym. Do tego kalafior. Na II śniadanie placuszki z serka wiejskiego, z brzoskwiniami w środku. I jeszcze opłaty, kolejne pranie( skąd tego tyle!) , uporządkowanie pamiątek z podróży. Za gotowaniem tęskniłam, a t9 uczucie podsycała jeszcze lektura książek Stanley Tucci. W sumie w podróży przeczytalam 3,5 książki, nieźle. Jutro już powrót do codzienności. Do następnego wyjazdu, zaplanowanego równo za miesiąc. To kolejny pobyt w Bydgoszczy, potem Poznań, bo stęskniłam się za Paniczem.
hanka10
23 czerwca 2025, 04:57Uwielbiam wystawy czasowe . Dla mnie to główny "smaczek" każdego muzeum .Wydaje mi się, że dopiero przy wystawach czasowych kuratorzy mogą rozwinąć swoją inwencję :)!
mada2307
22 czerwca 2025, 20:48No wiesz, nie żałujesz Grudziądza, a to przecież moje miasto rodzinne, każdemu powinno się chcieć tam być 🤪 Łódzcy znajomi bardzo polecali Kielecczyznę. Trzeba by kiedyś...
Campanulla
23 czerwca 2025, 14:40Kilka lat temu, moze4, byliśmy w Grudziądzu. Miasto mi się podobało, żarełko w knajpie Loft też, także słodkości i wino w portugalskich klimatach. Odwiedzaniu pisałam wówczas, teraz tylko pokazuje, że byłam.
Campanulla
23 czerwca 2025, 14:54Kielce warto zobaczyć. Ponidzie jest piękne widokowo, pagorkowato, dla rowerzystów raj.