Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ważenie


69,2 kg, czyli 0,4 kg w tydzień. No liczyłam trochę na więcej, ale dobre i to. Ważne, że tkanka tłuszczowa zjechała z 34,7% na 34,4% i poleciał sam tłuszcz. Możliwe, że schudłam więcej, ale przez wczorajszy wyczyn wieczorem to zaprzepaściłam. Co takiego zrobiłam? O 20 zjadłam kolację, tak jak pisałam, morele, chipsy i ciastka. I myślałam, że na tym skończę. O 22 mój mąż zrobił sobie zupkę chińską i tak intensywnie pachniała, że... zrobiłam się wściekle głodna. Przypomniałam sobie, że kupiłam kiedyś grochówkę marki Jemmy i opakowanie leżało w szafce. Poleciałam podgrzać. Zupa 450 g, zrujnowała mój deficyt - zamiast 1800 zjadłam 2100 kalorii. I to jeszcze na noc. Może gdyby nie to dziś zobaczyłabym 68 na wadze, ech.