Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chyba pora coś zmienić bo cukrzyca puka do drzwi...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 7344
Komentarzy: 59
Założony: 13 stycznia 2025
Ostatni wpis: 18 czerwca 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tetania

kobieta, 34 lat, Tak

172 cm, 69.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 czerwca 2025 , Skomentuj

Poćwiczyłam na orbitreku i na twisterze. Na twisterze jakieś 10 minut wytrzymałam. Poczułam mięśnie brzucha i myślę, że taki sprzęcior może coś dawać.

Z dobrych wiadomości: zmieściłam się w stanik sportowy, który kupiłam rok temu ważąc ok. 67 kg i dotąd był za ciasny. Założyłam też pierwszy raz bluzkę, która jest zwężona w talii. Wcześniej jej nie nosiłam, bo za bardzo odznaczał się brzuch.

Mimo tych pozytywów nie udało mi się dziś utrzymać deficytu (weszłam na zero - zjadłam 2100 kcal). To przez problemy jelitowe. Myślałam, że jak zjem więcej, to coś ruszy. Wypiłam dwie kawy z cykorii i nic. Czuję się przez to struta. 

16 czerwca 2025 , Skomentuj

Dzisiaj ciężko jakoś. Załączył mi się odkurzacz i niebezpieczne fantazje o jedzeniu. W zasadzie już pogodziłam się z tym, że skończę z paczką ciastek sante owsianych kakaowych na kolację. Ale potem zrobiłam trening, spociłam się strasznie i jakoś się udało mi się w ogóle nie tknąć ciastek. Za to zrobiłam sobie na kolację pyszną sałatkę (pół opakowania rukoli, 50 g szynki, łyżeczka majonezu i łyżka skyru, koperek, cebulka, pomidorki koktajlowe), do tego pistacje i tortille. Kończę dzień na 1950 kalorii... Dużo... Ech.

Dziwi mnie ten głód, bo jem 4 posiłki dziennie, z czego 3 są sycące i jem od paru dni dużo białka (120-130 g dziennie). Nigdy tyle białka nie jadłam, a na redukcji zalecają nawet 2 g na kilogram masy ciała. Że niby syci. No ja tego jakoś nie odczuwam. Chyba wytnę drugie śniadanie i wrócę do 3 posiłków bo już nie mam pomysłu co tu się dzieje z moim organizmem.

A i dziś przypomniałam sobie że mam coś takiego jak twister i trochę się na nim pokręciłam. Bo hula hop to narzędzie tortur. Raz poćwiczyłam i poobijał mi tak ciało, że nigdy więcej. Twister niby pomaga wysmuklić talię, więc będę go testować. 

Od jakiegoś czasu czaiłam się też na stepper. Taki schodek, że wchodzisz i schodzisz. Ale jak zobaczyłam w sklepie cenę (150 zł???) to pomyślałam, że szkoda mi kasy, zwłaszcza że nie wiem, czy będę go używać. No ale od czego jest inwencja twórcza: odkryłam dziś, że na stepper świetnie się nadaje pudełko moich mat do blokowania swetrów bo ma wysokość 10 cm i można na to spokojnie wchodzić i schodzić jak maty są w środku. Więc trochę sobie tak pochodziłam i schodziłam. Chciałabym wzmocnić mięśnie ud i pośladków, bo mi zmalały. Całe ciało jakieś takie rozmiękczone, sflaczałe i lata... Boleje nad tym, że nie jestem gruszką, bo one nawet przy wyższej wadze wyglądają dobrze. A jabłko? Chudnie wszędzie, tylko nie na brzuchu, a jak zacznie wreszcie spadać tłuszcz z brzucha, to jest się już deską. Ja chciałabym być klepsydrą, ech. Mój brzuch obecnie ma konsystencję surowego ciasta drożdżowego, ale uparcie się trzyma i nie chce zniknąć.

15 czerwca 2025 , Skomentuj

Dzisiaj było ze 30 stopni. W takie upały żałuję, że mam nadal za dużo tkanki tłuszczowej. Od jakiegoś czasu zauważam coś dziwnego: jest mi ciągle gorąco. Jest to dziwne, bo zawsze byłam zmarzluchem. Nawet w chłodniejsze dni gdy ludzie chodzą w bluzach i kurtkach, ja chodzę na krótki rękaw jak mój mąż z nadciśnieniem. Może też mam nadciśnienie? Albo jakaś niedoczynność tarczycy, ale to raczej bym marzła, a nadczynności na bank nie mam bo objawy nie pasują. Jest to trochę niepokojące i nie wiem, z czego wynika.

Mój mąż dzisiaj był na maratonie rowerowym i zrobił 220 km. Ja zapewniłam sobie ruch orbitrekiem i zrobiłam trening siłowy. A tak poza tym prawie cały dzień robiłam na drutach... Dałam drugą szansę włóczce Bomull Lin. Kupiłam ją, bo w składzie ma len i bawełnę i jest polecana na lato. Ma też bardzo ładne kolory jak dla mnie. No i jakiś czas temu wydziergałam z niej bluzkę, po czym gdy już była prawie skończona, założyłam. I od razu zdarłam z siebie, bo gryzła niemiłosiernie. Stwierdziłam, że co najwyżej torbę z niej zrobię. Poczytałam jednak, że len mięknie w miarę kolejnych prań. I postanowiłam, że dam tej włóczce kolejną szansę. Znalazłam inny wzór i robię na większych drutach niż zalecane (6, a wcześniej na 5). Robótka jest luźniejsza i wydaje się mniej drapać. I szybko idzie na grubych drutach, już mam 1/3 bluzki zrobioną. Byłoby 1/2 nawet, jakby nie to, że źle dobrałam rozmiar (za duży) i musiałam część spruć. Jestem strasznie ciekawa, jaka będzie po praniu.

14 czerwca 2025 , Skomentuj

69,2 kg, czyli 0,4 kg w tydzień. No liczyłam trochę na więcej, ale dobre i to. Ważne, że tkanka tłuszczowa zjechała z 34,7% na 34,4% i poleciał sam tłuszcz. Możliwe, że schudłam więcej, ale przez wczorajszy wyczyn wieczorem to zaprzepaściłam. Co takiego zrobiłam? O 20 zjadłam kolację, tak jak pisałam, morele, chipsy i ciastka. I myślałam, że na tym skończę. O 22 mój mąż zrobił sobie zupkę chińską i tak intensywnie pachniała, że... zrobiłam się wściekle głodna. Przypomniałam sobie, że kupiłam kiedyś grochówkę marki Jemmy i opakowanie leżało w szafce. Poleciałam podgrzać. Zupa 450 g, zrujnowała mój deficyt - zamiast 1800 zjadłam 2100 kalorii. I to jeszcze na noc. Może gdyby nie to dziś zobaczyłabym 68 na wadze, ech.

13 czerwca 2025 , Skomentuj

PMS wjechał z ostrej rury... Przedwczoraj siekły mnie plecy, że tylko mogłam iść spać bo nie szło nic robić z tego bólu. Wczoraj zczyściło mnie tak, że sama swojej sylwetki nie poznałam, czułam się mała i szczupła i nie miałam w ogóle brzucha. Dzisiaj kłęby czarnych myśli nie dają mi żyć, dlatego po obiedzie poszłam spać i obudziłam się w dokładnie takim samym podłym nastroju.

Nie kombinuję już nic jak miesiąc temu z tą witaminą D, nabiałem, bo to mi nic nie dało. Plus że jest mi niedobrze i nie chce mi się jeść. Zmuszam się, żeby przyjąć przynajmniej te 1750 kalorii, ale nie są to zawsze zdrowe wybory. Na kolację zjem chyba morele (strasznie ostatnio mnie ciągnie do owoców), chipsy chili limonka z Auchan marki własnej, parę ciastek owsianych sante.

Staram się sporo ruszać, wczoraj znowu miałam ponad 12 tys kroków, a dziś zrobiłam trening na ramiona i barki i orbitrek. Ale ciało dziś zmęczone, bo tętna nie mogłam podbić. 

11 czerwca 2025 , Skomentuj

Miałam dwa dni wolnego od ćwiczeń. Trochę się zregenerowałam. Od razu na treningu łatwiej osiągnąć wyższe tętno i więcej spalonych kalorii. Oprócz treningu poszliśmy z mężem jeszcze na wieczorny spacer. Dzień wyszedł bardzo aktywny. Już dawno nie spaliłam 700 kcal samą aktywnością w ciągu jednego dnia. Zjedzone 1800 kcal.

8 czerwca 2025 , Skomentuj

Trening zrobiony. Pokręciłam jeszcze hula hop i nieźle mi poobijało boczki. A to było to lżejsze kółko. 

Padnięta jestem i nie wierzę, że już koniec weekendu. 

7 czerwca 2025 , Skomentuj

Wystarczyło się wyspać, zjeść więcej i jestem jak nowonarodzona. I czuję się nawet szczuplej choć waga tego nie pokazuje. Może ta opuchlizna zeszła, bo nie jest tak gorąco już.

Na wadze 69,6 kg... Ale to dobrze, bo bałam się, że przez wczorajszy wyskok zobaczę 7 z przodu. Jednak jeden dzień nie zaprzepaścił wysiłków całego tygodnia. Jasne, że chciałabym większego spadku, ale dobre i to 200 g. Zwłaszcza że tkanka tłuszczowa poleciała z 35% na 34,7% a mięśnie dalej pokazuje waga, że dobry. O to właśnie mi chodzi, by chudnąć z tłuszczu a nie mięśni. 

Dzisiaj zjadłam 1800 kalorii, w tym 120 g białka. Spróbuję podbić białko w diecie, bo waga mi ciągle pokazuje spory niedobór (14,8 a norma od 16). 

Byliśmy dzisiaj z mężem na spacerze i poczułam już prawdziwe lato (no może brakło komarów, ale nie tęsknię za nimi). 

Mąż upiekł mi ciasto, to samo co ostatnio, ale przyznał się, że je podrasował. Dał więcej masła orzechowego i czekolady gorzkiej. No nie wiem czy to dalej wersja fit. Ale z chęcią zjem, wliczę w deficyt i mam nadzieję, że nie przytyję...

A w ogóle rano taka akcja: obudziłam się i słyszę jakieś głosy, najpierw pomyślałam, że to ktoś gada pod blokiem bo spaliśmy przy otwartym oknie. Ja śpię w zatyczkach, ale mimo to słyszałam, jakby ktoś się darł. Wyciągnęłam jedną zatyczkę i po chwili uświadomiłam sobie, że słyszę reklamę lidla... Mąż też się obudził, patrzy na telefon, jest 4:20... Telewizor nam się sam włączył w salonie! No tak się zeschizowałam, że nie mogłam długo potem zasnąć. Mąż poszedł wyłączyć i od razu potem zasnął. No ale i ja w końcu jakoś odpłynęłam. Po jakimś czasie budzę się drugi raz, i znowu telewizor ryczy! Tym razem była 8:20.... Jakbym była sama w domu to bym chyba padła na zawał. Powiedziałam mężowi, że będziemy wyłączać listwę, bo boję się, że się to powtórzy. 

6 czerwca 2025 , Skomentuj

Myślałam, że gorzej być nie może, ale nie. Wczoraj tak mnie wzdęło przed snem, że musiałam zjeść 4 espumisany a i tak nie mogłam zasnąć. To po cholernym jabłku, nie polecam jeść tego na noc. No i się nie wyspałam a rano... Katastrofa bo drgała mi powieka i nie że co jakąś chwilę, ale przez cały czas!!! Przez wiele godzin bez przerwy!!! Szału można dostać. Takie permanentne drgania mięśni to mi się zdarzyły może kilka razy, ale jest to tak wnerwiające. Drgała mi, mimo że wzięłam magnez. Aż do godziny 16, potem poszłam na drzemkę i przeszło.

Tak nie to wszystko jakoś podłamało, że czułam nadchodzący kompuls. Przez niewyspanie apetyt mi wzrósł i to czym normalnie się najadałam nie wystarczyło. Postanowiłam, że będzie co ma być, po prostu policzę te kalorie i tyle... Zjadłam trzy śniadania (naleśnik, 4 ciastka sante owsiane, naleśnik), potem obiad i na liczniku miałam więcej kalorii niż zwykle. Ale jakoś mi głupio było zjeść np. 2300 kcal i potem o tym pisać, więc postanowiłam poćwiczyć na maksa, by mieć dziś spalone 2200 kalorii i zjeść swoje zero kaloryczne. Zjadłam nawet mniej bo jakieś 2100 niecałe, a ćwiczyłam tyle, że podbiłam zapotrzebowanie do 2250, więc nawet jakiś mały deficyt ostatecznie miałam. Jak zwykle coś takiego musiało mi się przydarzyć dzień przed ważeniem, ech.

5 czerwca 2025 , Skomentuj

Dziś kolejny trening siłowy, tym razem 25 minut na pośladki. Dałam radę z hantlami 2 kg. Potem orbitrek, na najwolniejszym tempie przez pół godziny. Zjedzone 1900 kcal. W tym micha ultrazdrowej sałatki z tartej marchwi, tartego jabłka i garści rukoli. Bez sosu. I chipsy z jarmużu. Tym razem nie spalone, ale mogłam potrzymać je jeszcze z minutę. Bo część zwiotczała na talerzu. 

Kupiłam sobie białko grochu, bo serwatkowego już nie jem. Ograniczam nabiał. Białko grochu o smaku czekoladowego herbatnika, bardzo smaczne i bez cukru. Rozpuściłam sobie w mleku owsianym. Trzeba czymś podbić to białko w diecie.

Nie wiem czemu, ale mam ochotę się nażreć. Tymi zdrowymi i mniej zdrowymi produktami co mam w domu. Po prostu zjeść na raz pół słoika masła orzechowego, resztę tortilli, ciastek itd. Wiem, że byłaby to głupota. Może dlatego, że jestem w najgorszej fazie odchudzania. Gdy mimo bycia na diecie tyle czasu jeszcze nie czuję się szczupło. Czuję się ulana. Śmieszne, bo jak ważyłam te 78-80 kg to nie postrzegałam tak negatywnie swojego wyglądu. Im więcej kg gubię, tym bardziej czuję się gruba. Co za paradoks.