Dzisiaj było ze 30 stopni. W takie upały żałuję, że mam nadal za dużo tkanki tłuszczowej. Od jakiegoś czasu zauważam coś dziwnego: jest mi ciągle gorąco. Jest to dziwne, bo zawsze byłam zmarzluchem. Nawet w chłodniejsze dni gdy ludzie chodzą w bluzach i kurtkach, ja chodzę na krótki rękaw jak mój mąż z nadciśnieniem. Może też mam nadciśnienie? Albo jakaś niedoczynność tarczycy, ale to raczej bym marzła, a nadczynności na bank nie mam bo objawy nie pasują. Jest to trochę niepokojące i nie wiem, z czego wynika.
Mój mąż dzisiaj był na maratonie rowerowym i zrobił 220 km. Ja zapewniłam sobie ruch orbitrekiem i zrobiłam trening siłowy. A tak poza tym prawie cały dzień robiłam na drutach... Dałam drugą szansę włóczce Bomull Lin. Kupiłam ją, bo w składzie ma len i bawełnę i jest polecana na lato. Ma też bardzo ładne kolory jak dla mnie. No i jakiś czas temu wydziergałam z niej bluzkę, po czym gdy już była prawie skończona, założyłam. I od razu zdarłam z siebie, bo gryzła niemiłosiernie. Stwierdziłam, że co najwyżej torbę z niej zrobię. Poczytałam jednak, że len mięknie w miarę kolejnych prań. I postanowiłam, że dam tej włóczce kolejną szansę. Znalazłam inny wzór i robię na większych drutach niż zalecane (6, a wcześniej na 5). Robótka jest luźniejsza i wydaje się mniej drapać. I szybko idzie na grubych drutach, już mam 1/3 bluzki zrobioną. Byłoby 1/2 nawet, jakby nie to, że źle dobrałam rozmiar (za duży) i musiałam część spruć. Jestem strasznie ciekawa, jaka będzie po praniu.