Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
95 dzień orbitrek


Dzisiaj ciężko jakoś. Załączył mi się odkurzacz i niebezpieczne fantazje o jedzeniu. W zasadzie już pogodziłam się z tym, że skończę z paczką ciastek sante owsianych kakaowych na kolację. Ale potem zrobiłam trening, spociłam się strasznie i jakoś się udało mi się w ogóle nie tknąć ciastek. Za to zrobiłam sobie na kolację pyszną sałatkę (pół opakowania rukoli, 50 g szynki, łyżeczka majonezu i łyżka skyru, koperek, cebulka, pomidorki koktajlowe), do tego pistacje i tortille. Kończę dzień na 1950 kalorii... Dużo... Ech.

Dziwi mnie ten głód, bo jem 4 posiłki dziennie, z czego 3 są sycące i jem od paru dni dużo białka (120-130 g dziennie). Nigdy tyle białka nie jadłam, a na redukcji zalecają nawet 2 g na kilogram masy ciała. Że niby syci. No ja tego jakoś nie odczuwam. Chyba wytnę drugie śniadanie i wrócę do 3 posiłków bo już nie mam pomysłu co tu się dzieje z moim organizmem.

A i dziś przypomniałam sobie że mam coś takiego jak twister i trochę się na nim pokręciłam. Bo hula hop to narzędzie tortur. Raz poćwiczyłam i poobijał mi tak ciało, że nigdy więcej. Twister niby pomaga wysmuklić talię, więc będę go testować. 

Od jakiegoś czasu czaiłam się też na stepper. Taki schodek, że wchodzisz i schodzisz. Ale jak zobaczyłam w sklepie cenę (150 zł???) to pomyślałam, że szkoda mi kasy, zwłaszcza że nie wiem, czy będę go używać. No ale od czego jest inwencja twórcza: odkryłam dziś, że na stepper świetnie się nadaje pudełko moich mat do blokowania swetrów bo ma wysokość 10 cm i można na to spokojnie wchodzić i schodzić jak maty są w środku. Więc trochę sobie tak pochodziłam i schodziłam. Chciałabym wzmocnić mięśnie ud i pośladków, bo mi zmalały. Całe ciało jakieś takie rozmiękczone, sflaczałe i lata... Boleje nad tym, że nie jestem gruszką, bo one nawet przy wyższej wadze wyglądają dobrze. A jabłko? Chudnie wszędzie, tylko nie na brzuchu, a jak zacznie wreszcie spadać tłuszcz z brzucha, to jest się już deską. Ja chciałabym być klepsydrą, ech. Mój brzuch obecnie ma konsystencję surowego ciasta drożdżowego, ale uparcie się trzyma i nie chce zniknąć.