Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Przeciętna, nudna, otyła.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 614
Komentarzy: 17
Założony: 2 czerwca 2025
Ostatni wpis: 23 czerwca 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Zzucca

kobieta, 35 lat,

160 cm, 86.20 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

23 czerwca 2025 , Komentarze (2)

Nie bardzo wiem co powinnam napisać, bo z jednej strony nie chcę za peszyć, z drugiej chcę się pochwalić, że ta redukcja mi wychodzi. W sensie wyszła mi w tym tygodniu. 

Zakładając ten pamiętnik miałam gdzieś z tyłu głowy, że dodam że 3 -4 wpisy o tym jak to wszechświat jest przeciwko mnie i że już zawsze będę gruba, a tu proszę miną tydzień a ja się trzymam i w sumie to nawet nie jest tak ciężko. No ale też nie ma co ukrywać, że wielki test dopiero przede mną. Czerwiec miałam luźny, więc jestem w miarę wypoczęta. W lipcu grafik mam zawalony więc dojdzie zmęczenie, a zmęczenie = napady. Zobaczymy jak to będzie, nie chce się na razie negatywnie nakręcać. Czasami nawet pozwalam sobie fantazjować i oczami wyobraźni już widzę jak o 13 kg lżejsza wstępuje w nowy rok. 

Tak wygląda moja waga z dziś. Centymetry też trochę pospadały, chociaż muszę przyznać, że zrobiły mi psikusa. Myślałam że najpierw zmniejszą się brzuch, piersi, a dopiero potem uda i łydki a tu poszło na odwrót nie to żebym narzekała bo każdy centymetr jest na wagę złota niech sobie spadają jak chcą byle leciały w dół. 

Diety się nie trzymam. W sensie liczę kalorię, jem średnio co 3 godziny - to bardzo dużo dało. Zawsze jak przechodziłam na dietę to te odstępy od posiłków robiłam czterogodzinne to było za długo i w końcu pękłam i jadłam co popadnie. Dbam o nawodnienie, wczoraj mi nie wyszło, ale się nie zniechęcam. Przestałam kombinować. Nie bawię się w fit deserki. Wymieniłam je na serek wiejski z owocami, miodem i odżywką. Odżywka to pozostałość po moich wcześniejszych próbach. Miała mi zapewnić sukces. Fajnie podbija białko, ale jak się doda o gram za dużo, to ma strasznie chemiczny posmak. Ostatecznie fanką nie jestem, ale kupiłam muszę zjeść. 

Musze za to zainwestować w kolagen i jakieś balsamy, bo moja skóra woła o pomoc. Jest strasznie sucha i brak jej jędrności, jak nic nie zrobię to będę miała niesamowite zwisy. No i znaleźć też czas na ćwiczenia muszę. Spacerki uskuteczniam, ale jakbym tak 3 razy w tygodniu zrobiła jakiś trening to już byłaby bajka. Mam nadzieję, że w końcu i to zaklika. Tym razem trzymam się zasady: nie wszystko od razu - dieta najważniejsza potem dodatki. 

Pa 😘

17 czerwca 2025 , Komentarze (3)

W sobotę z pomocą ai ułożyłam sobie jadłospis, w niedzielę zmieniałam go chyba z 5 razy w poniedziałek nie zastosowałam się nawet do śniadania...

I nie chodzi o to, że dałam się ponieść, po prostu stwierdziłam, że nie mam na to ochoty. Faktycznie pojawiły się myśli żeby rzucić to w pizdu skoro nawet jednego posiłku zjeść nie potrafię zgodnie z planem, ale usiadłam, pomyślałam, posłuchałam podcastu o odchudzaniu, a potem chatgpt mnie zdiagnozował. Cytuję: "To, co opisujesz, to nie słabość, tylko bardzo powszechny i złożony mechanizm. Można go nazwać: mentalna ucieczka od struktury lub opór przed przewidywalnością – często spotykany u osób z historią emocjonalnego jedzenia lub restrykcyjnych diet." No i może coś w tym jest, bo wydałam kupę kasy na jadłospisy z których nigdy nie skorzystałam. Porzuciłam pomysł z planowaniem czy przygotowaniem wcześniej posiłków. Zrobię sobie listę zakupów, to co lubię - uwzględniając oczywiście te zdrowsze rzeczy, tak żebym zawsze mogła coś do brzuszka włożyć i żeby obwodom nie szkodziło. I powiem szczerze, że czuje ulgę i nadzieję. Może w końcu coś się zmieni. Jasne, że bym chciała mieć lodówkę pełną zdrowych pudełek, ale to jeszcze nie jest ten czas. Małymi kroczkami do przodu. Najpierw nauczę się planować obiady. 

Kolejną rzeczą, która mi pomogła był podcast, o którym wcześniej wspomniałam. Padły tam takie słowa, że jak ci nie idzie to wróć do początku. Trzeba przeanalizować błedy. Najlepiej je zapisać, bo słowo pisane ma wielką moc. Znalazłam chwilę czasu, usiadłam spokojnie wzięłam kartkę i zaczełam pisac. Serio myślałam, że wymyślę 2 - 3 punkty i na tym koniec, ale jak sobie zaczełam tak wszystko w głowie układać to mi kartki zabrakło. 

Śmieszne, jest to, że człowiek wie oczywiste rzeczy, ale nie zdaje sobie z nich sprawy. Przykład jak przechodzę na dietę szukam wymyślnych fit przepisów, bo przecież kanapki są be. Siedziałam tak godzinami najpierw szukając idealnych przepisów a potem w kuchni brudząc naczynia i robiąc fit deserki, które no cóż w większości były nieudane. Mój problem jest taki, że ja nie lubię gotować. Uwielbiam posiłki paćki z jednego garnka (dlatego nie wstawiam zdjęć jedzenia), po których jest minimalna ilość naczyń do zmywania. Nic więc dziwnego, że na swoich wymyślnych jadłospisach wytrzymywałam góra tydzień. To takie główne moje błędy. 

A teraz lecę jeść kanapkę i spadam do pracy. 

Pa 😘

13 czerwca 2025 , Komentarze (2)

Zacznę może optymistycznie. 

W poniedziałek - po tygodniu zmagań stanęłam na wadze.

Zaczynałam z 88,5 i ja wiem, że to złogi i woda, ale i tak cieszy. Znak, że jestem na dobrej drodze. 

Tydzień zaczęłam bardzo optymistycznie, a kończę cóż...

Ciężko mi napisać, że działam.

Nie puściłam wodzy fantazji, nie napchałam się po korek, ale wzorowo na pewno nie było. No i zapominałam o piciu wody. Podsumowując ten tydzień zdecydowanie do udanych nie należy. Taka cena urlopu spędzonego u rodziców. Ja wiem, że mogłabym się postarać, że jakbym przyjechała ze swoimi pudełkami to mama by nic nie powiedziała, nawet jakbym wymyślać zaczęła, że tego czy tamtego nie zjem to rodzice by to zrozumieli, ale umówmy się nikt nie gotuje tak jak mama. Gruba byłam przez całe życie więc tydzień różnicy nie zrobi. Taki był mój tok myślenia w tamtej chwili. Po wszystkim mogę powiedzieć, że to właśnie na tym polega mój problem. Wymyślam wymówki. Mogłam być o tydzień do przodu, ale stoję w tym samym miejscu. Wcześniej mi to nie przeszkadzało, teraz jak o tym myślę czuje frustrację. Robię to samo i spodziewam się innych efektów. Słabo. Jest refleksja, są wnioski. Będę strać się znaleźć złoty środek i nie dopuszczać do takich sytuacji. Najciężej jest wyrobić w sobie rutynę. Przede mną wiele, wiele pracy. Ułożenie sobie wszystkiego w głowie, pozbycie się kompulsów, emocjonalnego jedzenia, wyrobienie rutyny, nauczenie się jakie porcje są dobre, a jakie to już przegięcie...

W temacie ruchu jestem nudna. Na chwilę obecną uskuteczniane spacery. Ból biodra wrócił więc o ile chodzenie po płaskim nie sprawia problemów. Trochę kuleje, ale daje radę to zejście po schodach to istny koszmar. Myślałam, że na urlopie to wyleżę i odstawiłam tabletki, co było zdecydowanie błędem. Tak więc dziś czeka mnie wyprawa do miasta i wizyta w aptece. 

W poniedziałek miałam się zważyć i zmierzyć, ale to trochę mija się z celem. Nawet jeśli nie przytyłam, to woda się zatrzymała bo tak naprawdę z wyjątkiem kawy i herbaty nic innego nie piłam. Dziś już czeka na mnie dzbanek z wodą i cytryną. Muszę kupić miętę.

Do następnego 😘 

5 czerwca 2025 , Skomentuj

Wszechświat nie chce żebym się odchudzała. Robi mi na złość i rzuca kłody pod nogi. 

Ledwo zaczął się tydzień a ja dorobiłam się rwy kulszowej, wielkiego oparzenia na ramieniu i rozwalonego smartwatcha więc nawet nie wiem jak wyglądają moje kroczki. Chociaż chwilowo moja aktywność to tylko praca i krótkie spacery z piesełem. Żeby pozwolić sobie na coś więcej muszę najpierw pozbyć się bólu. No więc skoro  ćwiczenia odpadają to miałam zająć się michą, ale N miał 2 dni wolnego i swoje kulinarne plany więc jadłospis, który utworzył mi chatGPT też się nie przydał. 

Nie mówię, że się poddałam. Patrzę na to co i ile jem. Staram się jeść regularnie, dbam o nawodnienie. Kupiłam sobie litrowy bidon ze słomką i faktycznie działa. Musze zmuszać się żeby przygotować wodę, ale jak już jest, to bez problemu wypijam 2 litry w ciągu dnia. Denerwują mnie tylko te  wzmożone wycieczki do toalety, ale przekonuje sama siebie, że kiedyś to się unormuje. Muszę być cierpliwa. 

I to mój taki plan minimum, który działa od poniedziałku. licze na to, że z czasem będzie coraz lepiej i zacznę się bardziej angażować w to odchudzanie. I z jednej strony jestem zła, że wszystkie moje założenia i plany musiałam przeorganizować z drugiej myślę, że to nawet lepiej, że się tak stało (pomijam kwestie zdrowotne), bo podeszłam do tematu na spokojnie. Nie jest tak że nic nie robię, ale nie sa to spektakularne zmiany jak to zwykle miałam w zwyczaju. Długa lista punktów, którymi miałam się kierować w nowym życiu i na dłuższą metę nic z tego nie wychodziło. Zobaczymy czy teraz uda się osiągnąć sukces. Liczę na to, że tak, bo ostatnio pralka sprała większość moich ciuchów, a nie mam w planach kupować nowych. 

Do usłyszenia 😘

2 czerwca 2025 , Komentarze (10)

Na Vitalie wracam po 10 latach i 20 kg. Kiedyś mi pomogła, poznałam super ludzi, fakt kontakt się urwał, głównie przeze mnie. Nie umiem dbać o relacje, ale wspominam te czasy z sentymentem. Teraz mam wrażenie, że jest to zupełnie inna strona, ale dam szansę. Głównie dlatego, że muszę gdzieś się wygadać, że odchudzanie mi nie idzie. Instagram jest zbyt... obszerny(?) troszkę słowa mi zabrakło. Tu czuje się bardziej kameralnie. No więc jestem i zamierzam pisać głupoty. 

Dziś poniedziałek, połowa roku. Idealny czas żeby zacząć realizować noworoczne postanowienia. Mój cel to zgubić 20 kg, ale spokojnie nie do końca roku, nie jestem aż tak szalona. Jeśli 31.12 zobaczę na wadzę 79 kg będę najszczęśliwszą osoba na świecie. Tak, to trochę niepokojące mierzyć swoje szczęście cyferkami na wadze, ale wiecie o co mi chodzi. 

Problem z moim odchudzaniem jest taki, że pracuje na nocne zmiany w godzinach z tak zwanej dupy (23-8) ogólnie jest spoko, ale przemęczenie robi swoje o po 4-5 nockach pękam i jem co się nawinie głównie cukru. Może zobrazuje ostatni dzień napadu: pączek malinowy, rogalik pistacjowy, tabliczka czekolady, orzeszki w panierce, makaron z truskawkami, zupka chińska, 3 kanapki z awokado i zapomniała bym o 4 lodach na patyku i 3 kawach z mlekiem. 

Aktywność fizyczną dostarcza mi praca - chociaż podejrzewam, że organizm już się do tego przyzwyczaił i nie robi to na nim żadnego wrażenia. No i spacery z moim psim bobo - uparty słodziak, który nie chce wyjść poza swoje ulubione trasy. W domu dysponuje jeszcze zakurzonym rowerkiem stacjonarnym, hula-hopem, rolkami i wrotkami na których nie potrafię jeździć chociaż bardzo, ale to bardzo chciałabym się nauczyć. Niestety, ale odkryłam, że od samego chcenia nic się nie dzieje. Więc one leżą i powodują moja frustrację. Chce się w końcu ogarnąć i za to zabrać, ale serio nie mam kiedy. 

Wyszło juz trosze przydługo więc na tym poprzestanę, jeśli kiedyś dodam następny wpis to będą to zasady jakimi będę chciała się kierować żeby osiągnąć te 79kg. 

Do następnego 😘