Dzięki coraz lepszym metodom przechowywania, przez cały rok możemy jeść świeże owoce i warzywa, ale... nie wszystkie. Niektóre wciąż są dostępne tylko przez niewielką część roku. Zresztą nawet te, które są na sklepowych półkach non-stop, najlepiej smakują, gdy lądują na talerzu świeżo zerwane lub wykopane. Teraz właśnie zaczyna się czas, w którym tej świeżości z dnia na dzień będzie coraz więcej.
W tej obfitości kolorów i smaków jest jednak nieco pułapek. Doradzimy Ci, jak ich unikać, a dodatkowo – podzielimy się kilkoma przepisami na potrawy z wykorzystaniem sezonowych owoców i warzyw.
Wiosna w pełni, więc w sprzedaży pojawiło się już całkiem dużo owocowo-warzywnych rarytasów, a wraz z nimi, ładunek zdrowia w postaci witamin i składników mineralnych. Na sklepowych półkach i bazarach znajdziemy więc już świeże:
W najbliższych dniach (no, może raczej tygodniach) możemy także liczyć na:
Jeszcze później – pojawią się między innymi owoce z polskich sadów: jabłka, gruszki, śliwki, a także młode ziemniaki czy marchew. Nic, tylko rzucić się na tę witaminową ucztę i zajadać? Niestety, niekoniecznie.
W jadłospisach Vitalii niektóre warzywa i owoce pojawiają się sezonowo. Dzięki temu możemy czerpać z ich licznych zalet i korzyści. Do tego w ramach jednego jadłospisu otrzymujemy dostęp do 5 rodzajów diety: klasycznej, wege, wege+ryby, bezglutenowej i bezmlecznej. Wygodna lista zakupów, wymiana przepisów na ulubione, kategoria dania gotowe i nielimitowany kontakt z dietetykiem to tylko kilka korzyści, które zyskujesz wraz z jadłospisem diety Smacznie Dopasowanej. Cała oferta: https://vitalia.pl/dieta/online-5w1.
Mimo że świeże warzywa i owoce kuszą swoim wyglądem i kontrastują z tymi z zeszłego sezonu, które zimę spędziły w chłodniach i magazynach, to... nie wszystko złoto, co się świeci.
Pierwszym rozczarowaniem może okazać się smak, który niekoniecznie idzie w parze z wyglądem. Pierwsze nowalijki dojrzewają w szklarniach, w których co prawda mają odpowiednią temperaturę i zabezpieczenie przed szkodnikami, ale... nieco brakuje słońca. Nic dziwnego, akurat tego nasze techniki uprawy nie potrafią jeszcze przeskoczyć: dni wiosną są jeszcze krótkie, a słońce w zenicie wciąż jest dość nisko. Tymczasem smak zależy także od nasłonecznienia, to właśnie w dużej mierze pod wpływem światła rośliny syntetyzują cukry i substancje aromatyczne.
Większym problemem jest to, że w uprawie nowalijek zbyt intensywnie stosowane są nawozy sztuczne ze związkami azotu. Dzięki temu rośliny rosną szybko, ale akumulują – szczególnie w korzeniach i liściach – nadmierną ilość azotanów, które z kolei w naszym organizmie przekształcane są w szkodliwe związki, nitrozaminy.
Dlatego pierwsze nowalijki, o ile nie mamy zaufanego źródła, nie powinny być naszym podstawowym źródłem witamin i składników mineralnych. Z drugiej strony, nie powinniśmy mieć też zbyt wielu obaw: od jednej główki sałaty raz na jakiś czas, nawet jeśli będzie pochodzić ona ze szklarni, w której hodowca przesadzał z nawozami, nic złego nie powinno się stać.
Tego typu problemów nie będziemy mieć z żywnością ekologiczną, niestety – ta bywa sporo droższa.
Jeśli uznasz – na przykład w związku z tym, że nie masz zaufanego źródła owoców i warzyw – że nowalijki nie są dla Ciebie, nie powinnaś się szczególnie martwić. Owoce i warzywa jeszcze z poprzedniego sezonu, przechowywane w chłodniach i magazynach, tracą naprawdę niewiele składników odżywczych. Wyjątkiem są jedynie witamina C i witaminy z grupy B, których zawartość dość wyraźnie spada wraz z czasem przechowywania. Cennym źródłem składników odżywczych są również mrożonki. Co prawda nie ma co liczyć na to, by po rozmrożeniu produkty te były tak jędrne jak świeże, ale jeśli chodzi o zawartość witamin i składników mineralnych, to mrożonki nie mają się czego wstydzić. :-) Dlatego zdecydowanie warto po nie sięgać jako po urozmaicenie jesienno-zimowego jadłospisu. |
Warzywa i owoce uprawiane tradycyjnie zwykle potrzebują mniej „wspomagania” w postaci nawozów sztucznych, gdyż rosną w warunkach bardzo zbliżonych (lub nawet identycznych) do tych, w jakich rosłyby w naturze. Dotyczy to także nasłonecznienia, które jak już wiesz, wczesną wiosną jest problemem w przypadku roślin szklarniowych.
Nie ma jednak róży bez kolców: tak uprawiane rośliny są bardziej narażone na ataki szkodników, przed którymi rolnicy bronią się często pestycydami. Wolne są od nich produkty ekologiczne, ale znowu – te mogą niestety więcej kosztować.
Produktu kupowane od lokalnych dostawców są także bardziej ekologiczne, nawet jeśli... nie pochodzą z ekologicznych upraw. Powody są dwa: krótszy transport i najczęściej – mniej foliowych czy plastikowych opakowań. Mniejszy dystans, który pokonują produktu od rolnika do sklepu to mniej spalonego paliwa, czyli w szczególności – dwutlenku węgla, wpływającego na ocieplenie klimatu. Produkty lokalnych dostawców rzadziej są też pakowane w plastikowe kuwetki lub folię.
Tak jak wspominaliśmy, długie magazynowanie (w tym także związane z długim transportem, na przykład drogą morską) negatywnie odbija się na zawartości witaminy C i B, wrażliwych na utlenianie. Produkty „prosto z krzaczka” zdecydowanie szybciej trafiają na Twój talerz, dlatego tracą mniej wartości odżywczych.
Jak kupować produkty sezonowe? kupuj od zaufanych dostawców lub w sklepach z żywnością ekologiczną/bio sprawdzaj kraj pochodzenia – w sklepach znajdziesz go przy cenie lub na opakowaniu produktu; w razie wątpliwości zapytaj sprzedawcę jeśli nie jesteś pewna źródła, nie kupuj warzyw, gdy tylko się pojawią – prawdopodobnie będą to warzywa szklarniowe |
W warzywach i owocach uprawianych na polach, słońce dosłownie czuć ;-) Co prawda ów smak słońca w dużej mierze zawdzięczamy obecności węglowodanów, ale niech Cię to nie odstrasza. Po pierwsze są to węglowodany złożone, które są dla nas dużo zdrowsze niż cukry proste, a po drugie – ich obecność do pewnego stopnia „równoważona” jest zawartością błonnika pokarmowego.
Owoce i warzywa uprawiane pod gołym niebem są także zwykle tańsze niż ich szklarniowe lub importowane odpowiedniki, jednak tym razem niestety ta różnica może się zatrzeć. Rok 2020 najwyraźniej nie chce nam odpuścić: oprócz pandemii, przyniósł nam także suszę, która może niestety okazać się rekordowa. Jej przyczyny to przede wszystkim brak opadów śniegu zimą, a efekt dodatkowo spotęgowała wyjątkowo sucha jak do tej pory wiosna.
Dlaczego brak śniegu oznacza suszę? Śnieg to jeden z najważniejszych czynników decydujących o nawilżeniu gleby wczesną wiosną. W przeciwieństwie do opadów deszczu (szczególnie tych gwałtownych), woda nie spływa szybko do rzek, lecz powoli, stopniowo uwalnia się do gleby, nawilżając ją. Dzięki temu, rośliny mają potem lepsze warunki do wegetacji. W tym roku jednak na nizinach mieliśmy wyjątkowo mało śniegu – na dużym obszarze Polski nie było go praktycznie wcale. |
Komentarze
kuqi92
14 maja 2020, 13:52
Ten kalendarz sezonowości super sprawa, jakoś nigdy samemu tego nie potrafiłem ogarnąć :)