Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3719
Komentarzy: 54
Założony: 11 maja 2010
Ostatni wpis: 3 listopada 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nallarisi

kobieta, 30 lat, Kołobrzeg

180 cm, 86.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Schudnąć do kwietnia 10 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 listopada 2019 , Komentarze (18)

Witajcie

7 miesięcy minęło w mgnieniu oka odkąd jest z nami nasz mały misio☺️. Poród był ok, bolało trochę ale dałam radę. Myślę, że szybko się ogarnęłam z połogiem. Niestety mam wciąż problem z wagą. Zrzuciłam po porodzie w tydzień 10 kg tj. spadła cała woda. Reszta nadprogramowych kg wciąż jest. Od 6 miesięcy jestem na diecie i zeszło tylko 2 kg. Nie wiem o co chodzi z tą wagą, że nic się nie zmienia. Dużo się ruszam staram się ćwiczyć jak tylko mały mi na to pozwoli, bo niestety, a może stety mam tak energiczne dziecko, że prawie w ogóle nie śpi. Możecie sobie wyobrazić, że nic nie mogę przy sobie zrobić jeśli chodzi o sport. Dwa razy w tygodniu chodzę na basen jeśli się uda zostawić u babci małego. Nie zawsze tak jest. Może któraś z Was miała taki problem ze zrzuceniem wagi. Uprzedzam pytania nie karmię już piersią ze względów zdrowotnych. Czy to kiedyś zejdzie? Dlaczego tak się dzieje? Są dni że nawet nie mam kiedy zjeść więc chociaż deko powinno spaść, a jak wchodzę na wagę ani drgnie. Pozdrawiam serdecznie 

14 marca 2019 , Komentarze (1)

Ostatni wpis jaki zamieściłam tutaj był w 2017 roku w wakacje. Troszkę zmieniło się w moim życiu od tamtego czasu. Jak widać na pasku ważę obecnie 100 kg. Jestem w ciąży:) od ostatniej diety przytyłam 25 kg. Jak zaszłam w ciążę zaczynałam z 75 kg na liczniku. I nie, nie byłam gruba tylko wysportowana stąd taka waga. Codziennie jeździłam rowerem po 30 km i jadłam zdrowo ale nie musiałam się aż tak bardzo katować dietami. Chociaż miałam ciągle jakieś wątpliwości co do swojego wyglądu to nie było aż tak źle. Obecnie ważę 100 kg. Tej wagi bałam się najbardziej. Jestem już na finiszu za miesiąc rodzę więc pewnie więcej jak ze 2 kg nie przybędzie. Bardzo dużo wody nabrałam na siebie i stąd też taka waga. W zasadzie to pod koniec 2 i początku 3 trymestru tak nabrałam kilogramów ale to pewnie dlatego, że dziecko w tym czasie rosło. Tyle mam do zrzucenia i zastanawiam się czy dam radę w tym roku. Po urodzeniu to z 10 kg na pewno szybko zleci, bo to te wody i cała reszta. Ciekawa jestem czy sobie poradzę. Oby mnie syn zmotywował do działania, bo dla niego chciałabym być zdrowa i zdrowo wyglądać. Cieszę się i boję porodu. Mam nadzieję, że dam radę. Całe 9 miesięcy dobrze się czułam nie miałam żadnych przykrych dolegliwości. Nie czułam nawet że jestem w ciąży, tylko rosnący brzuch mnie informował że jestem (kot)Taka zmiana w życiu :|nie do pomyślenia. I teraz codziennie będzie ze mną i będzie się patrzył na mnie swoimi dużymi oczkami. Czy dam radę jako mama? Moje życie będzie teraz inaczej wyglądało niż do tej pory. Pozdrawiam

1 lipca 2017 , Komentarze (6)

Witajcie moje drogie!

Upłynęło właśnie 20 dni od kiedy jestem na poście. Spadek wagi na dzień dzisiejszy 1,8 kg. Nie wiem czy to dużo czy mało, ale może to kwestia tego, że ćwiczę i wcześniej też ćwiczyłam więc mięśnie mogą tyle ważyć, dlatego też tak wolniej schodzi z wagi. Cieszę się chociaż takim minimalnym spadkiem ponieważ czuję po spodniach, że trochę zelżało i po twarzy, bo już jak księżyc w pełni wyglądałam. Ostatnio to już tak dużo mi się przybrało, że nie miałam naprawdę w co się ubrać. Dwa zestawy ubrań i non stop to ubierałam. Teraz w końcu mogę prawie większość rzeczy ubrać z zeszłego roku, które nosiłam jak ważyłam 65 kg więc nie jest tak źle. Wiadomo, że ta waga mnie nie satysfakcjonuje tak bardzo ale czuje się lżej i nie mam już takiego doła jak przez ostatnie pół roku. Już teraz nie zwracam uwagi na męża co je. Nie denerwuję się jak przyrządzam jemu inny zestaw, a sobie inny. Pierwsze dwa dni były masakryczne myślałam, że oszaleje na tym poście, a teraz jest mi łatwiej. Od trzech dni wprowadzam sobie już jajka do jadłospisu, kasze i ryże. Także mam bardzie urozmaiconą tę dietę o omlety i kasze z warzywami. Później już tylko zostaną mi ryby i jakoś będę się pilnować żeby słodyczy nie jeść i pieczywa aż tak dużo. Mięsa nie jem z wyboru więc i tak nie mam już więcej rzeczy do wprowadzania do menu. Postanowiłam, że teraz jak będzie mi się chciało słodkie to będę robiła sobie jakieś dietetyczne wersje np. serniczki na jogurcie, babeczki buraczane tak jak kiedyś. Na sztuczności nie będę patrzeć. Będę się pilnować, męża też pilnuję więc i on ma zdrowe dodatki w menu. Trzymajcie się odezwę się za jakiś czas jak zmieni się waga:) Pozdrawiam Was serdecznie i trzymam za każdą z osobna kciuki:):)

12 czerwca 2017 , Komentarze (3)

Witajcie moje drogie towarzyszki doli i niedoli:)

Dzisiaj zaczęłam post dr Dąbrowskiej. Niestety pasek zmieniłam na 77,2 kg. Nie wiem kiedy to narosło, a wczoraj zupełnie nic konkretnego nie jadłam. Dzisiejsza waga pokazała tę "okrągłą" liczbę. Myślałam o poście dr Dąbrowskiej już od kilku dni. Wertowałam różne artykuły w internecie żeby poczytać o efektach, a przede wszystkim interesowało mnie jakie są zdrowotne zmiany. Bardzo ostatnio licho z moim zdrowiem więc waga była dla mnie bardzo ważnym elementem, którego muszę się pozbyć i dodatkowo uleczyć się z rożnych dolegliwości. Dlatego też jeśli zrzucę te nadprogramowe kilogramy i uda mi się wyleczyć to będę szczęśliwsza. Gdzieś z tyłu głowy mam te swoje problemy z figurą i jak przychodzi gorszy dzień to czuję się fatalnie. Wczoraj z mężem poszliśmy na spacer porobić sobie trochę zdjęć do naszego albumu. Od razu wrzuciłam na komputer żeby dać do wywołania. Doznałam szoku(martwy) Przejrzałam sobie zdjęcia jak ważyłam 64 kilo i po prostu baba herszt. Jestem wysoką osobą i może jako takiego zwału tłuszczu nie mam, ale staję się po prostu potężna i szeroka. Jak mogłam się doprowadzić do takiego stanu? Teraz albo nigdy! Dam radę Na razie zakładam 2 tygodnie postu, a później zobaczę czy wytrwam dalej. Trzymajcie kciuki. Najgorsze to później jak wprowadzanie jedzenia do menu. Muszę to zrobić bo jak przyjdzie kiedyś ciąża to ewentualnie przytyję do tej wagi co mam teraz.(kot)

8 czerwca 2017 , Komentarze (17)

No właśnie dlaczego tak się dzieje. Za mną pierwsza rocznica ślubu i przybyło mi 11 kilo(szloch) jak to się stało, że tak odpuściłam sobie moje zdrowe nawyki. Dosyć często królują u nas słodycze, mąż napędza mnie w jedzeniu za każdym razem kiedy chce wziąć się "od jutra". Rano wstaję mam zapał i chęci na nowe wyzwania, a w ciągu dnia mąż pisze co na obiad, zjadłbym frytki na przykład, a ja już mięknę i tylko o tym  myślę. W czasie naszego narzeczeństwa też przytyłam 5 kilo i to był dla mnie dramat jak zorientowałam się przy drugiej przymiarce sukni ślubnej, że trochę przybyło. Był płacz, strach, że na ślubie jak klocek będę wyglądać i szkoda było takiej pięknej sukni na mnie. Na szczęście się zmobilizowałam i schudłam te nadprogramowe kilogramy i stanęłam na ślubnym kobiercu z wagą 64 kg. Wakacje się zaczęły dużo stresu z nowym lokum, trochę niesnasek z teściową i hops waga na dzień dzisiejszy pokazała mi 75 kg. Fakt zaczęłam w końcu ćwiczyć czyli od jakichś 2 miesięcy i nawet nie drgnie na wadze. Czasami mam napady na jedzenie zwłaszcza w okresie owulacji i miesiączki ale raczej staram się trzymać rękę na pulsie. Czyżby tak mięśnie się rozwinęły, że to już nie tłuszcz na wadze. Druga sprawa pupa się ujędrniła bo była płaska jak deska ale jakaś taka stałam się barczysta i taka hmm jakby to powiedzieć wciąż ociężała. W zeszłym roku nie ćwiczyłam ze względów zdrowotnych ale byłam na diecie i czułam się lekka, a teraz mimo że ćwiczę to nie mam w sobie tej lekkości. Wiem daleko mi do figury Chodakowskiej bo jeszcze mam boczki i pod stanikiem źle się układa skóra ale myślałam, że zejdzie do tych 70 chociaż. Pamiętam zamierzchłe czas jak ważyłam 85 kg jeszcze w liceum i jak się cieszyłam jak schudłam do 75 g. A teraz? Ta waga kojarzy mi się tylko z samymi niedoskonałościami. Jak zaczynałam przybierać na wadze to cały czas mówiłam sobie byle nie przekroczyć 70. Tera boję się, że dobije do 80. Boję się nawet pomyśleć o dziecku. Jestem wysoka i mogę nawet 100 zobaczyć na wadze.(zimno) Co tu zrobić żeby w końcu nie patrzeć na męża i żeby mnie to tak nie kusiło.? Ale on tak zawsze wszystko apetycznie je, że aż mnie to wkurza, że tak się łatwo uginam. Takie moje wypociny.....

9 grudnia 2015 , Komentarze (6)

Witam Was bardzo serdecznie:)

Uśmiecham się lecz przez łzy. Zacznę może od początku. Jestem z Wami od ponad 5 lat tylko się nie ujawniałam tak bardzo. Raczej cichutko sobie tutaj siedziałam, a to wstawiłam jakiś pomiar, a to skomentowałam raz na rok jakiś wpis, albo udzieliłam rady. Staram się aktywnie uczestniczyć w grupie panien młodych. Pomysł od razu mi się spodobał, żeby dzielić się swoimi pomysłami, osiągnięciami dotyczącymi przygotowań do ślubu. Tak w końcu po tylu latach wychodzę za mąż (ale myślę, że to temat na inny post). Wracając do tematu. Zaczynając na vitalii ważyłam 73 (moje maksymalne osiągnięcie 85), wtedy moim celem było zrzucenie wagi do 60 kg. Schudłam do 64. Ach co to był za wyczyn. Bardzo dobrze czułam się w tej wadze.Od 2013 roku utrzymywałam tę wagę. W sumie to już od roku kilogram po kilogramie zaczął narastać. Nie zauważyłam, że tak nabieram na siebie. W większej części jestem sobie winna. Poznałam swojego obecnego narzeczonego w zeszłym roku i od tego momentu zaczęły się wspólne kolacyjki, desery, obiadki domowe. Myślałam sobie, a co tam jeden kęs, czy dwa. Początkowo waga stała w miejscu przy moich wybrykach jedzeniowych. Później się wszystko rozregulowało. Aż do dnia dzisiejszego. Stanęłam na wadze 72 kg!!! A jeszcze w sobotę ważyłam 70 i zbytnio nie jadłam. Wiem, że przyczyną może być też to, że na dniach mam dostać okres ale uwierzcie mi jestem zrozpaczona. Wiecie co mnie dobiło? Wczoraj miałam przymiarkę sukni. Jeszcze w sierpniu jak ja kupowałam ważyłam 67 kg i i powiedzmy mieli ją lekko poszerzyć w biodrach. Została poszerzona, a ja ledwo w nią wczoraj weszłam. Rozpłakałam się w salonie. Panie zaczęły mnie pocieszać. Mama mówiła, że do maja mam jeszcze dużo czasu więc na spokojnie zrzucę. A ja się zwyczajnie zdołowałam, załamałam. Sukienka wymarzona, bo skromna lekko dopasowana do ciała. A tu co? Wszystko było widoczne, każda fałda, ledwo się w niej poruszałam. Taki to właśnie początek mojego wymarzonego i długo wyczekiwanego dnia.

Musiałam to z siebie wyrzucić.